Biznes

Trafiła kosa na kamień - Apple i Xiaomi mają mocnych rywali na smartfonowym rynku

Maciej Sikorski
Trafiła kosa na kamień - Apple i Xiaomi mają mocnych rywali na smartfonowym rynku
23

Po premierze dużych smartfonów Apple weszło na biznesowy szczyt, pod względem liczby sprzedanych urządzeń dogoniło Samsunga, zarobiło przy tym wielkie pieniądze. Jednym z rynków, który napędzał ten sukces, były Chiny, o których Tim Cook powiedział, że możliwości są po prostu nieograniczone. Apple błyszczało w Państwie Środka, gwiazdą było też "chińskie Apple", czyli Xiaomi. To już jednak przeszłość - obaj producenci są w gronie największych graczy w Chinach, lecz muszą się zmagać z konkurencją rosnącą w siłę.

Sprzedaż smartfonów w Chinach w drugim kwartale 2016 roku wzrosła. Nieznacznie, ale jednak - tak przynajmniej wynika z analiz zaprezentowanych przez firmę IDC. Wynika z nich, że w ciągu trzech miesięcy udało się tam sprzedać ponad 111 mln smartfonów. Porażająca liczba, ale trzeba mieć na uwadze, że mówimy o najludniejszym kraju świata. Każda firma chce tam zaistnieć, dostarczyć swoje towary: od producentów mleka, przez dostawców maszyn po marki luksusowe. Nie może dziwić, że Apple bardzo zależało na zakorzenieniu się w Państwie Środka. A gdy już firma z Cupertino weszła do tego kraju, to szybko powędrowała na szczyt: jej fablet sprzedawał się świetnie i pozwolił producentowi zostać liderem sprzedaży. Ostatnio sprawy wyglądają jednak gorzej.

W poprzednim kwartale Apple zamykało piątkę największych graczy. Z jednej strony może dziwić ta słabsza postawa, z drugiej trzeba mieć na uwadze, że zbliżamy się do premiery nowego iPhone'a: spadki sprzedaży obecnego flagowca są globalne, klienci czekają na nowy sprzęt. Po premierze będzie lepiej i Apple wejdzie na wyższą pozycję? Cóż, to zależy przede wszystkim od firmy i tego, co przygotowała na jesienny pokaz. Jeżeli to będzie petarda, pojawią się jakieś niespodzianki i czynnik wow, to Chińczycy ruszą do sklepów. Podobnie, jak Amerykanie, Australijczycy czy Europejczycy. Apple gra tu właściwie samo ze sobą, sprzedaż smartfonów z logo nadgryzionego jabłka uzależniona jest nie tyle od konkurencji, co od formy amerykańskiej legendy.

Chińczycy dominują

Apple ma silną pozycję, lecz nie zdominowało tego rynku. Aż 4 z 5 graczy z pierwszej piątki to chińscy producenci. Co ciekawe, firmą o globalnym zasięgu jest tylko Huawei. Reszta to lokalsi. Widać w tym kilka ciekawostek. Po pierwsze, nie udało się przebić takim producentom, jak Lenovo czy ZTE - wygryźli ich Oppo i vivo. Nie pomogło przejęcie Motoroli od Google, eksperymenty ze smartfonami, tworzenie marek tanich czy premium. Ponownie zadaję sobie pytanie o to, czy ZTE utrzyma się w tym biznesie? Lenovo pewnie bardziej zależy, ale producent infrastruktury może w końcu powiedzieć "pas".

W oczy rzuca się także to, że rynek się konsoliduje, manufaktury tracą na rzecz tych największych. W czołówce brakuje Samsunga, który kiedyś rozdawał karty w Chinach. Firma pewnie odpuściła, bo starcie z lokalsami byłoby kosztowne i prawdopodobnie nie przyniosłoby zwycięstwa. Ciekawe jest to, że aż 90% smartfonów sprzedanych w Chinach w drugim kwartale miało ekran 5-calowy lub większy. Tam już nie ma miejsca na małe smartfony. Ma być tanio, solidnie i "zauważalnie". Trzeba przy tym podkreślić, że cena nie jest już jedynym czy nawet najważniejszym elementem układanki. Równie istotne są rozpoznawalność marki oraz mocny atut technologiczny.

Xiaomi ma kłopot: sprzedaż smartfonów spada

Ten temat poruszałem już kilka tygodni temu: Xiaomi ma kłopot. Strategia nakreślona kilka lat temu i przez jakiś czas przynosząca pozytywne skutki, zaczęła się wyczerpywać. Wcześniej przekonywano, że producent nie rośnie globalnie, bo ma kłopoty z ochroną patentową (i jednoczesnym kopiowaniem rozwiązań innych). W Chinach tego problemu jednak nie było, a mimo to Xiaomi mocno straciło w Państwie Środka. Gdy sprzedaż smartfonów Huawei, Vivo, a zwłaszcza Oppo rosła, Xiaomi oddawało im klientów. Z czego to wynika? Konkurencja przejęła niektóre chwyty Xiaomi, rozwinęła np. sprzedaż online, ale jednocześnie dorzuciła coś jeszcze: elementy wyróżniające sprzęt na rynku (Huawei chwali się np. świetną kamerą), rozbuchany marketing czy sieć sklepów.

Xiaomi prowadziło wcześniej sprzedaż smartfonów niskim kosztem, nie wydawało wiele na reklamę czy znane twarze. Inne firmy postawiły na ambasadorów marki, osoby rozpoznawane w Chinach. Ściągają też ludzi do swoich sklepów i na miejscu sprzedają im inteligentne telefony. Sam online to za mało. Xiaomi zauważyło problem i postanowiło działać, w ciągu kilku lat na świecie powstanie tysiąc sklepów na kształt Apple Store. Widać czarno na białym, że można eksperymentować, wprowadzać nowe rozwiązania, lecz tradycja swoje robi. Może dlatego, że jest czasem po prostu wygodna?

Zastanawiam się, czy z tego grona czterech wielkich firm chińskiego rynku jedynie Huawei zrobi karierę globalną? Xiaomi na razie błyszczy tylko w mediach, a i o to ostatnio trudniej. Vivo i Oppo mają ambicje, by ruszyć w świat? Trwanie na lokalnym rynku, nawet tak dużym, jest ryzykowne, o czym świadczy przykład Xiaomi. Swoją drogą, ta ostatnia firma przekonuje, że raport IDC mija się z rzeczywistością, firma przywołuje dane innych analityków i wskazuje, że sprzedała więcej smartfonów. Sprawa ciekawa, lecz to swoisty krzyk rozpaczy. Firma ma to szczęście, że z producenta smartfonów przeobraża się w dostawcę sprzętu z szerokim portfolio, chińskiego Samsunga. Na samych telefonach daleko by nie zajechali.

Rynek może i wielki, może stwarza olbrzymie możliwości, ale gra jest tam naprawdę ostra.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu