Felietony

Tak powinno się robić seriale o superbohaterach. Nie mogę się doczekać drugiego sezonu The Boys

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

14

Kiedy seriale o superbohaterach zaczęły coraz bardziej zalewać telewizję i platformy streamingowe, nawet się ucieszyłem. Jako dzieciak bardzo chciałem oglądać jak najwięcej swoich ulubionych herosów, poznawać ich historie, widzieć ich supermoce na ekranie. A teraz omijam takie rzeczy szerokim łukiem, bo są po prostu słabe. Ale zdarzają się perełki, jak niedawny The Boys, który niedługo doczeka się drugiego sezonu.

Obcisły strój i supermoc nie gwarantuje dobrego serialu

Nie jest tak, że seriale o superbohaterach to jakaś nowość. Jako młodzieniaszek oglądałem dość mizerne Nowe przygody Supermana, które były po prostu zwykłym serialem z tą różnicą, że pojawiał się w nich typ w niebieskim kostiumie i czerwonej pelerynie. Ciekawsze moim zdaniem były Tajemnice Smallville, które może i jeszcze bardziej pachniały typowym tasiemcem dla nastolatków, ale jednak pokazały herosa w nieco innym świetle niż widzieliśmy go na ogół. Podobał mi się pierwszy sezon Daredevila, był wciągający, miał świetne sceny akcji, był odpowiednio mroczny. Podobnie Punisher, choć akurat tu realizmu nadawał brak mocy. A reszta? No cóż, bywało lepiej, bywało gorzej - w zasadzie żaden serial o superbohaterze nie wciągnął mnie jakoś bardzo mocno i częściej rozczarowywałem się tak, jak choćby w przypadku Iron Fist. Dlatego niezwykle miłą odmianą było The Boys. To taka trochę parodia superbohaterstwa, przedstawiona jednak w dość realny i brutalny sposób. Herosi obdarci ze swojego bohaterstwa, zdradzający najgorsze cechy ludzkiego charakteru - jeśli jeszcze nie widzieliście, koniecznie sprawdźcie przy pierwszej możliwej okazji. Szczególnie, że serial niedługo doczeka się drugiego sezonu, który ponownie zapowiedziano klimatycznym, brutalnym zwiastunem.

Zastanawiam się czasami, czy ja wciąż jestem targetem seriali o superbohaterach. Włączyłem niedawno Batwoman na HBO Go i choć nie spodziewałem się po tej serii rewelacji, to jednak wyłączałem telewizor rozczarowany. Pomysł bardzo fajny, pasująca aktorka, jednak akcja rozwija się w dość dziwny sposób, zahaczając o nudne wątki, ciągnąc nieistotne dla opowieści wydarzenia. Do tego ten specyficzne, kostiumowe podejście do całości. Ruby Rose w kostiumie Batwoman nie wygląda przerażająco, nie wygląda intrygująco - wygląda zabawnie. Może twórcy chcieli zaczerpnąć trochę ze swoistego kiczu dwóch pierwszych filmów o Batmanie, ale po tym co pokazał w temacie Christopher Nolan, bardzo trudno nie otrzeć się o śmieszność. DC nie ma szczęścia do seriali, poza kilkoma wyjątkami nie potrafię się do nich przekonać. Nie żeby te od Marvela były jakieś rewelacyjne, ale za każdym razem czuć, że jest tam włożone więcej czasu, pracy, pieniędzy i pomysłu. Nie zdziwię się jeśli po pierwszym sezonie Batwoman pożegna się z widzami.

Co do zasady seriale są gorsze, słabsze i mniejsze od filmów. Teoretycznie, bo taka na przykład Gra o Tron zachwycała rozmachem. Podobnie jak Wikingowie, Stranger Things, Dark i wiele innych obrazów mogących śmiało konkurować z kasowymi filmami. Efekty specjalne, gra aktorska, rozmach potrafiły przyćmić niejeden hit z wielkiego ekranu, w którego stworzenie włożono grube miliony dolarów. Jednak więcej obrazków, głównie tych o superbohaterach, to takie kino klasy B, z zabawnymi kostiumami, odpustowymi efektami specjalnymi, kiepsko napisanymi historiami bohaterów. I tu ponownie nie sposób nie porównać Marvela i DC. Ci pierwsi tworzyli Marvel Cinematic Universe, które miało sens - seriale DC wydają się być oderwane od wszystkiego. Tym bardziej ciepło będę wspominał pierwszy sezon The Boys, który zachwycił mnie świeżym, niecodziennym i dość odważnym podejściem do tematu superbohaterów. Mam nadzieję,że takich seriali będzie więcej.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu