Nauka

Toyota może stać się najpopularniejszą marką… na księżycu

Krzysztof Kurdyła
Toyota może stać się najpopularniejszą marką… na księżycu
8

Sporo ostatnio pisałem na Antyweb o planach związanych z podbojem Marsa i ogólnie postępach w zdobywaniu kosmosu. Żeby jednak nie popaść w bezrefleksyjny hurraoptymizm, warto przypomnieć, że jak narazie zdobyliśmy tylko Księżyc, a żadne z lądowań nie miało miejsca w czasie mojego, niekrótkiego już, życia.

To mimo wszystko trochę obciach, że moi rodzice mogli oglądać lądowanie na księżycu na żywo, w czarnobiałych i mocno prymitywnych telewizorach, a my, przy dzisiejszej technice, możemy sobie to co najwyżej odtworzyć z YouTube. Nimniej, być może niedługo się to zmieni, choć Srebrny Glob nie ma dziś tak dobrego PR jak kiedyś, to musi być pierwszym celem załogowych misji.

Program Artemis

Program Artemis to kierowany przez NASA projekt powrotu na księżyc, i to tym razem na stałe. Jego twórcy przewidują nie tylko lądowanie, poskakanie wokół lądownika i powrót, ale założenie na powierzchni księżycowej bazy oraz przygotowanie całej infrastruktury orbitalnej, umożliwiającej stałą obecność na powierzchni naszego satelity. Doświadczenia tam zebrane mają pomóc między innymi w realizacji znacznie bardziej skomplikowanej, załogowej misji na Marsa.

Co ważne, program nie jest jakimś studium teoretycznym i ma ściśle określony, choć zbyt optymistyczny, kalendarz. Od lat trwają prace projektowe nad urządzeniami i pojazdami potrzebnymi do jego realizacji, a oprócz NASA czynnie uczestniczą w nim agencje z innych krajów, europejska ESA, japońska JAXA, kanadyjska CSA i australijska ASA. Wśród kooperantów jest też szereg doświadczonych firm prywatnych takich jak SpaceX, Blue Origin, Boeing, Lockhead Martin, Northrop Grumman, Airbus czy wspomniana w tytule Toyota.

Zawsze za drogo, zawsze za późno

Niestety, jak z większością państwowych programów, jest z nim parę problemów. Po pierwsze, pieniądze, jak na ambitne cele budżet programu nie powala. Po drugie, wykorzystanie tego co jest, budzi niemałe wątpliwości. Największe wątpliwości budzi główny „nośnik” dla misji z tego programu. Mają go obsługiwać głównie ciężkie rakiety SLS (Space Launch System), co do których jest wiele zastrzeżeń technicznych, terminowych, jak i ekonomicznych.

Dość powiedzieć, że pierwszy start SLS Block 1 został po raz kolejny przesunięty, tym razem na listopad 2021 r. Jednocześnie naukowcy z NASA cały czas optymistycznie obstają przy, narzuconym przez polityków, pierwszym załogowym lądowaniu na księżycu w 2024 r. Cóż, najwidoczniej zapomniano w agencji, że Artemis to pogrobowiec programu Constellation, który przewidywał powrót na księżyc nie później niż w... 2020 r.

Robią lepsze samochody, zrobią łazika

Co zrobić, gdy nie ma się wystarczającego budżetu, koszty rosną, a Ty masz coraz więcej rzeczy do ogarnięcia? Poszukać pomocy u ambitnych partnerów. To właśnie w wyniku tego splotu czynników, jeden z kluczowych i prestiżowych elementów księżycowego planu trafił w ręce Japończyków. Agencja JAXA i jej kooperant w postaci Toyoty będą odpowiedzialni za przygotowanie najważniejszego pojazdu księżycowego, czyli hermetycznego łazika, będącego jednocześnie ruchomym domem, pozwalającym przetrwać dwóm naukowcom poza główną bazą przez dwa tygodnie. Program zakłada posiadanie na księżycu co najmniej dwóch takich pojazdów, co dałoby Toyocie zaszczytne pierwsze miejsca wśród marek obecnych na księżycu. Poza nimi ma tam być jeszcze, pełniący pomocniczą rolę, otwarty LTV (Lunar Terrain Vehicle), czyli unowocześniona wersja Apollo Lunar Rovera.

Oczywiście we wszystko może się wtrącić Elon Musk, który z pewnością w swoich rozbudowanych marsjańskich planach także ma budowę takich pojazdów (ich wizje artystyczne są na materiałach promocyjnych SpaceX). Niewykluczone, że będzie chciał je na Księżycu przetestować, a upieranie się przez NASA przy SLS może wszystkie terminy Artemisa tak opóźnić, że prywatna inicjatywa zamelduje się na naszym satelicie jako pierwsza.

Cała sytuacja, tak czy inaczej, jest porażką NASA, która prace nad pojazdem tego typu miała już całkiem zaawansowane, powstało nawet kilka działających prototypów (vide zdjęcia). Ale cóż, pieniądze to siła wyższa, z czegoś trzeba zabrać, żeby SLS... dobra, nie będę się już pastwił nad tym projektem.

Księżycowe plany

Jak zatem ma wyglądać realizacja projektu Artemis w praktyce? Na początku misje pomocnicze będą dostarczać na powierzchnię księżyca autonomiczne pojazdy badawcze i wyposażenie które może się przydać przy misji załogowej. Jednocześnie na orbicie przygotowana ma zostać stacja kosmiczna o nazwie Gateway, która będzie między innymi wspomagać astronautów przebywających na powierzchni księżyca, poprawiając komunikację, zaopatrzenie itp. Pierwsze lądowania przewidują pobyt dwu osób przez około 6,5 dnia na powierzchni i badania w promieniu maksymalnie 2 km od lądownika.

Następnym etapem będzie budowa bazy księżycowej. Jej głównymi elementami będą stała baza, LTV oraz wspomniane hermetyczne łaziki Toyoty. LTV umożliwi badania do 10 km od bazy, pojedyncza „Toyota” do 12 km, zespół dwu takich pojazdów pozwoli na wielodniowe wyprawy nawet na odległość 100 km.

Terminy gonią

Wszystko wygląda pięknie, ale patrząc na zaawansowanie prac oraz efekt Covid-19, to terminy podawane przez NASA wydają się niestety kompletnie nierealne. Jedynie szybkie wprowadzenie do służby Spaceshipa od SpaceX mogłoby pozwolić na utrzymanie obecnego kalendarza, ale na brak opóźnień w firmie Muska nie postawiłbym nawet złotówki. Poza tym, na taką woltę raczej nie pozwoliliby ludzie z NASA, którzy chcą za wszelką cenę „dowieźć” SLS.

Stawiałbym też, że w przypadku przeciągania się tego projektu, Musk nie wytrzyma i będzie próbował udowodnić, że się da to zrobić prościej i taniej. Jeśli doszłoby do takiej sytuacji, po palmę pierwszeństwa motoryzacyjnego na księżycu mogłaby sięgnąć Tesla, a Toyota zostałaby ze swoim łazikiem, jak Himilsbach z angielskim lub NASA ze swoim Space Exploration Vehicle...

Źródła: [1], [2], [3], [4], [5]

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu