Felietony

Oto dlaczego trzeba zmienić tablice rejestracyjne w Polsce

Jakub Szczęsny
Oto dlaczego trzeba zmienić tablice rejestracyjne w Polsce
2

Wyróżniki tablic rejestracyjnych to dla mnie relikt zamierzchłych już czasu i prób usystematyzowania procesu wydawania "blach". Regionalizacja, która z tego wynika zaczyna być problemem w miastach, do których napływają przyjezdni wynajmujący mieszkania. Okazuje się, że "tubylczy szeryfowie" uzurpują sobie prawo do ogólnodostępnych miejsc na parkingach.

Sam miałem podobny problem jeszcze kilka lat temu w Rzeszowie, gdy wynajmowałem mieszkanie na ul. Strażackiej na osiedlu funkcjonował taki "szeryf", któremu nie podobało się to, że pojazdy na obcych rejestracjach parkowały pod blokiem. Za wycieraczkami takich aut pojawiały się karteczki z "grzeczną" prośbą parkowania w innym miejscu, zdarzało się nawet tak, że z kół samochodów magicznie znikało powietrze. Udało mi się na szczęście przyłapać takiego "szeryfa" na gorącym uczynku (w trakcie wkładania "uprzejmej karteczki") i wytłumaczyć mu bardzo dosadnie, że jeżeli następnym razem dotknie mojego samochodu, dzierżony przez niego kawałek papieru ma szansę znaleźć się w jego końcowym odcinku układu pokarmowego.

Przeczytaj również: Niebezpieczna jazda samochodem? To polska domena

Na szczęście szybko zakończyłem wynajmowanie mieszkania na ul. Strażackiej, przeniosłem się gdzieś indziej, gdzie już miałem dostęp do własnego miejsca na parkingu podziemnym, gdzie absolutnie nikt nie mógł mi zarzucić bezprawnego parkowania w tym miejscu. Jednak mimo wszystko, na niektórych osiedlach w Rzeszowie problem istniał nadal - ja sam o nim odrobinę zapomniałem. Mój pojazd w dalszym ciągu jeździł po stolicy województwa na "obcych" blachach (RTA - Tarnobrzeg, powiat), ale nikomu to nie przeszkadzało. Zresztą, w Rzeszowie to bardzo częsty widok - mnóstwo osób mieszkających w tym mieście to przyjezdni.

Zobaczyłem jednak tweeta, który mnie wprost przeraził

Sam miałem podobny problem jeszcze kilka lat temu w Rzeszowie, gdy wynajmowałem mieszkanie na ul. Strażackiej na osiedlu funkcjonował taki "szeryf", któremu nie podobało się to, że pojazdy na obcych rejestracjach parkowały pod blokiem. Za wycieraczkami takich aut pojawiały się karteczki z "grzeczną" prośbą parkowania w innym miejscu, zdarzało się nawet tak, że z kół samochodów magicznie znikało powietrze. Udało mi się na szczęście przyłapać takiego "szeryfa" na gorącym uczynku (w trakcie wkładania "uprzejmej karteczki") i wytłumaczyć mu bardzo dosadnie, że jeżeli następnym razem dotknie mojego samochodu, dzierżony przez niego kawałek papieru ma szansę znaleźć się w jego końcowym odcinku układu pokarmowego.

Przeczytaj również: Niebezpieczna jazda samochodem? To polska domena

Na szczęście szybko zakończyłem wynajmowanie mieszkania na ul. Strażackiej, przeniosłem się gdzieś indziej, gdzie już miałem dostęp do własnego miejsca na parkingu podziemnym, gdzie absolutnie nikt nie mógł mi zarzucić bezprawnego parkowania w tym miejscu. Jednak mimo wszystko, na niektórych osiedlach w Rzeszowie problem istniał nadal - ja sam o nim odrobinę zapomniałem. Mój pojazd w dalszym ciągu jeździł po stolicy województwa na "obcych" blachach (RTA - Tarnobrzeg, powiat), ale nikomu to nie przeszkadzało. Zresztą, w Rzeszowie to bardzo częsty widok - mnóstwo osób mieszkających w tym mieście to przyjezdni.

Zobaczyłem jednak tweeta, który mnie wprost przeraził

Wygląda na to, że w Warszawie wystarczy podjechać pod blok na obcych tablicach rejestracyjnych, aby osiedlowy szeryf zaczął rościć sobie prawo do wyznaczania, kto może parkować, a kto nie może. Z doświadczenia wiem, że takimi "wiadomościami" parają się ludzie, którzy w bezpośredniej konfrontacji robią się malutcy jak myszki i zaczynają piszczeć jak małe dzieci. Ich jedyną bronią w tej kwestii jest anonimowość i poczucie "władzy", która jest uprawomocniana przez tego typu uprzejme wiadomości.

W tym konkretnym wypadku, regionalizacja tablic rejestracyjnych jest wręcz szkodliwa - niektórzy ludzie widząc "obce blachy" zaczynają wykazywać tubylcze zachowania, które skłaniają ich wprost do "januszowstwa", które jest nie tylko irytujące, ale i wręcz niebezpieczne. No, wyobraźcie sobie, że wsiadacie rano do samochodu, a w oponach brakuje powietrza. Słyszałem również o sytuacjach, w których tacy "szeryfowie" potrafili napsikać WD40 wprost na tarcze w pojeździe. To już jest naprawdę niesamowita bezmyślność.

Oczywiście, problemem jest również to, że deweloperzy na nowoczesnych osiedlach bardzo mocno oszczędzają na miejscach parkingowych. Wiele gospodarstw domowych może pochwalić się posiadaniem nie jednego, a dwóch samochodów. Wtedy parkingi przed blokami pękają w szwach, a ludzie zaczynają naprawdę "świrować" w zakresie wolnych miejsc parkingowych. Ale to nie usprawiedliwia "szeryfów", którzy łażą po parkingach i w najlepszym razie zostawiają karteczki za wycieraczkami.

O "stałych" tablicach mówi się od dłuższego czasu, ale konkretów nie ma

Właśnie weszła zmiana, wedle której w życie wchodzą "komisowe" tablice rejestracyjne, jednak w dalszym ciągu nikt nie rozwiązał problemu regionalizacji blach. W myśl interesującego mnie pomysłu, na nowych tablicach zabrakłoby wyróżników takich jak "WR", "RZ", "RTA" i innych, a cały ciąg byłby jedynie połączeniem cyfr oraz liter. Wtedy zaś taki "szeryf" nie wiedziałby, czy ma do czynienia z miejscowym czy też nie. Dla kupujących pojazdy na rynku wtórnym byłoby też spore ułatwienie, bo zdjęto by z nich konieczność przerejestrowania auta - taka tablica byłaby przypisana do pojazdu na stałe.

Szkoda jednak, że prace nad tym są prowadzone tak powoli - gdyby wprowadzono zmianę w tym zakresie, być może taka karteczka jak ta powyżej nigdy nie pojawiłaby się za wycieraczką samochodu.

Wygląda na to, że w Warszawie wystarczy podjechać pod blok na obcych tablicach rejestracyjnych, aby osiedlowy szeryf zaczął rościć sobie prawo do wyznaczania, kto może parkować, a kto nie może. Z doświadczenia wiem, że takimi "wiadomościami" parają się ludzie, którzy w bezpośredniej konfrontacji robią się malutcy jak myszki i zaczynają piszczeć jak małe dzieci. Ich jedyną bronią w tej kwestii jest anonimowość i poczucie "władzy", która jest uprawomocniana przez tego typu uprzejme wiadomości.

W tym konkretnym wypadku, regionalizacja tablic rejestracyjnych jest wręcz szkodliwa - niektórzy ludzie widząc "obce blachy" zaczynają wykazywać tubylcze zachowania, które skłaniają ich wprost do "januszowstwa", które jest nie tylko irytujące, ale i wręcz niebezpieczne. No, wyobraźcie sobie, że wsiadacie rano do samochodu, a w oponach brakuje powietrza. Słyszałem również o sytuacjach, w których tacy "szeryfowie" potrafili napsikać WD40 wprost na tarcze w pojeździe. To już jest naprawdę niesamowita bezmyślność.

Oczywiście, problemem jest również to, że deweloperzy na nowoczesnych osiedlach bardzo mocno oszczędzają na miejscach parkingowych. Wiele gospodarstw domowych może pochwalić się posiadaniem nie jednego, a dwóch samochodów. Wtedy parkingi przed blokami pękają w szwach, a ludzie zaczynają naprawdę "świrować" w zakresie wolnych miejsc parkingowych. Ale to nie usprawiedliwia "szeryfów", którzy łażą po parkingach i w najlepszym razie zostawiają karteczki za wycieraczkami.

O "stałych" tablicach mówi się od dłuższego czasu, ale konkretów nie ma

Właśnie weszła zmiana, wedle której w życie wchodzą "komisowe" tablice rejestracyjne, jednak w dalszym ciągu nikt nie rozwiązał problemu regionalizacji blach. W myśl interesującego mnie pomysłu, na nowych tablicach zabrakłoby wyróżników takich jak "WR", "RZ", "RTA" i innych, a cały ciąg byłby jedynie połączeniem cyfr oraz liter. Wtedy zaś taki "szeryf" nie wiedziałby, czy ma do czynienia z miejscowym czy też nie. Dla kupujących pojazdy na rynku wtórnym byłoby też spore ułatwienie, bo zdjęto by z nich konieczność przerejestrowania auta - taka tablica byłaby przypisana do pojazdu na stałe.

Szkoda jednak, że prace nad tym są prowadzone tak powoli - gdyby wprowadzono zmianę w tym zakresie, być może taka karteczka jak ta powyżej nigdy nie pojawiłaby się za wycieraczką samochodu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu