Felietony

Sony i Microsoft dają nam darmowe gry, a gracze zamiast to docenić - opluwają

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

66

Nie będę przypominał początków usługi Xbox Live i jej trudów w pokazaniu konsolowcom, że można grać w sieci. Wciąż jednak uważam, że porzucona w kwietniu 2010 roku na pierwszym Xboksie usługa była w pewnym sensie kamieniem milowym w rozwoju sieciowej zabawy na konsolach. Doskonale pamiętam natomiast...

Nie będę przypominał początków usługi Xbox Live i jej trudów w pokazaniu konsolowcom, że można grać w sieci. Wciąż jednak uważam, że porzucona w kwietniu 2010 roku na pierwszym Xboksie usługa była w pewnym sensie kamieniem milowym w rozwoju sieciowej zabawy na konsolach. Doskonale pamiętam natomiast XBL na Xboksie 360 i pierwsze zdziwienie, że za granie w sieci pobierana jest opłata abonamentowa. Przez cały czas, jaki spędzałem przy konsoli Microsoftu płaciłem za złote konto, choć tak naprawdę poza możliwości zabawy w sieci ze znajomymi, korzystałem jedynie z wcześniejszego dostępu do wersji demonstracyjnych umieszczanych w sklepie gier.

Po drugiej stronie barykady było bezpłatne PlayStation Network. I choć nie wymagano uiszczania opłat za sieciową zabawę ze znajomymi, trudno było te dwie usługi porównywać. Ciągłe aktualizacje, zwane konserwacją usługi, zrywające połączenia, brak czatu głosowego poza grami. To były czasy, kiedy sieciowe granie na konsolach sprawdzało się tylko na Xboksie, Sony było daleko w tyle, co oczywiście nie pozostawało w sieci bez komentarza. Można więc było odbierać płatny abonament Gold jako gwarancję dobrze działającej usługi, szczególnie na tle kapryśnego i niepewnego PSN-u.

Wszystko zmieniło się w czerwcu 2010 roku

Wtedy właśnie swój start miała usługa, którą dziś nazywamy PlayStation Plus. Po uiszczeniu miesięcznej opłaty (podobnie jak w Xbox Live), gracz otrzymywał dodatkowe funkcje usługi. Ale nie możliwość grania w sieci, bo ta wciąż była darmowa. Otrzymywał darmowe gry. Nie miało znaczenia, że przecież płacił za nie w abonamencie. Dostawał gry - i to nie byle jakie. Najpierw Wipeuouta HD, później mniejsze produkcje, by na przestrzeni kolejnych miesięcy i lat ściągać przez usługę jedne z największych hitów generacji. Nikogo nie interesowało wtedy, że przecież Xbox Live działa lepiej, wygodniej gra się w sieci, jest głosowy czat. PSN miał darmowe gry, Sony było wynoszone pod niebiosa. Czegoś takiego w świecie konsol jeszcze nie było.

W połowie 2013 roku Microsoft postanowił powalczyć w ten sam sposób. Fable III, Assassin’s Creed II, pierwszy Crackdown, Dead Rising 2. To tylko kilka gier, które trafiły do usługi Games with Gold (Fable III jeszcze jako „pilot” usługi). Zaczęło się więc konkurowanie o przychylność graczy, którzy cały czas traktowali opłacane w abonamencie gry jako darmowe. W przypadku Xboksa trudno się temu dziwić - nagle przestaliśmy płacić tylko za możliwość grania w sieci, gry były więc naprawdę fajnym prezentem dla abonentów. Ostatecznie również w 2013 roku Sony ogłosiło, że sieciowa zabawa na PlayStation 4 będzie płatna, zrównano więc w pewnym sensie obie usługi, jej funkcje i możliwości.

Łaska abonenta…

…na pstrym koniu jeździ. Doskonale pamiętam zachwyty. No bo jak tu się nie zachwycać, skoro w usłudze PlayStation Plus posiadacze PlayStation 3 dostawali takie hity, jak Deus Ex: Human Revolution, Dead Space 2, Batman: Arkham City czy BioShock 2. W Games with Gold też trafiały się świetne produkcje - Dishonored, Halo: Reach, Battlefield: Bad Company 2. Jedne starsze, długie młodsze. Jeden miesiąc było lepiej, drugi gorzej. Obie konsole miały duże biblioteki, pełne świetnych gier, naprawdę było więć w czym wybierać. Aż zaczęły pojawiać się gry na PS4 i Xbox One.

Co się działo w komentarzach na profilach obu firm albo w branżowych portalach? Gdyby podliczyć ile osób w naszym kraju deklarowało już rezygnację z PS+, zostałoby w usłudze pięciu Polaków na krzyż. A ile jadu i nienawiści można było w tych komentarzach znaleźć. Od wyzwisk, przez mieszanie firm z błotem. No bo nikt nie chce dać za darmo świeżyć produkcji, w które jeszcze półtora roku temu wpompowano miliony dolarów. Może dlatego, że to właśnie one sprzedają konsole obecnej generacji. Naprawdę ktoś się spodziewał, że rok czy niecałe dwa lata po premierze którakolwiek z firm wrzuci do usługi z „darmowymi grami” hity AAA? Obserwując reakcje graczy na ogłaszane co miesiąc tytuły zastanawia mnie jedno. Wszyscy cieszyli się, że obie firmy (a przede wszystkim Sony) otworzyło się na „indyki”, czyli mniejsze indie gry niezależnych twórców. Skoro nie chcecie ich w Plusie, nie kupiliście ich do tej pory, to po co one są w PSNie? Żeby wisiały bezsensownie w ofercie? Na to wygląda. Tak zazdrościliśmy graczom PC-towym, w końcu na Steamie był dostęp do niezależnych gier. A teraz nie chcemy ich nawet za darmo. Za darmo, bo skoro obie usługi mają płatny tryb zabawy sieciowej, gry są bonusem.

Mam wrażenie, że kiedy gracze dostają palec, próbują ugryźć całą rękę. O ile jeszcze w przypadku PlayStation 3 i Vity jestem w stanie to zrozumieć (darmowe multi), jeśli chodzi o konsole obecnej generacji już nie. Gdzieś w ich głowach (głownie polskich, bo te komentarze co miesiąc śledzę) ubzdurało się, że płacąc abonament płacą za gry w Plusie. Nie moi mili - skoro obie firmy jasno powiedziały, że granie w sieci jest płatne, darmowe gry są już tylko dodatkiem. Któregoś dnia coś pęknie i te mogą zniknąć, skoro tak się Wam nie podobają - bo przecież nie chcecie ich „tknąć nawet patykiem przez szmatę” (autentyczny komentarz). Możecie przecież głosować portfelem i nie płacić abonamentu. Ale wtedy nie pogracie w sieci. No, ale przecież możecie przesiąść się na PC, tam zabawa w sieci jest darmowa.

Ostatnie lata pokazały, że wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom graczy nie zawsze ma sens, nawet jeśli na pierwszy rzut oka buduje fajne relacje. Było płatne multi na Xboksie 360? Akceptowaliśmy. Dodano darmowe gry - nagle gracze zieją nienawiścią do dostawców obu sieciowych usług. Bo te akurat w danym miesiącu nie spełniły ich oczekiwań. Nieistotne jest to, że przez ostatnie miesiące i lata dostarczyły masę świetnych gier, za darmo (w ramach abonamentu, ale jednak za darmo). Liczy się tu i teraz, tak? Gdyby Sony za czasów PS3 nie dało darmowych gier, nie zrobiłby tego również Microsoft. Japoński koncern zapowiedziałby płatną zabawę sieciową na PS4 i też musielibyśmy to zaakceptować. I niby za co miałaby się na niego wylać fala hate’u, skoro konkurencja od lat robiła dokładnie to samo?

Za konsolową zabawę w sieci płacimy abonament i musimy się z tym pogodzić. Proponuję też brać co dają i mieć nadzieję, że któregoś dnia zaczną pojawiać się w obu usługach AAA na konsole obecnej generacji. A niektóre z mniej znanych gier naprawdę dają frajdę i warto je pobrać, a następnie ograć. Ja dzięki Plusowi zainteresowałem się „indykami”. Pozostaje mi jedynie współczuć administratorom obu polskich profili na Facebooku. Ale niestety za obecny stan rzeczy Microsoft i Sony same są sobie winne. Nie dlatego, że nie dają AAA na PS4 i X1. Dlatego, że chciały zrobić graczom przyjemność i w ramach abonamentu wprowadziły darmowe gry.

grafika: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu