Uczę się pracować bez myszki
Musi być szybciej
Nie robię tego dlatego, że mam problem z obsługą myszki. Mam wrażenie, że odrywanie rąk od klawiatury w celu najechania kursorem na wybraną rzecz i potem klikanie jest stratą czasu. Ponieważ lubię optymalizować wszystko co robię, to postanowiłem jeszcze bardziej zaangażować się w świat skrótów klawiaturowych w Mac OS. Podstawy znam, ale jest tego tyle, że zapamiętanie i przyzwyczajenie się do tych mniej oczywistych skrótów zajmie mi sporo czasu. Jest też oczywiście gładzik, który w przeciwieństwie do myszy znajduje się tuż pod klawiaturą i jest szybszy w użyciu, o ile nie potrzebujemy wykonać bardzo dokładnych operacji. Na szczęście w grafice komputerowej się nie zatrudniłem i takich rzeczy robić nie muszę.
Widzę już postęp.
Naukę pracy bez myszy zacząłem od tego, że po prostu nie zabieram jej do pracy lub jest permanentnie schowana w szufladzie. Po kilku dniach mimo iż wydawało mi się to niemożliwe okazuje się, że zaczynam się przyzwyczajać do faktu, że jej nie ma. Z skrótami idzie coraz lepiej i coraz szybciej. Zaczynam też zapamiętywać te z podstawowych aplikacji, z jakich korzystam na Macbooku. Na szczęście nie ma ich aż tak dużo i jest to do opanowania.
Niestety mam jeszcze odruchy, aby często sięgać do gładzika, kiedy chcę zmienić pozycję kursora, kursora który tak naprawdę nie do końca jest mi w wielu przypadkach potrzebny. Owszem w online’owym Gmailu jest niezbędny do klikania w maile ale np. aby otworzyć nową stronę internetową w przeglądarce już nie, a ja nadal chcę to robić myszką poprzez najechanie na okno wyszukiwarki.
Dlaczego walczę o tę optymalizacje pracy?
Nie chodzi tylko o czas – oszczędności na czasie nie będą na tyle duże, aby miało to znaczenie. Tak naprawdę chodzi o usprawnienia własnego stylu pracy, im bardziej będzie on efektywny, tym mniej będziemy się męczyć z rzeczami, które są nieefektywne. Zwracam na te aspekty coraz większą uwagę po to, aby w pracy pracowało mi się szybko i optymalnie i aby nie tracić koncentracji na mało istotne rzeczy.
Zdaje sobie sprawę, że w sztuce budowania własnego „work flow” jestem jeszcze amatorem. Jednak to właśnie na tym poziomie dostrzega się największy postęp – jestem więc mocno zmotywowany.
Więcej z kategorii Felietony:
- Na co zwracacie największą uwagę w grach?
- Dożyliśmy czasów, w których o wolności mediów trzeba zapewniać w specjalnych oświadczeniach
- Za takimi serialami tęsknię najbardziej. Netfliksie, poproszę zdecydowanie więcej!
- Subskrypcje w XXI wieku, które działają jak w średniowieczu. Chcesz anulować? Dzwoń!
- Klienci mBanku to osoby o stalowych nerwach