Felietony

Takie relacje sportowe najlepiej pokazują postęp technologiczny

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

0

Jak śledzicie dziś wydarzenia sportowe w podróży czy na urlopie? Wiem, że przez Internet, ale nie tylko czytając relacje tekstowe, ale także oglądając telewizję online, prawda? Jeszcze niedawno to było prawdziwym marzeniem.

Tak, to będzie jeden z tych tekstów, w których porównamy relatywnie niezbyt odległe metody śledzenia zmagań sportowców i pozachwycamy się osiągnięciami, które dziś bierzemy za pewnik. Jest w tym bowiem coś wyjątkowego, że niektóre z udogodnień traktujemy, jakby były z nami od zawsze i niezależnie od wieku użytkownika bardzo często są one dość szybko adaptowane i stają się jego codziennością.

Od gazety, przez relacje tekstowe, po transmisje na żywo w Internecie...

Jestem kibicem żużla od zawsze i od małego fascynowała mnie jazda uślizgiem oraz ciągłe skręcanie w lewo. Najlepszy czas, to ten spędzony na stadionie, gdzie można zobaczyć to na własne oczy, ale nie zawsze było to możliwe. Sezon trwa od (późnej) wiosny do (wczesnej) jesieni, dlatego zdarzało się, że niektóre spotkania lubelskiej drużyny lub zawody indywidualne odbywały się pod moją nieobecność w mieście. Oprócz tego odbywały się przecież także spotkania wyjazdowe, a nasi zawodnicy startowali w indywidualnych lub parowych imprezach w całej Polsce, a czasem w Europie. Dziś nie tylko informacje o wynikach po zakończonym turnieju są na wyciągnięcie ręki, ale często śledzimy je na żywo, czasem oglądając nawet transmisję online. Gdybym tylko dysponował taką technologią dwadzieścia kilka lat temu...

Do dziś bowiem, z niemałym sentymentem i emocjami, wspominam wyprawy podczas wyjazdu wakacyjnego nad jezioro do najbliższego sklepu, gdzie - daj Boże! - będzie prasa. W gazecie można było przeczytać nie tylko o wyniku spotkania, ale także przejrzeć dokładną punktację każdego z zawodników oraz (krótką) tekstową relację. I to by było na tyle - żadnych dodatkowych informacji lub komentarzy innych osób, także tych które były na meczu. Te można było usłyszeć dopiero, gdy się z nimi udało zobaczyć, prawdopodobnie na następnym domowym meczu. Te historie zawsze były opowiadane i wysłuchiwane z wypiekami na twarzy, bo odległe wyjazdy na drugi koniec kraju generowały też inne przygody, nie tylko te na stadionie. Żadnych social media, żadnych relacji na żywo, stories, fotek i komentarzy. Tylko opóźnione o kilkanaście godzin wieści w prasie.

Relacje tekstowe na żywo były jedynym sposobem na śledzenie wielu spotkań

Kilka lat później sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy dostęp do Internetu stał się bardziej powszechny, a tacy zapaleńcy jak ja postanowili wykorzystać jego możliwości. Oprócz publikacji związanych z klubem i zawodnikami, prowadziliśmy relacje tekstowe na żywo wypełniając dedykowany serwis, który przypominał program zawodów. Czy robiliśmy to na laptopie będąc na stadionie i oglądając zawody? W żadnym wypadku. Najczęściej źródłem relacji był jeden z wysłanników na meczu, podczas gdy druga osoba spędzała od 2 do 4 godzin przed komputerem czekając na SMS-y z bieżącymi informacjami. Wszystko po to, by kilka tysięcy fanów z innego miasta mogło w czasie rzeczywistym kibicować swoim ulubieńcom.

Dotyczy to oczywiście niższych klas rozgrywek żużlowych, ponieważ Ekstraliga w większości była dostępna w telewizji, ale liczne inne spotkania nie doczekały się tego zaszczytu i Internet był jedyną szansą dla wielu kibiców. Do dziś wspominam niedziele spędzone przed komputerem z szalikiem na szyi, gdy na ekranie widoczny był tylko programów zawodów uzupełniany przez redaktorów serwisu. Okrzyki zawodu lub zachwytu po ukazaniu się nowych cyferek w tabeli nie były mniej prawdziwe, niż te, które towarzyszą oglądaniu transmisji wideo.

Więcej sportu w TV, więcej relacji wideo w Internecie

Gdy zainteresowanie żużlem wzrosło, pojawili się nowy sponsorzy, a w telewizji zaroiło się od relacji live z komentarzem i studiem, czasami niemożliwe było zobaczenie wszystkiego, co było emitowane. Oprócz tego, transmisje na żywo przeniosły się do Internetu, a Internet na dobre zagościł w smartfonach. Podczas pobytu na stadionie czasem dowiadywaliśmy się o wynikach innych meczy - dzisiaj wystarczy że wyjmę smartfon z kieszeni i będąc na trybunach mogę śledzić dwa wydarzenia jednocześnie.

A piszę to wszystko, bo niezwykle mocno uderzył mnie kontrast pomiędzy rzeczywistością, w której dzień po meczu biegłem z rana do kiosku po gazetę, by poznać wynik spotkania, a obecnymi realami, w których wyjazd na urlop w góry oznacza, że w autokarze mogę oglądać transmisję telewizyjną na tablecie przez Internet. By dzień później zająć się zupełnie innymi rzeczami.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu