Felietony

Uzależniony i związany. W mackach Spotify oraz innych subskrypcji

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

9

Jak wiele posiadacie aktywnych subskrypcji? Czy część z nich opłacacie tylko dlatego, że mogą przydać się w pewnych okolicznościach, a może część z nich po prostu trudno zastąpić czymkolwiek innym?

Jakiś czas temu przeprowadziłem mały remanent i porzuciłem kilka subskrypcji, lecz są takie, z których zrezygnować nie jest wcale tak łatwo albo to wcale nie jest możliwe. Oczywiście nie z punktu widzenia regulaminu czy zobowiązań, ale po prostu przetransferowanie zebranych już na serwerach jednej firmy danych do drugiej usługi jest awykonalne. Sztandarowy przykład, choć nie jedyny, to Spotify.

Korzystna niedola

Z usługi korzystam od samego początku jej dostępności nad Wisłą. Ba, nawet ciut dłużej, gdyż zdarzało mi się sprawdzać jej możliwości korzystając z różnych narzędzi - tak bardzo pragnąłem jej debiutu w Polsce. Od tamtego momentu mijają ponad 4 lata, a w lutym przyszłego roku będziemy świętować pięciolecie. Przez cały ten okres sięgałem oczywiście po inne usługi, jak Deezera czy Apple Music, ale zawsze wracam do Spotify. Sądziłem, że przeprowadzka do Tidal będzie możliwa - w końcu istnieją odpowiednie usługi, by móc przenosić playlisty pomiędzy usługami muzycznymi - ale zgromadzone przez Spotify dane na mój temat są bezcenne.

Każdy odsłuchany przeze mnie utwór jest zapisywany w historii konta. Każdy z nich ma ogromne znaczenie dla tworzonych przez Spotify playlist - radar premier, New Music Friday czy Odkryj w tym tygodniu - specjalnie dla mnie. Oprócz tego, dostępne są przecież radio i cała sekcja Odkrywaj. Przeglądając te wszystkie zestawienia nie mogę się nadziwić, jak dobrze dopasowane są one do mojego gustu. W takiej sytuacji, z takim zapleczem nie może równać się żadna inna usługa, choćby nie wiem jak świetne byłyby jej algorytmy. Każdy z nas ma niepowtarzalny gust i czasem sam potrafię się zaskoczyć, gdy w ucho wpadnie mi kawałek z płyty czy gatunku, którego wcześniej nie słyszałem. Wszystkie te pojedyncze lub wielokrotne odtworzenia są na wagę złota dla Spotify, a w konsekwencji również, a raczej przede wszystkim dla mnie.

Lubię Tidal za wiele rzeczy, ale trudno mi teraz sobie wyobrazić odczekanie tych 5 lub nawet kilku lat, by usługa mogła zrozumieć choć w takim stopniu, jak Spotify. Może to dziwnie zabrzmieć, ale jestem skazany na Spotify, nawet gdybym któregoś dnia zmienił lub chciał zmienić zdanie. To taka pozytywna niewola.

Nie tylko muzyka

Nie tylko rynek muzyczny, ale także filmowy i ten z oprogramowaniem skręcają ku pełnemu wypełnieniu ofertami z subskrypcją.  Usługi VOD święcą triumfy, a pakiety aplikacji od Microsoftu czy Adobe zachęcają i/lub wymuszają na użytkownikach przejście na model subskrypcyjny. Wiemy, że Microsoft nie zamierza zrezygnować z typowego wydania Office'a - niedługo pojawi się nowa wersja 2019 - ale Adobe postawiło już niemal wszystko na swoją ofertę Creative Cloud. Pozwala to na rozłożenie płatności w czasie na mniejsze kwoty, ale uzależnia nas od comiesięcznego abonamentu, po którego anulowaniu zostaniemy z niczym. Co więcej, niektóre aplikacje dostaniemy tylko opłacając abonament, który musimy wykupić na cały rok z góry (Todoist). Rozumiem chęć uzyskania stabilności i zatrzymania klienta na dłużej, by móc skupić się przede wszystkim na rozwoju usługi, zamiast pozyskiwaniu nowych użytkowników, ale nie każdemu odpowiada zobowiązanie obejmujące 12 miesięcy, za które zapłacimy awansem.

Subskrypcja miała dawać nam swobodę i niezależność, tymczasem w wielu przypadkach dzieje się zupełnie odwrotnie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu