Żarówki firmy Polux (we współpracy z Tuya) nie są czymś, co nazwałbym produktem z „górnej półki”. Kosztowały niewiele ponad 20 zł za sztukę, co wydaje mi się ciekawą ceną, a równocześnie zakładem o niskim ryzyku. No bo gdyby ten eksperyment się udał, to miałbym inteligentne oświetlenie w salonie prawie za darmo. Z kolei, jeśli by się nie udał — a się nie udał — to strata pieniędzy aż tak bardzo nie boli.
A miało być tak pięknie
Wszystko zapowiadało się naprawdę nieźle. Niska cena, dedykowana aplikacja, a jako wisienka na torcie, są to żarówki RGB! I to wszystko za ok. 20 zł.
Musicie przyznać, że wstęp do tego krótkiego odcinka serialu „Dawid i tani inteligentny dom” zapowiadał się naprawdę ciekawie.
Pierwsze wrażenia
Te można porównać do poznania nowej osoby na imprezie po kilku głębszych. Wtedy nawet ktoś o wątpliwej urodzie potrafi uchodzić za mocną „dziesiątkę”. Jednak następnego dnia, gdy ilość promili spada, a ból głowy się wzmaga, zaczynamy dostrzegać błąd, jaki popełniliśmy. Tutaj ta sama historia.
Żarówki wkręcone, apka zainstalowana, wszystkie 3 bez problemu podłączone i sparowane z telefonem. Członek rodziny dodany, a urządzenia udostępnione tak więc i ja, i żona mogliśmy bez problemu nimi sterować, a opcji do wyboru im nie brakuje.
Jasność, barwa, kolor, różne tryby i schematy automatycznych zmian kolorów, ustawienia czasowe itp.. Naprawdę jest tego sporo. Żarówki bez problemu można nazwać inteligentnymi i się nimi cieszyć.
Nie wszystko złoto o się świeci
Wystarczył jeden reset, aby żarówkę opuściła jej cała, zaprogramowana inteligencja. Tak się składa, że mam dwójkę małych dzieci. Na tyle małych, by uznały zabawę oświetleniem za świetny pomysł i na tyle dużych, aby do włączników od wspomnianego oświetlenia dosięgały. Dodajmy do tego funkcję żarówek, która resetuje ich ustawienia w momencie trzykrotnego, szybkiego włączenia i wyłączenia. Nie trzeba było długo czekać, aby jeden z nich dokonał fabrycznego resetu wspomnianych żarówek.
W sumie nie przejąłem się tym bardzo. Żarówki sparowaliśmy za pierwszym razem dosłownie w chwilę więc co to za problem? No, ale tym razem już nie poszło tak łatwo. Dwie z trzech żarówek połączyły się bez problemów, ale ta ostatnia coś nie chciała. Po kilku restartach udało się wszystko spiąć na nowo. Znów miałem inteligentne oświetlenie.
Jak to z dziećmi bywa, sytuacja się powtórzyła. W końcu lubią eksperymentować i testować, a za każdym razem było gorzej i trudniej…no ale jakoś to działa.
Dlatego inteligentne domy nadal są dla geeków i bogatych ludzi
Oczywiście to w 100% subiektywna opinia, ale moim zdaniem nie ma na rynku wielu sensownych produktów w niskich cenach z zakresu smart home. To, co jest albo działa do kitu, albo jest fatalnie zaprojektowane, albo wygląda dramatycznie, a najczęściej jest to jakaś kombinacja tych trzech elementów.
Obecnie, jeśli chce się mieć inteligentny dom z prawdziwego zdarzenia, to musicie spełnić jedno z dwóch założeń:
Pierwsze, musicie zainwestować sporo kasy w wysokiej klasy sprzęt i fachowców. Drugie, być prawdziwym geekiem i mieć wiedzę oraz umiejętności niezbędne do ogarnięcia tych rzeczy na bardzo niskim poziomie.
A może wy znacie jakieś ciekawe sposoby na darowanie swoim domom trochę inteligencji niskim kosztem?
// UPDATE
W artykule z mojej winy (autora) była błędnie opisana kwestia integracji z Apple HomeKit. Urządzenie współpracuje za to z systemem Google i jak podają czytelnicy robi to dobrze. Odnoszę się do komentarzy, ponieważ sam nie posiadam obecnie urządzenia z Androidem i nie mogę tego zweryfikować. Nie mniej jednak, ufam naszym czytelnikom! :)
Więcej z kategorii Felietony:
- Macie to swoje Post-PC. Już dawno temu mówiłem, że to kaszana
- Albicla. Serwis tak dobry jak wybory, które się nie odbyły
- Windows 10 zaczyna mnie męczyć. Coraz częściej myślę o Macbooku
- Uwielbiam i nienawidzę życia online - praca i hobby stały się po prostu dziwne
- "Signal? Taka pasta do zębów?" - najważniejszy problem alt-komunikatorów