Felietony

Chyba oszalałem, bo rzuciłem wszystko i przeniosłem się na farmę

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

13

Nigdy nie byłem fanem gier typu indie i uważałem, że to na ogół fajne pomysły, których twórcy nie są w stanie w pełni zrealizować. Tymczasem odłożyłem praktycznie wszystkie duże gry i ostatnich kilka dni spędziłem na wirtualnej farmie. Stardew Valley na Nintendo Switch to jedna z najlepszych rzeczy, w jakie grałem w tym roku.

- ej, ta gra o farmie jest coś warta?
Zapytałem znajomych, którzy jakiś czas temu opowiadali, że zagrywają się w Stardew Valley na PC
- świetna, za 56 złotych grzech nie grać. Szczególnie, że na Switchu może być idealna ze względu na mobilność

Odpowiadali
- ok, ale nikomu nie mówcie, że kupiłem indyka. Szczególnie, że to port z PC.

Pierwsze posiedzenie ze Stardew Vallej zacząłem w dzień premiery, w czwartek. Jakoś w okolicach godziny 22, bo dopiero wtedy miałem chwilę wolnego. Skończyłem przed 3 - i to tylko dlatego, że w piątek wypadało być chociaż minimalnie przytomnym.

Podobnie było przez kolejne 3 noce, ostatecznie weekend zakończyłem z około 17 przegranymi na Switchu godzinami. W odstawę poszły wszystkie duże produkcje, w tym Destiny 2, które od premiery ogrywam prawie codziennie ze znajomymi. (glównie pvp, po godzince, półtorej przed snem). Sam tak naprawdę nie wiem jak to się stało. Dawno bowiem nic tak mocno mnie nie wkręciło od pierwszego włączenia. No i hej, to indyk - czyli gatunek, który omijam szerokim łukiem.

Powoli, relaksuj się

Młody korpo-szczur dostaje w spadku po dziadku kawałek ziemi pod miastem. W związku z tym rzuca wszystko, cały ten stres i pęd za pieniądzem przenosząc swoje życie na małą farmę na uboczu tytułowego miasteczka Stardew Valley. Recenzję wersji PC mogliście przeczytać na Antywebie w ubiegłym roku. Ba, sam ją czytałem i w myślach śmiałem się z Kamila, że gra w takie głupoty, gdy na rynku jest tyle świeżych hitów.

Kamil przepraszam, że śmiałem się z Ciebie w myślach. Stardew Valley jest kapitalne.

Nie jestem targetem dla tego typu gier. Ja szukam w nich emocji, akcji, przygody, niesamowitych bohaterów i opowieści. Dlatego już sam zamysł uprawiania farmy kompletnie do mnie nie przemawia, szczególnie że jak byłem mały i rodzice mieli działkę, to nigdy za nią nie przepadałem. Tymczasem swoją farmę w przenośnym Stardew Valley uwielbiam i gdy tam jestem, kompletnie zapominam o problemach codzienności.

Co wciąga w Stardew Valley?

Powolna, czasochłonna rozgrywka. To nie jest tak, że w miarę dobrze prosperującą farmę da się stworzyć w kilka godzin. SV zjada mnóstwo czasu, zabawne jest jednak to, że kompletnie nie odczuwałem jego upływu. Dlatego też Switch jest idealną platformą dla tej produkcji. No bo godzinka gdzieś w komunikacji miejskiej, godzinka w kuchni gdy akurat doglądacie kotletów. Włączenie przenośnej konsoli trwa moment, nie trzeba nigdzie w konkretnym miejscu siadać, uruchamiać telewizora, „rozkładać się do grania”. Dlatego przenośniak był strzałem w dziesiątkę.

Poza samymi warzywami i dbaniem o wirtualne zwierzęta, kilkanaście godzin w Stardew Valley oznacza rozpoczęcie przynajmniej kilku znajomości, których następnie należy doglądać. Ale i tu wszystko dzieje się w żółwim tempie. I to właśnie żółwie tempo jest jednym z największych atutów gry. Ona relaksuje, zamiast dokładać nerwów.

Na Nintendo Switch nie ma gier

Ostatnio na Twitterze popularne zrobiło się wklejanie dość pokaźnej listy produkcji dostępnych na Switcha z dopiskiem, że na ten sprzęt nie ma gier. Bo w sumie to prawda, generalnie nie ma dużych hitów od Nintendo, to znaczy kilka jest, ale to wciąż za mało. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że konsola musi się rozpędzić i zasadniczo tendencja będzie zwyżkowa. Ale jeśli do takiej skromnej biblioteki podchodzi osoba, która jest w stanie przeznaczyć codziennie po 6-8 godzin na granie, szybko się z nią upora.

Kiedy indyki trafiają na PlayStation 4, omijam je szerokim łukiem. I nie będę tego zmieniał - natomiast jeśli chodzi o Switcha, zamierzam dać im szansę. Głównie ze względu na mobilność platformy. Nie jestem w stanie wskazać jednego konkretnego powodu, ale w takie małe produkcje gra się na Switchu wręcz idealnie. Wyglądają fajniej, pasują do wyjazdów czy leżenia na kanapie z konsolą w ręku. Są świetną odskocznią o dużych produkcji - teraz rozumiem dlaczego ubolewano, że SV nie trafiło swego czasu na PlayStation Vita. Mogłoby się tam okazać hitem.

Mam nadzieję, że przez kolejne tygodnie gra w wersji na Switcha będzie się sprzedawać rewelacyjnie, jest bowiem warta swojej ceny. Dlatego też jeśli macie przenośną konsolę Nintendo, pędźcie do sklepu i bierzcie ten tytuł jak najszybciej. To jedna z najlepszych produkcji dostępnych na ten sprzęt.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu