Garmin Vivomove to połączenie klasycznego zegarka z funkcjami smartwatcha. Widzieliśmy już tego typu rozwiązania na rynku. Swego czasu podobnym produktem oczarowywała nas francuska firma Withings (swoją drogą, nie tak dawno została ona przejęta przez Nokię za 191 mln dolarów). Zegarek Garmina jest oparty na podobnej idei. Wizualnie prezentuje się bardzo klasycznie. Otrzymujemy metalową kopertę, cyferblat i gumowy lub skórzany pasek. Twórcy przygotowali aż sześć różnych wersji różniących się m.in. kolorem. Są czarne, srebrne, złote, a nawet różowe. Każdy powinien zatem tutaj znaleźć coś dla siebie – zarówno kobiety jak i mężczyźni. Cała konstrukcja jest oczywiście wodoszczelna – do 50 metrów (5ATM).
Dlaczego jednak Vivomove miałby zasługiwać na określenie „smart”? Pod tarczą zegarka ukryto wyświetlacze, które są widoczne w postaci dwóch zakrzywionych pasków. Czarny informuje nas o liczbie kroków, a czerwony o czasie bez aktywności. Ten ostatni wskaźnik jest bardzo często spotykany w urządzeniach fitness Garmina (przypomnijcie sobie chociażby test opaski Vivosmart) i w praktyce sprawdza się naprawdę nieźle – przynajmniej do czasu, gdy ciągłe powiadomienia o konieczności wstania od biurka nie zaczną nam działać na nerwy. „Zapełnienie” paska zajmuje bowiem godzinę, a pozbycie się czerwonego wskaźnika wymaga 15 minut aktywności (np. spaceru). Poza tym urządzenie komunikuje się z platformą Garmin Connect (aplikację możemy zainstalować w naszym telefonie i łączyć się ze smartwatchem po Bluetooth), gdzie magazynowane są wszelkie informacje o aktywności fizycznej, jakości snu użytkownika itp. Usługa ta jest mocno rozbudowana o elementy społecznościowe, a więc możemy dzięki niej rywalizować ze znajomymi, zdobywać osiągnięcia i generalnie czerpać wiele przyjemności oraz satysfakcji z bycia aktywnym.
Bateria w takim smartwatchu ma wytrzymywać rok, a więc nie musimy się przejmować ładowaniem go co 2-3 dni, na co cierpią wszystkie inne inteligentne zegarki z wyświetlaczami LCD czy OLED. Oczywiście przez to Vivomove nie prezentuje się tak efektownie (w praktyce oznacza to mniej pytań typu „ten zegarek cały czas ci tak świeci?”), ale to akurat niewielka cena za 12 miesięcy bezproblemowej pracy. Niestety nie uświadczymy tutaj silniczka wibrującego, a to może stanowić spory problem. Jedną z najważniejszych cech smartwatcha dla mnie są powiadomienia z telefonu. Taki zegarek mógłby po prostu wibrować w określony sposób w momencie nadejścia wiadomości lub połączenia. Szkoda.
Ceny? Te zaczynają się od 150 dol. za wersję sport z gumowym paskiem. Model Classic, który jest już bardziej elegancki (skórzany pasek), został wyceniony na 200 dol. Najwięcej zapłacimy za wariant Premium – 300 dol., gdzie kopertę wykonano ze stali. Zegarki są oczywiście kompatybilne z dowolnymi paskami dostępnymi na rynku (rozmiar 20 mm). Garmin będzie jednak też sprzedawał własne: gumowe w cenie 30 dolarów oraz skórzane wyceniane na 60 dol.
Więcej z kategorii Wearables:
- Dokonało się. Fitbit wpadł ostatecznie w objęcia Google
- Apple Watch Series 6. Recenzja po miesiącu użytkowania
- Więcej ruchu, mniej stresu. Aktywność fizyczna w czasach pandemii
- Czy zaawansowane technologicznie maseczki będą nową żyłą złota?
- Bez tego smartwatcha pewnie nie będziesz już prawdziwym e-sportowcem