Telewizja

Abonament jednak na starych zasadach? PiS wycofuje się z projektu zmian

Maciej Sikorski
Abonament jednak na starych zasadach? PiS wycofuje się z projektu zmian
Reklama

Plany uszczelnienia poboru abonamentu wywołują spore emocje od kilku kwartałów, ale na dobrą sprawę cały proces ciągnie się już kilka lat. Wydawało się, że tym razem sprawa zostanie zamknięta, że dominacja PiS doprowadzi do przegłosowania projektu nowelizacji ustawy i szybkiego wprowadzenia nowych przepisów. Proces jednak wyhamował i trudno stwierdzić, jakie będą jego dalsze losy. Tym bardziej, że z plotek wynika, iż partia rządząca nie zamierza forsować reformy za wszelką cenę.

Ustawa abonamentowa, konkretnie jej nowelizacja, to już temat na książkę. Najpierw nie wyszło z opłatą audiowizualną, po miesiącach prac nad nią, projekt trafił do szuflady (albo do kosza), postanowiono poprawić obecny system, zabrać się za jego uszczelnianie, aby z jednego miliona płacących dojść do trzech milionów. Jak to zrobić?

Reklama

Pisaliśmy o sprawie niejednokrotnie: postanowiono wciągnąć do gry operatorów sieci kablowych oraz satelitarnych. Mieliby oni przekazywać bazy swoich klientów Poczcie Polskiej, a ta firma ściągałaby z ludzi abonament. Zasada jest tu prosta: korzystasz z kablówki? A zatem masz telewizor. Masz telewizor, więc posiadasz możliwość odbioru programów publicznego nadawcy. Ten plan był genialny w swej prostocie, ale nie przypadł do gustu ani dostawcom usług telewizyjnych, ani Rzecznikowi Praw Obywatelskich, ani większości Polaków. Doszło do tego, że zaczęli go krytykować przedstawiciele mediów prawicowych, którzy zazwyczaj stają po stronie rządzących.

Wedle najświeższych doniesień (o sprawie pisze Gazeta Wyborcza), PiS nie będzie forsował zmian, odpuści uszczelnianie abonamentu. Powodów jest przynajmniej kilka, a najważniejszy to oczywiście poparcie społeczne. Zbliża się kilka reform, które mogą obniżyć słupki w sondażach, nie ma sensu dodatkowo obciążać się zawirowaniami wokół mediów publicznych. Zwłaszcza, że proponowane zmiany naprawdę irytują Polaków - na inne rzeczy machnęli ręką, ale ta sprawa stała się punktem zapalnym. Utrata głosów z powodu abonamentu? Gra nie jest warta świeczki. Czy to brzmi wiarygodnie? Chyba tak - w maju pisaliśmy, że projekt ustawy pokonuje kolejne szczeble legislacyjnej drabiny i nagle... zrobiło się cicho. Nadchodzą wakacje w Sejmie, więc temat będzie odroczony o parę miesięcy. A co potem? Trudno stwierdzić.

Za takim rozwiązaniem ma też przemawiać niechęć do ewentualnego wszczynania konfliktu z dostawcami telewizji, pierwsze skrzypce miałby tu grać Zygmunt Solorz-Żak oraz jego imperium. Wspominałem już, że Polsat i TVN narzekają na planowane zmiany, a potyczki z mediami mogą się różnie skończyć. Jest jeszcze coś: niechęć części partii rządzącej do Jacka Kurskiego. Pamiętacie zawirowania wokół jego prezesury? Było odwołanie, szybkie przywrócenie na stanowisko, sporo pytań. Głośno mówi się o tym, że nie brakuje w PiS osób, które nie pałają miłością do szefa TVP. Ponoć liczą one na to, że przeciąganie sprawy doprowadzi do jego dymisji. Ustawa abonamentowa w nowej wersji miała być cudownym lekiem na problemy finansowe stacji i Jacek Kurski bardzo na nią liczył. Bez kasy pojawia się kłopot.

Sprawę może rozwiązać dotacja z budżetu. Wszyscy będą zadowoleni: TVP pozyska środki, obywatele tego nie zauważą, operatorzy nie stracą i nikt nie będzie miał do nich pretensji. Nie wiadomo jednak, czy na to zgodę wyrazi Bruksela. W samym rządzie też pewnie pojawią się głosy sprzeciwu, bo to dodatkowe obciążenie dla budżetu. Swoje robi też kwestia czasu: nie wiadomo, kiedy taki krok zostanie podjęty. Czas mija, a kasa jest pusta. A wydawało się, że sprawa jest już przesądzona...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama