Felietony

Social media to także głos naprawdę wkurzonych Polaków

Jakub Szczęsny
Social media to także głos naprawdę wkurzonych Polaków
11

Umówmy się, jako naród lubimy narzekać. Ja nie jestem w tym temacie lepszy. Jak zima, to za zimno i wiatr w oczy wieje. Jak lato, to wyję, że jest upał i zaraz się roztopię. Autobus jedzie za wolno, połączenie z Internetem albo nie działa, albo działa wolno i tak wkoło Macieju. Polacy potrafią jedna...

Umówmy się, jako naród lubimy narzekać. Ja nie jestem w tym temacie lepszy. Jak zima, to za zimno i wiatr w oczy wieje. Jak lato, to wyję, że jest upał i zaraz się roztopię. Autobus jedzie za wolno, połączenie z Internetem albo nie działa, albo działa wolno i tak wkoło Macieju. Polacy potrafią jednak narzekać w sprawach jak najbardziej słusznych - lektura kilku fanpejdży na Facebooku potrafi uświadomić, że to nie jest tak, że na niektóre systemowe niedoróbki godzimy się bez mrugnięcia okiem. Problemy ważne i palące potrafimy dostrzec i co ważne - celnie je punktować.

W więzieniach jedzą lepiej - polskie szpitale zamiast leczyć, wykańczają

Są wyjątki poza tym stwierdzeniem - fakt niezaprzeczalny. Mimo istnienia prywatnych, bardzo drogich klinik, niektóre szpitale państwowe dają pod tym względem radę i serwują znośne posiłki. Ja rozumiem, że szpitale mają problemy finansowe i wśród licznych dziur budżetowych trudno uciułać odpowiednią sumę na wyżywienie pacjentów. Ale... szpitale mają leczyć. Odpowiednie żywienie to również element leczenia i nie dziwię się, że Polacy bardzo niemile wypowiadają się o tej kwestii pobytów w szpitalu.

Ja również mam bardzo smutne doświadczenia z państwową służbą zdrowia. Kolejki, jakość leczenia to temat na zupełnie inny wpis, wątpię też, by nadawał się na Antyweba. Niemal rok temu przebywając w szpitalu z powodu konieczności przejścia pilnej operacji na kręgosłupie doświadczyłem, czym jest "szpitalna nędza". Całe szczęście odpowiedni zapas jedzenia przygotowałem tuż przed udaniem się na oddział. Dodatkowo, w czasie, gdy przebywałem w placówce, zgodnie z ustawą, podczas ważnych świąt w Polsce sklepy są nieczynne. Kto nie zaopatrzył się wcześniej ten gapa, w dodatku głodny.

Chłop, u którego nie widać kości, jedzący na śniadanie około trzy razy tyle otrzymuje dwie kromki chleba, cieniutko pokrojony ser (rarytas) i malutką porcję masła. Do tego zimna kawa zbożowa. Deser? Owoc? Gdzie tam. To kompletny posiłek - tak według szpitali wygląda "Śniadanie jedz jak król...".

Z powodu powszechnego rozgoryczenia tym aspektem pobytu w szpitalu utworzono fanpejdż "Posiłki w szpitalach". Na tej stronie zobaczymy, że inni mają często o wiele gorzej, niż my. Najbardziej frustrują dania serwowane przyszłym matkom - bezpłciowe, podane w barbarzyński sposób, zwyczajnie niezdrowe i wyglądające, jakby je ktoś zjadł, wypluł, pogrzebał w nich widelcem i zaserwował na oddziale. Dramat. Wśród tych smutnych postów znajdują się jednak perełki - nie tylko z zagranicy, ale i z Polski. Problemem jest to, jak szpitale rozwiązują kwestię żywienia pacjentów. Na dostarczanie posiłków rozpisuje się przetargi, w których głównym kryterium nie jest jakość, dopasowanie się do określonych zasad zdrowego żywienia. Cena przesądza o zwycięzcy przetargu - efekty widać podczas rozdawania szpitalnych posiłków.

Zwierciadło wyborczego niezadowolenia

Nie tylko fanpejdże, nie tylko Facebook. Przed jakimikolwiek wyborami na wyższym szczeblu wypowiedzi użytkowników wspomnianego wyżej Facebooka czy Twittera często dotyczą aktualnej sytuacji kraju, opinii na temat danej opcji politycznej, czy osoby polityka. Nie inaczej jest przed wyborami prezydenckimi - obecnie urzędujący Prezydent Rzeczypospolitej przede wszystkim w mediach funkcjonuje jako bezduszny, napasiony i oderwany od rzeczywistości polityk, a jego konkurent w II turze, Andrzej Duda to człowiek, który bez wsparcia PR-owców nie dałby rady zgromić ubiegającego się o reelekcję Bronisława Komorowskiego w pierwszej odsłonie "czasu wyboru". Na Twitterze co rusz przewijają się publikacje wskazujące na grzeszki jednego i drugiego polityka, sugestywne infografiki, mniej lub bardziej nienawistne publikacje w przynależących do pewnej opcji mediach. Fakt jest taki, że Polacy są zmęczeni tym, co dzieje się w kraju, a to, co dzieje się w mediach społecznościowych to świetny materiał do tego, by tezę o zrezygnowaniu obywateli potwierdzić. Wyrastające jak grzyby po deszczu fanpejdże, czy nośne tagi - np. "#CoNaToBronek" to jedne z wielu sposobów na uzewnętrznienie swoich przemyśleń, czy też wątpliwości pod kątem jednego lub drugiego kandydata. Cały czas głośno jest o bardzo dobrym wyniku Pawła Kukiza, media chwytają ten haczyk i upatrują w tym potencjał do stworzenia partii lub silnego ruchu społecznego.

Internauci dbają o zdrowie dzieci

Z przykrością muszę stwierdzić, że i ja czasem migałem się od zajęć wychowania fizycznego. Jednym z powodów mojego postępowania była m. in. nuda podczas zajęć. "Weźcie sobie piłeczkę i grajcie" - tymczasem nauczyciel albo szedł do kantorka, albo odwalał na ławeczce papierkową robotę. Nauczyciel wychowania fizycznego powinien aktywnie uczestniczyć w zajęciach, wprowadzić obowiązkową, aczkolwiek niewyczerpującą rozgrzewkę. Rolą prowadzącego przedmiot jest to, by aktywizować młodych do wysiłku fizycznego. No, przyznam się. W tej kwestii jestem też nieco leniwy.

Fanpejdż "STOP zwolnieniom z WF-u" ma na celu uświadomienie społeczeństwu, że zajęcia wychowania fizycznego w szkole mają pewien cel. Coraz więcej dzieci cierpi na nadwagę (a i mnie ostatnio przybyło tu i tam...), ogólnie coraz mniej się ruszamy i wiele wskazuje na to, że będzie gorzej. Plaga zwolnień z zajęć WF-u to zły omen dla późniejszej kondycji uczniów szkół podstawowych, gimnazjów oraz liceów. Rola strony na Facebooku polegająca na uświadamianiu oraz kultywowanie aktywności fizycznej to dobra droga. W tym wypadku mało jest narzekania - dużo się dzieje w tym kierunku, by zdecydowanie zły trend jeśli nie powstrzymać, to znacząco go zahamować.

Można? Można

Aby nie zanudzić Was, Drodzy Czytelnicy wieloma przykładami takich akcji w social media - wybrałem trzy mocne przypadki. Ich jest oczywiście dużo, dużo więcej. Celowo pominąłem strony typu "hated", "nie polecam" z uwagi na to, że sygnały od niezadowolonych nie mogą być w żaden sposób zweryfikowane i czasem obrywa się niektórym sklepom lub osobom tylko dlatego, że ktoś miał albo zły dzień, albo w ogóle życie skarżącego się jest zwyczajnie złe. Cieszę się natomiast, że Internet oprócz zdjęć kotów, filmów z mniej lub bardziej bolesnymi failami oferuje także naprawdę pożyteczne akcje społeczne. To jest właśnie siła Internetu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu