Felietony

Mamy szczepionkę, ale brak jest zaufania. Winni: rząd i antyszczepionkowcy

Jakub Szczęsny
Mamy szczepionkę, ale brak jest zaufania. Winni: rząd i antyszczepionkowcy
311

W Polsce szczepią się pierwsi obywatele - na razie są to ludzie z tzw. "pierwszego frontu" w walce z koronawirusem SARS-CoV-2. I świetnie, że mamy szczepionkę. Gorzej, że nastroje wśród naszych rodaków wskazują jasno: chętnych do przyjęcia specyfiku pozwalającego na nabycie odporności jest przerażająco mało.

Jak informuje m. in. Kantar - jeden z największych podmiotów zajmujących się badaniami rynku i opinii publicznej, ponad połowa Polaków deklaruje, że nie zamierza szczepić się, by nabyć odporności przeciwko SARS-CoV-2. Warto być tutaj w porządku - przy założeniu, że najbardziej mobilni i aktywni członkowie badanej zbiorowości zostaną zarażeni jako pierwsi, próg uzyskania odporności stadnej (nie uwzględniając takich czynników jak wzmożone działania sanitarne, dystans społeczny, itp.) może wynosić nawet około 40 procent. Niemniej, badacze skłaniają się ku twierdzeniu, iż bezpieczniejszą granicą (bardzo ogólną) jest "przeważająca większość" zbiorowości.

W mojej bańce informacyjnej rzadko zdarza się, by ktoś kwestionował skuteczność, bezpieczeństwo szczepionek. To normalne - zadaję się z ludźmi, którzy raczej nie prezentują antynaukowych postaw. Postanowiłem jednak zajrzeć, co dzieje się po drugiej stronie bańki. I szczerze, jestem przerażony. Próbowałem z tymi ludźmi dyskutować - tracąc czas i energię. Cały czas zapominam chyba o tym, że istnieje mechanizm "oblężonej twierdzy" i właściwie, to warto zaczekać aż ona po prostu... spłonie. Tyle, że nie sprzeczamy się o to, czy Zuckerberg jest reptilianinem, czy też nie jest. W grę wchodzi zdrowie wielu ludzi, a także powrót do normalności. Obecna sytuacja męczy nie tylko ludzi, ale również to, co ludzie wytworzyli.

Czytaj więcej: 2021 będzie rokiem tabletów. I może Linuksa

***** szczepionkę

Wiecie, każdy wyskok poza własną bańkę informacyjną jest dla mnie wielką przygodą. Ale czasami i ogromnym rozczarowaniem - chociażby z powodu postaw ludzi. Przejrzałem kilka większych grup, gdzie publikowane są posty na temat szczepień, szczepionek - nie są to jednak grupy naukowe / popularnonaukowe. Są to raczej ogólne zbiorowiska użytkowników Facebooka, gdzie ludzie wymieniają się treściami. Co widzę? Ciemność widzę.

Przepraszam Was, jestem zażenowany treścią niektórych z tych wypowiedzi. To nie jest tak, że wybrałem jedynie mniejszościowy wycinek rzeczywistości i "kręcę Małysza", że jest źle, bo Polacy nie chcą się szczepić. W tych miejscach ludzie dosłownie plują się masowo, gdy podnosi się temat szczepień. Nieliczni rozważni są dosłownie pacyfikowani przez większość, która szczepień nie chce - uważając je nierzadko za wytwory diabła samego. Mikroczipy, Gates, Big Pharma, NWO i tak dalej. O, wódka najlepiej zabija koronawirusa. Powiedziałbym coś na ten temat, ale nie chcę nikogo obrażać.

Przy stole: też ***** szczepionkę

Przecież od tego jest szczepionka? Relacja nie moja, aczkolwiek znamienna. Wiem, że bloger może napisać cokolwiek, co mu się podoba i oznajmić, że "prawda, tak było, nie zmyślam". Liczę jednak na zaufanie.

Wyobraźcie sobie, że siedzicie przy stole - podchmielony już zapewne, około pięćdziesięcioletni facet twierdzi, że cały ten koronawirus to totalna ściema dla maluczkich. Ktoś zaprojektował ten patogen, wypuścił go w świat pod pretekstem wyszczepienia ludzkości. Po co? Bo mikroczipy. Szczerze? Nie lepiej by było chować te mikroczipy w tabletkach przeciwbólowych spożywanych regularnie przez rzesze obywateli świata? Dałoby się przecież coś takiego zrobić. Ale, nie będę tutaj burzył światopoglądu człowieka, który świat ogarnia na tyle, na ile przedstawi mu to jego kulawy newsfeed.

Wtóruje mu do tego osoba stanu duchownego, kobieta. Szczepienia mają być "Planem Bestii", by wprowadzić zło do świata. Chorzy na COVID-19 to statyści (Taaak? Jestem doskonałym statystą - znaczy byłem...). COVID-19 nie istnieje. Koronawirus nie istnieje.

Kto jest winien?

Po pierwsze - środowiska antyszczepionkowe. Uważam (i mówię to z pełną świadomością treści tegoż), że za dystrybuowanie szkodliwych z punktu widzenia zdrowia publicznego, dezinformujących i niezgodnych z aktualną wiedzą naukową materiałów powinien być paragraf i sowita kara. Wolność słowa? To nie jest ścierka, żeby nią wycierać każdy brud. Tak dla ścisłości.

Po drugie - rząd. Oczywiście, muszę zauważyć fakt, iż prezes partii rządzącej zdaje się być zwolennikiem szybkiego wdrożenia szczepień (bardzo dobrze, gratuluję). Doceniam również starania Orlenu, który mocno promuje szczepienia. Tyle, że rząd ponosi pewną winę w tym, co się stało. Niejednoznaczne komunikaty, sprzeczne sygnały (tego nie zrobimy, ale za chwilę jednak zrobimy), ogólny bałagan komunikacyjny. Dodajmy do tego fakt, że ludzie są świadomi zaniedbań rządu w kontekście ograniczania skutków pandemii (wskaźnik pozytywnych wyników względem liczby wykonanych testów), a także niekonsekwencji i idących za tym uciążliwości (które męczą ludzi - ale to niekoniecznie wina rządu). Wszystko to owocuje bardzo przykrym mimo wszystko denializmem.

Mieszanka iście wybuchowa. Dodajmy do tego jeszcze bańki informacyjne i to, że... niektórzy ludzie mają zwyczajne braki w wyedukowaniu. To raz. Dwa - nie są ciekawi świata - dla nich zaczyna się on od gazet, a kończy na telewizji. Tyle. Zero innych ambicji w kontekście zdobywania nowej wiedzy.

Przeraża mnie jednak fakt, że nie chodzi tutaj jedynie o dojrzałych ludzi, którym można co nieco wybaczyć. Wśród "antyszczepów" są również ludzie młodzi, którzy powinni być ostoją normalności w tej kwestii. I ci właśnie ludzie - bardziej aktywni społecznie powinni być bardziej odpowiedzialni - a nie są. Wypada mi zakończyć ten wpis stwierdzeniem, które jest moją opinią (jak większa część materiału). Ludzie, którzy negują skuteczność i zasadność szczepień i którzy nie szczepią się bez poważnego powodu będą odpowiedzialni za przedłużanie się pandemii w Polsce i śmierć niewinnych osób.

 

Jak informuje m. in. Kantar - jeden z największych podmiotów zajmujących się badaniami rynku i opinii publicznej, ponad połowa Polaków deklaruje, że nie zamierza szczepić się, by nabyć odporności przeciwko SARS-CoV-2. Warto być tutaj w porządku - przy założeniu, że najbardziej mobilni i aktywni członkowie badanej zbiorowości zostaną zarażeni jako pierwsi, próg uzyskania odporności stadnej (nie uwzględniając takich czynników jak wzmożone działania sanitarne, dystans społeczny, itp.) może wynosić nawet około 40 procent. Niemniej, badacze skłaniają się ku twierdzeniu, iż bezpieczniejszą granicą (bardzo ogólną) jest "przeważająca większość" zbiorowości.

W mojej bańce informacyjnej rzadko zdarza się, by ktoś kwestionował skuteczność, bezpieczeństwo szczepionek. To normalne - zadaję się z ludźmi, którzy raczej nie prezentują antynaukowych postaw. Postanowiłem jednak zajrzeć, co dzieje się po drugiej stronie bańki. I szczerze, jestem przerażony. Próbowałem z tymi ludźmi dyskutować - tracąc czas i energię. Cały czas zapominam chyba o tym, że istnieje mechanizm "oblężonej twierdzy" i właściwie, to warto zaczekać aż ona po prostu... spłonie. Tyle, że nie sprzeczamy się o to, czy Zuckerberg jest reptilianinem, czy też nie jest. W grę wchodzi zdrowie wielu ludzi, a także powrót do normalności. Obecna sytuacja męczy nie tylko ludzi, ale również to, co ludzie wytworzyli.

Czytaj więcej: 2021 będzie rokiem tabletów. I może Linuksa

***** szczepionkę

Wiecie, każdy wyskok poza własną bańkę informacyjną jest dla mnie wielką przygodą. Ale czasami i ogromnym rozczarowaniem - chociażby z powodu postaw ludzi. Przejrzałem kilka większych grup, gdzie publikowane są posty na temat szczepień, szczepionek - nie są to jednak grupy naukowe / popularnonaukowe. Są to raczej ogólne zbiorowiska użytkowników Facebooka, gdzie ludzie wymieniają się treściami. Co widzę? Ciemność widzę.

Przepraszam Was, jestem zażenowany treścią niektórych z tych wypowiedzi. To nie jest tak, że wybrałem jedynie mniejszościowy wycinek rzeczywistości i "kręcę Małysza", że jest źle, bo Polacy nie chcą się szczepić. W tych miejscach ludzie dosłownie plują się masowo, gdy podnosi się temat szczepień. Nieliczni rozważni są dosłownie pacyfikowani przez większość, która szczepień nie chce - uważając je nierzadko za wytwory diabła samego. Mikroczipy, Gates, Big Pharma, NWO i tak dalej. O, wódka najlepiej zabija koronawirusa. Powiedziałbym coś na ten temat, ale nie chcę nikogo obrażać.

Przy stole: też ***** szczepionkę

Przecież od tego jest szczepionka? Relacja nie moja, aczkolwiek znamienna. Wiem, że bloger może napisać cokolwiek, co mu się podoba i oznajmić, że "prawda, tak było, nie zmyślam". Liczę jednak na zaufanie.

Wyobraźcie sobie, że siedzicie przy stole - podchmielony już zapewne, około pięćdziesięcioletni facet twierdzi, że cały ten koronawirus to totalna ściema dla maluczkich. Ktoś zaprojektował ten patogen, wypuścił go w świat pod pretekstem wyszczepienia ludzkości. Po co? Bo mikroczipy. Szczerze? Nie lepiej by było chować te mikroczipy w tabletkach przeciwbólowych spożywanych regularnie przez rzesze obywateli świata? Dałoby się przecież coś takiego zrobić. Ale, nie będę tutaj burzył światopoglądu człowieka, który świat ogarnia na tyle, na ile przedstawi mu to jego kulawy newsfeed.

Wtóruje mu do tego osoba stanu duchownego, kobieta. Szczepienia mają być "Planem Bestii", by wprowadzić zło do świata. Chorzy na COVID-19 to statyści (Taaak? Jestem doskonałym statystą - znaczy byłem...). COVID-19 nie istnieje. Koronawirus nie istnieje.

Kto jest winien?

Po pierwsze - środowiska antyszczepionkowe. Uważam (i mówię to z pełną świadomością treści tegoż), że za dystrybuowanie szkodliwych z punktu widzenia zdrowia publicznego, dezinformujących i niezgodnych z aktualną wiedzą naukową materiałów powinien być paragraf i sowita kara. Wolność słowa? To nie jest ścierka, żeby nią wycierać każdy brud. Tak dla ścisłości.

Po drugie - rząd. Oczywiście, muszę zauważyć fakt, iż prezes partii rządzącej zdaje się być zwolennikiem szybkiego wdrożenia szczepień (bardzo dobrze, gratuluję). Doceniam również starania Orlenu, który mocno promuje szczepienia. Tyle, że rząd ponosi pewną winę w tym, co się stało. Niejednoznaczne komunikaty, sprzeczne sygnały (tego nie zrobimy, ale za chwilę jednak zrobimy), ogólny bałagan komunikacyjny. Dodajmy do tego fakt, że ludzie są świadomi zaniedbań rządu w kontekście ograniczania skutków pandemii (wskaźnik pozytywnych wyników względem liczby wykonanych testów), a także niekonsekwencji i idących za tym uciążliwości (które męczą ludzi - ale to niekoniecznie wina rządu). Wszystko to owocuje bardzo przykrym mimo wszystko denializmem.

Mieszanka iście wybuchowa. Dodajmy do tego jeszcze bańki informacyjne i to, że... niektórzy ludzie mają zwyczajne braki w wyedukowaniu. To raz. Dwa - nie są ciekawi świata - dla nich zaczyna się on od gazet, a kończy na telewizji. Tyle. Zero innych ambicji w kontekście zdobywania nowej wiedzy.

Przeraża mnie jednak fakt, że nie chodzi tutaj jedynie o dojrzałych ludzi, którym można co nieco wybaczyć. Wśród "antyszczepów" są również ludzie młodzi, którzy powinni być ostoją normalności w tej kwestii. I ci właśnie ludzie - bardziej aktywni społecznie powinni być bardziej odpowiedzialni - a nie są. Wypada mi zakończyć ten wpis stwierdzeniem, które jest moją opinią (jak większa część materiału). Ludzie, którzy negują skuteczność i zasadność szczepień i którzy nie szczepią się bez poważnego powodu będą odpowiedzialni za przedłużanie się pandemii w Polsce i śmierć niewinnych osób.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu