Motoryzacja

Przekręty Volkswagena z emisjami skończyły się... w więzieniu

Jakub Szczęsny
Przekręty Volkswagena z emisjami skończyły się... w więzieniu
9

Oj, to zdecydowanie nie jest dobry okres dla Olivera Schmidta z Volkswagena. Wysoki rangą pracownik niemieckiego koncernu motoryzacyjnego z powodu ogromnych nieprawidłowości związanych z oszukiwaniem norm emisyjnych został skazany na 7 lat bezwzględnego więzienia. Oprócz tego, zasądzono karę finansową w wysokości zawrotnych 400 000 dolarów. Dla menedżera Volswagena oznacza to koniec kariery i... ogromne problemy osobiste.

Dla przypomnienia, afera z udziałem Volkswagena dotyczy oprogramowania, które służyło do odszukiwania testów emisyjnych, które musi przejść każdy samochód przed wprowadzeniem go na rynek. Spory kawałek kodu działał w ten sposób, że w trakcie testu zmieniał on charakterystykę pracy silnika w taki sposób, aby emisje szkodliwych związków były jak najmniejsze. Kiedy już oszustwo wyszło na jaw, w miarodajnych testach pomijających działanie specjalnego oprogramowania wykazano, że pojazdy koncernu emitują do atmosfery tlenek azotu w ilościach o 35 razy większych niż dopuszczalny limit. Jak się okazuje, ten związek może powodować problemy z układem oddechowym ludzi oraz zwierząt, a także negatywnie wpływać na rozwój roślin. Również inne, trujące substancje miały być emitowane w znacznie większych, niż podawano ilościach.

Dla Olivera Schmidta nieszczęściem w tej sprawie był fakt, iż odpowiadał on za biuro w Michigan. W jego obowiązkach było m. in. utrzymywanie relacji z instytucjami w Kalifornii - również tymi, które zajmowały się ochroną środowiska. To właśnie jego pozycja spowodowała, że znalazł się on na celowniku amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości, który bardzo poważnie podszedł do sprawy oszustwa koncernu Volkswagen. Warto wspomnieć o tym, że niemiecki gigant już teraz zainwestował miliardy dolarów w kary oraz odszkodowania dla klientów wprowadzonych w błąd.

Innym pracownikom koncernu Volkswagen zapewne się upiecze

Inni wysoko postawieni pracownicy mieli to szczęście, że nie pracowali poza granicami macierzystego kraju. Koledzy Schmidta mieszkają w Niemczech, a zatem będą poza zasięgiem amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości - nawet, jeśli ten zdecyduje się na poproszenie o ekstradycję zamieszanych w aferę obywateli, to raczej nie muszą oni martwić się o większe konsekwencje. Niemieckie sądy bardzo rzadko przychylają się do próśb, które napływają spoza Unii Europejskiej, a skoro chodzi o Volkswagena, jedną z ikonicznych marek tego kraju - cudów nie należy się spodziewać.

Schmidt w trakcie procesu próbował zmniejszyć swoją odpowiedzialność za aferę, jednak bezskutecznie. Sąd nie uwierzył w jego wyjaśnienia, które sprowadzały się do próby przerzucenia winy na innych kierowników firmy - szczególnie takich, którzy operowali z Niemiec. Wyrok oczywiście jest dla managera Volkswagena niesamowicie niekorzystny - 7 lat w więzieniu to bardzo surowa sankcja. Podobnie jak i 400 000 dolarów kary do zapłacenia. Pewne jest również to, że po tym incydencie nie ma on co liczyć na dalszą karierę.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu