Felietony

Niebawem ruszają targi CES - czy taka impreza może dzisiaj robić wrażenie?

Maciej Sikorski
Niebawem ruszają targi CES - czy taka impreza może dzisiaj robić wrażenie?
14

Początek roku to w świecie nowych technologii bardzo gorący okres: startują targi CES, duże i małe firmy z całego globu zjeżdżają do Las Vegas, by chwalić się ostatnimi osiągnięciami, rzeczami, które mają podbić rynek elektroniki konsumenckiej w kolejnych kwartałach czy latach. Tym razem jest podobnie, do tego startuje 50 edycja wydarzenia. Będzie się działo... No właśnie - będzie? Czy takie wydarzenia są jeszcze potrzebne i czy odgrywają ważną rolę? Co zostanie z tegorocznej edycji? Może kolejna góra gadżetów, która świata nie zmieni...

Targi CES to ikona w świecie nowych technologii - impreza ma już pół wieku, a w tym biznesie jest to kilka epok. Gdy spojrzymy na historię wydarzenia, okaże się, że to tam zaprezentowano po raz pierwszy sporo urządzeń, które potem zrobiły furorę w świecie IT, elektroniki konsumenckiej. To tam spotykali się legendarni szefowie i pracownicy znanych firm. Amerykańska impreza wyznaczała niejednokrotnie trendy rozwoju całego sektora i biznesów do niego przylegających. Czy dzisiaj jest tak samo?

Nadal mamy do czynienia z bardzo popularną i cenioną imprezą. Ale nie jest jedyna, pojawiła się spora konkurencja, wielkie wydarzenia organizowane są w Europie i Azji: gdy skończą się targi CES, świat zwróci oczy w kierunku Barcelony, gdzie ruszy MWC, za naszą zachodnią granicą odbywa się np. IFA. Można dzisiaj nie pojechać do Vegas i wiedzieć, co w trawie piszczy. Na tę kwestię warto spojrzeć pod jeszcze innym kątem: nigdzie nie trzeba dzisiaj jechać, by być na bieżąco z wydarzeniami w branży. Dostęp do informacji jest powszechny i trudny do przecenienia.

Od kilku dni jestem bombardowany doniesieniami z Las Vegas, tak będzie przez następny tydzień. Najpierw informacje o produktach czy usługach, relacje z premier i spotkań wielkich prezesów, potem podsumowania. Mogę siedzieć w domu i przez całą dobę śledzić targi CES. Trochę inna sytuacji, niż pół wieku temu czy nawet dwie dekady temu. Zastanawiam się, czy w dzisiejszym świecie takie wydarzenia w ogóle są potrzebne? Jasne, z perspektywy różnych ludzi i reprezentowanych przez nich biznesów, odpowiedź będzie inna. Ale chodzi za mną pytanie, czy w czasach, gdy jesteśmy zalewani informacjami z sektora elektroniki konsumenckiej, gdy każdego dnia czytamy o nowych urządzeniach (widzimy je też na zdjęciach i filmach), takie imprezy rzeczywiście wiele zmieniają i wnoszą?

Z własnego doświadczenia mogę napisać, że przeczytać o jakimś gadżecie i móc zobaczyć go na żywo, pobawić się chwilę, to dwie różne kwestie - zwłaszcza dla geeków, a tych przecież nie brakuje wśród przedstawicieli mediów, którzy przyjeżdżają na takie wydarzenia. Można mnóstwo rzeczy znaleźć i sprawdzić w jednym miejscu. Problem polega na tym, że masa z nich to... no właśnie, gadżety. Zastanawiam się, jaki odsetek produktów wystawionych w Las Vegas w najbliższych dniach poważniej wpłynie na rynek? Ile z nich zostanie na nim na dłużej, doczeka się kolejnych wersji, a o ilu świat zapomni za kilka miesięcy czy nawet tygodni?

Z jednej strony wynika to z masy badziewia prezentowanej w halach w LV (ciągnące się "stragany" z futerałami do smartfonów i kijkami do selfie), z drugiej strony, sięgam pamięcią do poprzednich edycji, przypominam sobie o czym pisałem, jakie gadżety miały być "wow" i dochodzę do wniosku, że o wielu słyszałem wówczas po raz pierwszy i ostatni. Zaginęły w tej masie produktów. Już nie jest tak, że targi CES przynoszą kilkadziesiąt nowinek, nad którymi wszyscy rozwodzą się przez kolejne kwartały, do kolejnej edycji imprezy - w ciągu kilku tygodni po wydarzeniu wiele firm przedstawi swoje nowinki, każdego dnia będzie płynął strumień nowości, nie są potrzebne targi. Łatwo w tym zaginąć.

Targi CES pewnie nadal mają sens, ale nie można się już po nich spodziewać premier na miarę przełomu, kilku dni pokazów wgniatających w fotel. Po prostu zostaliśmy rozpieszczeni przez producentów, przez cały rok mamy wielkie targi. Przy tym dotarliśmy do momentu, w którym rozwój zwolnił, najciekawszym segmentem tego biznesu stały się... samochody (tych pewnie nie zabraknie w LV). Dlatego nie spodziewam się, że opadnie mi szczęka w najbliższych dniach. Takie czasy.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

gadżetytargiLas VegasCES2017