Recenzja

Test phabletu z Biedronki za 599 złotych – myPhone Luna

Jakub Szczęsny
Test phabletu z Biedronki za 599 złotych – myPhone Luna
95

Phablety już od dawna nie są kategorię smartfonów ściśle powiązaną z najwyższą półką cenową. Pierwszą poważną propozycją w tym segmencie, która nie była łakoma na walutę była Lumia 1320, telefon, który obecnie służy mi za małe okienko na świat i od biedy, aparat fotograficzny. Miałem przyjemność nat...

Phablety już od dawna nie są kategorię smartfonów ściśle powiązaną z najwyższą półką cenową. Pierwszą poważną propozycją w tym segmencie, która nie była łakoma na walutę była Lumia 1320, telefon, który obecnie służy mi za małe okienko na świat i od biedy, aparat fotograficzny. Miałem przyjemność natomiast zapoznać się z jeszcze tańszym na starcie sprzętem "zza miedzy", w dodatku od polskiego producenta. myPhone Luna łamie kilka stereotypów i zaskakuje ceną. Naprawdę, nie bardzo jest do czego się przyczepić!

Efektu "wow" nie było

Pamiętam, jak wyglądało rozpakowanie Lumii 1320. Akurat siedziałem wtedy na zajęciach, z tyłu sali zacząłem przedzierać się przez warstwę kartonu oraz folii bąbelkowej. Po tym dobrałem się do pudełka i... niedowierzanie. To miał być telefon, który zmieści się w spodniach, nie złamie się przy pierwszym, lepszym kucnięciu i nie będzie wyglądał jak płytka łazienkowa. Okres "adaptacji" trwał około miesiąca. Udało się jak cholera, bo...

Efektu podobnego do wspomnianego nie było w przypadku myPhone Luna. Ów telefon charakteryzuje się 5,5-calowym ekranem IPS o rozdzielczości HD 720p. Zagęszczenie pikseli na cal na poziomie 267 PPI jest według mnie wystarczające. Znajdą się oczywiście osoby, które nie wyobrażają sobie pracy na takim wyświetlaczu w rozdzielczości mniejszej niż FullHD, jednak mnie to rozwiązanie ucieszyło z jednego, bardzo ważnego względu. Smartfony nie są wyposażone w długowieczne ogniwa atomowe, a zatem nie są w stanie przeżyć zbyt długo bez zewnętrznego źródła zasilania. A czy przeszkadza mi relatywnie niskie upakowanie pikseli? Nie i zapewne to kwestia przyzwyczajeń - Lumia 1320 pracuje w tej samej rozdzielczości przy ekranie większym o pół cala. I uwierzcie mi, nie narzekam.

Wyświetlacz tego telefonu jest trochę jak koleżanka z sąsiedztwa. Bardzo fajna, niezawodna, ale i nie stanowi szczególnego obiektu westchnień. Jeśli trzeba, ów ekran zaświeci tak mocno, że trzeba mrużyć oczy (nocne sprawdzanie godziny - u mnie standard). Z kątami widzenia problemów nie ma. Podświetlenie doświetla każdy zakamarek ekranu równomiernie. Natomiast kolory... nic szczególnego. Nie są źle odwzorowane, są nieco smutne. Porównanie z również poprawną pod tym względem Lumią 1320 dało mi do zrozumienia jasno, jak duża przepaść dzieli te telefony pod tym względem. Po położeniu Luny obok Taba Pro po prostu rozłożyłem ręce. Co by było, gdybym pokusił się o porównanie tego ekranu z pierwszym lepszym AMOLED-em?

Jedno, co mnie urzekło w tym telefonie - waga. Nieco ponad 104 gramy to zdecydowanie mniej od mojego podstawowego telefonu, który po raz pierwszy wzięty do ręki sprawiał wrażenie cegłówki. Naprawdę, nie chciałbym oberwać w głowę Lumią 1320. To plus zdecydowanie duże gabaryty urządzenia sprawia, że ręka szybko się męczy. Luna natomiast pod tym względem wypada naprawdę dobrze.

Design, za który pokroić bym się nie dał

Zdjęcia w pełni nie oddają tego, jak ów telefon wygląda. Owszem, nie należy do najbrzydszych - do tych natomiast należy sprzęt, który codziennie gości w moich spodniach i stanowi trzon komunikacji ze światem. Luna pod tym względem wypada poprawnie.

Sama wielkość urządzenia dla osoby, która wcześniej posiadała phablet nie będzie zaskoczeniem. 157,60 x 77,60 x 7,90 mm to jakby nia patrzeć "solidne" gabaryty jak na smartfon. Zwłaszcza, że wykorzystanie powierzchni akurat w tym modelu bardzo kuleje. U góry i u dołu jest masa przestrzeni, która sprawia, że telefon wydaje się być nienaturalnie długi. Na szczęście nie przeszkadza to w codziennym użytkowaniu.

Z przodu oczywiście znajdziemy duży, 5,5-calowy ekran IPS, o którym wspominałem wyżej. Od góry - mamy głośnik służący do rozmów - do niego nie mam najmniejszych zastrzeżeń. O ile ja i rozmówca byliśmy w strefie dobrego zasięgu, drugą stronę słyszałem naprawdę znakomicie. Niżej, pod głośnikiem znajduje się czujnik natężenia światła (służący oczywiście jako źródło informacji o świetle z otoczenia dla mechanizmu przystosowywania jasności wyświetlacza) oraz przedni aparat o rozdzielczości 2 Mpx.

Pod ekranem znajdują się podświetlane przyciski nawigacyjne znane z Androida. Wyjaśniać ich położenia, przeznaczenia nie ma sensu. Najważniejsze jest to, że są oświetlone dobrze i w odpowiedni sposób reagują na ich dotknięcie. Podobnie, jak i cały ekran, który także nie ma problemów z interpretacją komend wprowadzanych dotykowo.

Z tyłu telefon powita nas klapką wykonaną z matowego plastiku na której znajdziemy logo producenta oraz nazwę modelu. Otwory w niej kryją w sobie aparat o matrycy 8MP z lampą LED oraz dwa głośniki, które wbrew pozorom nie grają zbyt pięknie, zwłaszcza na najwyższych nastawach głośności. Zbliżanie się do górnych granic natężenia dźwięku naraża nas na "pierdzenie" wydobywające się z głośniczków, zwłaszcza przy mocniejszych partiach utworów. Smartfon jednak nie służy do słuchania muzyki, od tego są pełnoprawne głośniki (wbrew opiniom osób, które z zamiłowaniem robią za DJ-ów w komunikacji miejskiej) - ważne jest to, że dzwonek informujący nas o połączeniu lub wiadomości da się usłyszeć z pokoju obok i nie będzie problemu z "niedosłyszanym" powiadomieniem.

Wróćmy do samej klapki - ta nie dość, że nieprzyjemnie się "palcuje", to w dodatku lubi się porysować. Nie zwykłem kłaść telefonu na ekranie (ten też się rysuje, więc uwaga), o telefony (zwłaszcza te do testów) dbam, nie rzucam nimi i nie otwieram nimi butelek. Problemem są także perforacje w miejscu głośników, które lubią zbierać wszelkiego rodzaju paprochy.

Krawędzie urządzenia kryją w sobie bardzo standardowe wyposażenie - dolna po prawej stronie kryje w sobie kolejno otwór mikrofonu i wejście micro-USB, natomiast górna, po tej samej stronie gniazdo słuchawek. Lewy bok nie zaskoczy nas niczym - dopiero na prawym znajdują się tradycyjne już przyciski: dwustopniowy regulator głośności oraz przycisk wybudzania/blokowania/zasilania. Ważna, przynajmniej dla mnie jest kolejność tych przycisków. To tylko kwestia przyzwyczajenia - w podobnym ułożeniu znajdują się przyciski w moim osobistym telefonie, więc nie miałem problemów z przestawieniem się. W niektórych urządzeniach przycisk zasilania znajduje się nad tym służącym do regulacji głośności - to już stanowiłoby dla mnie pewien problem.

Pod klapką natomiast znajdziemy wymienialną baterię o pojemności 2400 mAh, dwa sloty na karty SIM oraz slot na kartę microSD. Bardzo ważną zaletą tego telefonu jest możliwość wykorzystania tryby DualSIM - jeden z numerów może nam posłużyć do mobilnego Internetu, natomiast drugi do rozmów. Scenariusze działania urządzenia w trybie DualSIM są łatwe do ustalenia w systemie Android - ów telefon działa na KitKacie 4.4.2

W urządzeniu natomiast znajdziemy naprawdę dobre podzespoły, zwłaszcza jeżeli skonfrontujemy je z ceną tego telefonu. Telefon jest napędzany procesorem MediaTek MT6591 z sześcioma rdzeniami taktowanymi zegarem 1,5 GHz. Urządzenie nadzorowane jest także przez 1 GB RAM i obsługuje większość standardowych technologii łączności. Z Internetem połączymy się przez WiFi b/g/n, HSDPA i HSUPA. Zabrakło natomiast LTE - w tej cenie jednak nie ma co na ów fakt narzekać. Na dane otrzymamy 8 GB przestrzeni plus, opcjonalnie 32 GB dzięki slotowi na karty microsSD.

Wydajność - w tej cenie super!

Zastosowane przez producenta telefonu podzespoły pozwalają na bardzo komfortową pracę z urządzeniem. Przeszło dwa tygodnie testu przebiegły pod znakiem braku poważniejszych zawieszek - właściwie mogę stwierdzić, że mimo zainstalowania naprawdę dużej liczby aplikacji, nie ma problemów z długim otwieraniem książki telefonicznej, czy innych aplikacji. Także i gry, które nie są dla mnie priorytetem w urządzeniu mobilnym, w myPhone Luna działają bardzo dobrze.

Nie jestem co prawda fanem benchmarków, bo jestem zdania, że liczby absolutnie nie oddają rzeczywistego poziomu komfortu pracy. Na to składają się także i inne rzeczy, nierzadko zastosowana nakładka ma swój udział w tym, jak zachowuje się dany sprzęt - szczególnie w Androidzie. Natomiast niżej, wraz z całą specyfikacją techniczną podaję Wam proste porównanie osiągów Luny w GeekBench.

Warto także wspomnieć nieco o baterii. Na co dzień korzystam aktywnie z czterech urządzeń - laptopa do pisania, tabletu Galaxy TabPro do czytania w łóżku, Lumii 1320 do wszystkiego i Luny działającej z moim drugim i... trzecim numerem telefonu. Trzeci numer przysposobiłem sobie także i dlatego, że wraz z tym urządzeniem otrzymałem starter Mobile Vikings z dwugigabajtowym limitem danych. W Biedronce natomiast otrzymacie urządzenie wraz ze starterem TuBiedronka, gdzie do wykorzystania będzie nieco mniej, bo 1 GB transferu. Mimo korzystania z dużej liczby urządzeń, każde z nich jest naprawdę mocno eksploatowane. myPhone Luna nie ma problemów z wytrzymaniem mojego pełnego, jednego dnia pracy. Aby przekonać się, czy tak samo będzie w przypadku, gdyby stał się on moim jedynym, podstawowym telefonem - na kilka dni schowałem do szuflady Nokię i wszelkie czynności wykonywałem na testowanym urządzeniu. Jeden dzień to norma.

Android - tu problemów nie ma

myPhone wdrażając do urządzenia własną nakładkę nie przekombinował - system Google jest wręcz muśnięty przez producenta i większych wodotrysków nie uświadczymy. Ekran główny zawiera w sobie podstawowo 5 ekranów, na których znajdziemy docka, widgety oraz przypięte do ekranów aplikacje. Menu natomiast jawi nam się jako ekran z aplikacjami uszeregowanymi w siatce 4 x 4, co sam traktuję jako marnotrawstwo. Ikony są jak dla mnie za duże i wygląda to po prostu źle. Nie mogąc zdzierżyć producenckiej nakładki myPhone zrobiłem tak, jak w każdym dotychczas posiadanym urządzeniu z Androidem - pobrałem i zainstalowałem launcher Nova, w którym nie dość, że lista prezentowanych aplikacji wygląda dużo lepiej, to w dodatku widoki można swobodnie personalizować.

Ponadto, producent do systemu dołączył jeszcze pakiet mniej lub bardziej przydatnych aplikacji. Spośród nich najczęściej korzystam jedynie z zainstalowanej latarki - reszta nieszczególnie mnie interesuje.

Aparat - po prostu słabo

Możliwości fotograficzne tego smartfona mógłbym zawrzeć w jednym słowie: niedobrze. Nie spodziewałem się wodotrysków ze strony telefonu, który można dostać za 600 złotych. 8 megapikseli matrycy, możliwość nagrywania filmów w jakości FullHD do 30 klatek na sekundę to tylko liczby. Efekty są jednak mizerne. Żeby zrobić tym telefonem dobre zdjęcie należy się nieźle natrudzić, bowiem urządzenie albo prześwietli zdjęcie, albo ma problem z dobraniem balansu bieli, a czasem także i zepsuje ostrość. Niżej przedstawiam Wam kilka ujęć z tego telefonu - nie robiłem ich wiele właśnie ze względu na to, że oprócz faktu samej obecności w urządzeniu, zastosowany w nim aparat fotograficzny nie oferuje niczego więcej. Ciekawostką jest jednak fakt, iż ów telefon cierpi na pewną dziwną przypadłość - w niektórych przypadkach radzi on sobie lepiej w nieco ciemnej scenerii, niż w pełnym słońcu. Dziwne, bardzo dziwne.

Ten telefon jednak trzeba oceniać przez pryzmat jego ceny

Znajdźcie mi urządzenie, które oferuje tak wiele za tak niewiele. Świetnie spasowana obudowa, w której nic nie trzeszczy. Duży ekran pozwalający na komfortowe przeglądanie treści, aktywność w mediach społecznościowych. Slot na dwie karty SIM. Bardzo dobra, jak na tę klasę cenową wydajność. Mnogość gratisów - w zestawie znajdziemy starter (albo TuBiedronka albo Mobile Vikings, zależnie od kanału sprzedaży), folię ochronną (której nie udało mi się założyć, bo ją popsułem - taki jestem koślawy). myPhone postarał się i udowadnia, że Polak naprawdę potrafi.

Stąd też gorąco zachęcam Was do zakupu tego telefonu. Jeżeli szukacie telefonu niedrogiego, ale dobrze wykonanego i potrafiącego sprostać standardowym, codziennym wyzwaniom, synonimem telefonu komórkowego nie jest dla Was swoisty kombajn, a zdjęcia wolicie robić pełnoprawnym aparatem fotograficznym - warto przemyśleć polską propozycję. W niektórych przypadkach jednak polscy producenci przegrywają tylko dlatego, że zamiast ich logo z tyłu nie znajduje się nazwa wiodącego na rynku producenta. A może to już czas wyzbyć się kompleksu "no-name'ów" i zaufać naprawdę dobrym i przystępnym cenowo urządzeniom z Polski? Jedliśmy już polskie jabłka, może przyszedł czas na kupowanie naszych telefonów?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Androidphablethotmobilemyphone