Felietony

Tesla Roadster Elona Muska w kosmosie: Starman ma teraz NIESAMOWITE widoki

Jakub Szczęsny
Tesla Roadster Elona Muska w kosmosie: Starman ma teraz NIESAMOWITE widoki
26

2 lata, 7 miesięcy, 9 dni, 14 godzin i 35 minut - właśnie tyle minęło od momentu startu rakiety SpaceX - Falcon Heavy. Ta przenosiła wtedy bardzo ciekawy ładunek - Elon Musk, który zarządza zarówno SpaceX jak i Teslą, postanowił, że jego prywatne auto, którym na co dzień porusza się do pracy zostanie wystrzelone w kosmos i stanie się sztucznym satelitą Słońca. Powiedzcie mi, czy można zrobić coś tak ekscentrycznego i fascynującego jednocześnie?

(daty, wyliczenia w tekście aktualne w momencie pisania materiału)

Powiecie, że to tylko marketing - że gdybyście mieli tyle siana co Elon Musk i taką firmę w portfolio, to w kosmos posłalibyście nie tylko Roadstera, ale i Kamaza, pralkę Wiatkę i Sasina 70 milionów w gotówce. No, prawda. Ja, choćbym bardzo chciał, to mógłbym sobie wysłać co najwyżej 20-letnie Volvo do mechanika i z powrotem. I... koniec budżetu, dziękuję, dobranoc.

Miało nie być przyziemnie, bo wystrzelenie w kosmos samochodu nie jest niczym "superprzyziemnym" i tak odtąd będzie. Wybaczcie, że postanowiłem sobie wykonać taką wycieczkę wokół spraw ziemskich. Skupmy się na Falcon Heavy, samochodzie Tesla Roadster Elona Muska w kosmosie i Starmanie, który zasiadł za kierownicą tego pojazdu. W słuchawkach grał mu David Bowie - dwa różne utwory na dwóch różnych kanałach: Life on Mars? i Space Oddity.

Doskonale pamiętam ten dzień - wtedy doszedłem do bardzo przyjemnego wniosku

Początek roku 2018 nie był dla mnie łaskawy - można powiedzieć, że przeżywałem wtedy odrobinę cięższy okres. Śledziłem sobie ten start w domu rodziców z taką myślą, że skoro Elon Musk potrafił wystrzelić (w głowie mam mocniejszy wyraz, ale niestety uznawany za mocno wulgarny - ze względu na skalę przedsięwzięcia) w kosmos swoje auto, to ja z pewnością dam sobie radę ze swoimi bolączkami. Nie wszystko mi się niestety udało. Patrząc na start Falcona Heavy, pierwsze ujęcia z Tesli Roadster w kosmosie, a następnie na ostatnie chwile zarejestrowane z wnętrza pojazdu odczuwałem coś w stylu wzruszenia, podziwu, nostalgii, poczucia "małości" względem tego jak wielki jest Wszechświat. Nie myślałem wtedy o tym, że Elon Musk zrobił sobie kosmiczny marketing i że to element jego świetnej, ziemskiej zabawy. Wiecie, jeżeli każdy bogacz bawiłby się tak przednio jak Musk, to wcale nie miałbym nic przeciwko.

Ground control to Major Tom...

Przy założeniu, że Tesla Roadster Elona Muska oraz Starman w dalszym ciągu znajdują się w "dobrym stanie" jak na pobyt w kosmosie i funkcjonowanie w roli sztucznego satelity słońca, to z wnętrza pojazdu (szczęściarz - Starman...) mamy teraz dosłownie... nieziemski widok. Za nieco ponad 21 dni, obiekt znajdzie się bardzo blisko Marsa - zapewne już teraz doskonale widać "Czerwona Planetę" z perspektywy szybko poruszającego się w kosmosie samochodu. Ale, stan maszyny (jak i Starmana) nie jest taki oczywisty. Trzeba mieć na uwadze to, że na pewno obiekt miał wiele bliskich spotkań z różnymi drobinami w przestrzeni kosmicznej. I biorąc pod uwagę to, że Tesla Roadster (i Starman) nie są przystosowane do tego, aby jak równy z równym mierzyć się z szybko lecącymi okruchami materii w kosmosie, można spodziewać się naprawdę wielu rzeczy. Być może Tesla Roadster nie przypomina już samochodu, lecz poskręcany kawał blachy? A może Starmana nie ma już na pokładzie i na jego miejscu można znaleźć już tylko strzępy kosmicznego skafandra?

Promieniowanie kosmiczne, niesprzyjające w kosmosie warunki dla ziemskich materiałów oraz wspomniane okruchy materii są niebezpieczne nie tylko dla takich obiektów jak samochód osobowy i skafander kosmiczny, ale i dla profesjonalnych sztucznych satelitów. Stąd też, obserwuje się u nich mniejsze lub większe kratery świadczące o bezpośrednim spotkaniu z kosmicznymi pyłami lub cząstkami materii. Czy kiedykolwiek dowiemy się, jak dokładnie wygląda obecnie Tesla Roadster w kosmosie? Raczej nie - jeżeli ktokolwiek zdołał zaobserwować tego satelitę w kosmosie za pomocą zaawansowanych przyrządów do obserwacji kosmosu - widział jedynie szybko poruszający się jasny punkt. Niemożliwe jest zajrzenie do środka pojazdu i ocenienie, czy Starman rzeczywiście tam jest. Warto jednak przypomnieć, że Elon Musk rok temu zapowiedział misję, w trakcie której maszyna SpaceX miałaby spotkać się z Roadsterem i zrobić mu zdjęcia.

A skąd mi się wzięło na wspominki odnoszące się do misji Falcona Heavy i wystrzelenia samochodu Muska w kosmos? W weekend oglądałem sobie serial "Rozłąka" na Netfliksie. Poleciałem sobie na Marsa i po raz kolejny uderzyło mnie uczucie "małości" względem Wszechświata. Do tego, w tym tygodniu otrzymaliśmy informację, że na Wenus być może istnieje życie - nie mamy jednoznacznego dowodu, ale ilości fosforowodoru, jakie się znajdują w atmosferze tej planety, według obecnego stanu naszej wiedzy zmuszają nas do sądzenia, iż za powstawanie tej substancji odpowiadają tamtejsze bakterie. Podkreślam - nie jest to oficjalne potwierdzenie, że mamy do czynienia z życiem pozaziemskim. Ale... jest na to bardzo duża szansa. Czujecie to? Chodzi mi o ten "dreszczyk", kiedy myśli się o Wszechświecie. Gdy mam takie momenty, czekam na wieczór, wychodzę na balkon i po prostu gapię się na gwiazdy (te, które w miejskim zanieczyszczeniu światłem widać).

There's a starman waiting in the sky...

W kosmosie jest coś zdecydowanie "romantycznego". Wiecie, czasami droga do sklepu wydaje się nam długa i trudna. Warto wtedy pomyśleć sobie o tym, że załogowe misje na Księżyc musiały liczyć się z około 3-dniową wycieczką w stronę Srebrnego Globu. To "tylko Księżyc", wydaje się nam być przecież na wyciągnięcie ręki. A i tak, żeby do niego dotrzeć, trzeba się odrobinę natrudzić. Znacznie dalej znajduje się Mars. Wydaje mi się, że czasami zapominamy jak wielki jest kosmos i jak wielkie odległości dzielą poszczególne ciała niebieskie w Układzie Słonecznym.

Jako ludzkość jesteśmy w stanie robić rzeczy naprawdę niesamowite. Myślimy o załogowym locie na Marsa, a niektórzy pasjonaci kosmosu zastanawiają się już, czy po ostatnich rewelacjach nie ruszy wyścig na Wenus. Może i 2020 rok jest "szczególnie katastrofalny", naznaczony głównie przez pełzającą, męczącą nas pandemię oraz inne nieprzyjemne wydarzenia, ale warto mimo tego wszystkiego na chwilę przystanąć, ochłonąć i popatrzeć w niebo.

Elon Musk wystrzeliwuje w kosmos samochód, na Wenus być może jest życie, na Netfliksie możemy sobie zamówić w VoD lot na Marsa. Byliśmy już na Księżycu, a następnym krokiem będzie zapewne postawienie ludzkiej stopy na Czerwonym Globie. Mimo wszystko, jest jeszcze mnóstwo tajemnic nauki, których nie odkryliśmy. Nie jesteśmy w stanie walczyć chociażby z chorobami prionowymi, nie wiemy jak w stu procentach wyleczyć toczeń, "parkinsonicy" ostatecznie umierają będąc głęboko niepełnosprawnymi. Nie oznacza to jednak, że nic się w tych tematach nie dzieje - tęgie umysły z całego świata poszukują odpowiedzi, które mogłyby dać tłumom ludzi nadzieję na lepsze życie.

Let the children lose it
Let the children use it
Let all the children boogie

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu