Uber znowu stał się gwiazdą mediów. Tym razem za sprawą prezentacji wyników kwartalnych i podsumowania roku. Wszystkich interesujących liczb nie poznaliśmy, korporacja nie jest notowana na giełdzie i nie musi upubliczniać tych danych. Ale i na te jawne warto spojrzeć. Przychody w ostatnim kwartale 2017 roku wyniosły 2,2 mld dolarów i w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego oznaczało to wzrost o ponad 60%. Cały ubiegły rok przyniósł aż 7,5 mld dolarów przychodów i… 4,5 mld dolarów strat. To naprawdę duża liczba.

[/okladka] Tomasz Kielczewski dla HK Strategies / UBER // sesja niedoslyszacego kierowcy pracujacego z platworma UBER // Warszawa 2016
Po publikacji tych danych, znowu pojawiły się głosy, że z tym interesem coś jest nie tak: zagraża konkurencji dyktując niskie ceny przejazdów, ale robi to w nie do końca uczciwy sposób. Po wynikach widać wyraźnie, że z takimi cenami nie da się zarabiać. Ponownie można było usłyszeć/przeczytać, że takie innowacje to nie innowacje, a zwyczajne demolowanie rynku. Klienci mogą być zadowoleni, lecz do czasu: konkurencja może w końcu powiedzieć „pas”, opuścić rynek, a wtedy Uber podniesie ceny. Czy tak się stanie? Zobaczymy.
Krótko po tych wywodach pojawiła się wypowiedź nowego szefa korporacji – Dara Khosrowshahi stwierdził, że Uber mógłby na siebie zarabiać, ale nie chce. Powód? Bo woli inwestować w rozwój i to rozumiany dwojako: technologiczny i geograficzny. Firma chce po prostu rosnąć w globalnej skali i spełnić swoje marzenie o pojazdach autonomicznych. Wyobraźcie sobie: samojezdne taksówki jednego gracza poruszające się w setkach (tysiącach?) miast na wszystkich zamieszkanych kontynentach?
CEO firmy przekonywał, że gdyby priorytety uległy zmianie, gdyby celem stało się szybkie zarabianie, to Uber byłby w stanie go osiągnąć. Blef i mydlenie oczu czy stwierdzenie faktów? Naprawdę trudno ocenić. Prawdą jest jednak, że dla niektórych firm zysk schodzi na dalszy plan, a priorytetem jest rozwój. Wystarczy przywołać korporację Amazon, która cały czas w siebie inwestuje i rzadko pokazuje zyski. Zwłaszcza duże. To jednak nie wynika ze złego zarządzania – Jeff Bezos i spółka mają taką strategię, jeśli postanowią ją zmienić, pewnie szybko mogliby wykazać naprawdę duże zyski. Ale nie chcą. Czy Uber jest w podobnej sytuacji?
Możliwe, że odpowiedź poznamy już za jakiś czas – jeżeli firma zechce wejść na giełdę, to decydenci korporacji mogą pokazać, że z tego interesu da się wycisnąć pieniądze. A potem wrócą do starego modelu, do prac nad autonomiczną jazdą. Warto w tym miejscu dodać, że niedawno Uber dogadał się z firmą Waymo, biznesem autonomicznych aut, za którym stoi Alphabet. Spór przeniósł się już do sądu, ale długo to nie trwało, osiągnięto porozumienie, zgodnie z którym Uber zapłaci blisko ćwierć miliarda dolarów. Oficjalnie do winy się nie przyznał, lecz taki ruch można odczytać w jeden sposób.
Znika poważny problem, nowy CEO pewnie będzie chciał szybko załatwić inne niezbyt przyjemne sprawy pozostawione w spadku przez poprzednika. Pracy do wykonania sporo.
Więcej z kategorii Uber:
- Jazda nowym samochodem w ciszy i z klimatyzacją dla tych wybredniejszych klientów Ubera
- Uber rozwija dostawy jedzenia i kupuje startup za 2,6 mld dolarów
- Zamawianie przejazdu Uberem na godziny. Czy taka funkcja przyjmie się w Polsce?
- Uber jest niezatapialny. Najpierw utrata 50 proc. wartości, teraz masowe zwolnienia, a w firmie - optymizm
- 10 najczęściej gubionych w Uberze przedmiotów w Polsce