Felietony

Śledzi mnie 24 godziny na dobę i już sporo o mnie wie

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

14

Technologie ubierane w dość powolnym tempie zdobywają uznanie użytkowników. Sam do niedawna byłem osobą, która w pewien sposób opierała się inwestycji w tego typu gadżet, ponieważ podobnie jak inni nie byłem w stanie solidnie uargumentować faktu jego posiadania. Korzystając z okazji postanowiłem jednak obrać jedną z dwóch możliwych ścieżek i tak na jednym z moich nadgarstków od kilku dni znajduje się opaska Jawbone UP24.

Mówiąc o dwóch dostępnych kategoriach produktów na myśli miałem urządzenia fitness, czyli opaski śledzące naszą aktywność oraz smartwatche – „mądre zegarki”, które zdaniem wielu lada moment staną się takim samym hitem co smartfony.

Choć w teorii zdecydowanie bardziej byłbym zainteresowany zakupem smartwatcha, to jednak żaden z dostępnych na rynku modeli nie spełnia moich oczekiwań. Rynek ten śledzę ze sporą uwagą zapoznając się z opiniami i recenzjami niemal każdego dostępnego w sprzedaży gadżetu, lecz na ten moment nie odnalazłem takiego, który chociaż teoretycznie byłby tym, czego szukam.

Moją uwagę przykuły więc opaski fitness. Początkowo w kręgu zainteresowań znajdowały się dwa modele – FuelBand SE od Nike’a i Jawbone UP24. Po dokonaniu tzw. „researchu” zdecydowałem się wybrać tą drugą opaskę z kilku ważnych powodów. Dość istotną rolę odegrał tu wygląd każdego z gadżetów. Choć FuelBand SE oferuje nam w pewien sposób „zamkniętą” obudową (przez co może wyglądać odrobinę lepiej), to mimo to samo wykończenie i materiały użyte do wykonania opaski nie przekonały mnie do siebie. Opaska towarzyszyć mi przecież będzie przez 24 godziny na dobę, niezależnie od tego czy będę spędzał wolny czas nad jeziorem czy będę musiał „wskoczyć” w garnitur. W każdej sytuacji opaska musi więc prezentować się po prostu neutralnie. Nie przykuwać uwagi na tyle, by nie została odebrana, jako dodatek z przyszłości, ale cieszyć oko, bo jest to przecież pewien rodzaj biżuterii. W mojej ocenie Jawbone UP24 spełnia obydwa te kryteria, podczas gdy opaska Nike’a wygląda jak akcesorium sportowe, niewspółgrające wizualnie z każdym rodzajem ubioru.

Różnica pomiędzy obydwoma opaskami nie ogranicza się oczywiście jedynie do prezencji produktów. Generalnie zadania i funkcje akcesoriów pokrywają się, lecz gdy przyjrzymy się (niezwykle istotnym) szczegółom, to zauważymy, że opaski prezentują zupełnie dwie różne idee.

Nike postanowiło uczynić z każdej aktywności swojego rodzaju grę, w której jesteśmy nagradzani „paliwem Nike”. Sprawdzi się więc to w sytuacjach, gdy każdy nasz dzień przepełniony jest głównie sportowymi aktywnościami. Spacery, bieganie czy gra w piłkę to pierwsze przykłady z brzegu, a co ciekawe punkty doliczane są do naszego konta także za sen. Zazwyczaj aktywowanie śledzenie każdej z aktywności odbywa się manualnie i tak naprawdę na tym kończy się zadanie produktu Nike’a.

Jawbone UP24 "zainteresowane" jest moją ogólną formą, kontrolując ilość pokonanych kroków, czas snu oraz fazy przez jakie w tym okresie przechodzimy. Jeżeli nie będę aktywny przez określony przeze mnie czas (30, 45 czy 60 minut) opaska zawibruje przypominając mi o tym. Skorzystać mogę także z funkcji „power nap”, czyli „energetyzującej drzemki” – wskazać należy wtedy w zaokrągleniu czas jaki możemy na nią poświęcić, ale to opaska zdecyduje kiedy nas obudzi śledząc nasze fazy snu. Na podobnej zasadzie działa budzik i do tej pory mogę o wspomnianych funkcjonalnościach aplikacji napisać jedynie w superlatywach.

Obecność zaledwie jednego przycisku na opasce, diody informującej o aktualnym stanie działania i fantastyczna aplikacja mobilna – tak w skrócie mogę wymienić najważniejsze zalety opaski. Już drugiego dnia po założeniu zupełnie o niej zapomniałem (podobnie jak o aplikacji) i dopiero pod wieczór zajrzałem do zebranych przez nią statystyk. Ostatni tydzień miałem niezwykle aktywny, stąd takie, a nie inne wyniki – niewiele snu i wiele pokonanych kroków to podsumowanie kilku ostatnich dni. Za każdym razem można sięgnąć także po dodatkowe informacje po tapnięciu na każdą z aktywności.

Zauważyłem jednak, że przez pierwsze trzy dni towarzyszył mi odruch zerknięcia na nadgarstek, najczęściej w celu sprawdzenia aktualnej godziny. W odróżnieniu od Jawbone UP2, opaska Nike FuelBand posiada niewielki LED-owy wyświetlacz, na którym po wciśnięciu przycisku wyświetli się czas. Brak tego niewielkiego elementu w opasce Jawbone jest odczuwalny, lecz nie jest to na tyle istotne, bym mógł żałować podjętej decyzji. Do momentu pojawienia się na rynku odpowiadającego mi w większym stopniu smartwatcha, nadal mogę wyciągać za każdym razem telefon z kieszeni. W końcu robię to od dłuższego czasu.

Na sam koniec muszę jednak napisać coś, co zmartwi pewną część osób. Korzystanie z komputera, a przede wszystkim pisanie na klawiaturze z opaską na ręce jest naprawdę niewygodne. Odwrócenie opaski na nadgarstku niewiele nam da, ponieważ po jednej ze stron mamy do czynienia z dwoma końcówkami, które zahaczają o laptopa czy samą klawiaturę peceta podczas poruszania reką, zaś z drugiej strony opaska jest znacznie grubsza, przez co dłoń znajduje się w, nazwijmy ją, nienaturalnej pozycji. To przekłada się na zwiększone napięcie samego nadgarstka i ramienia i prowadzi do szybszego zmęczenia czy zniechęcenia do dalszej pracy. Jak na razie nie odnalazłem na to żadnej „recepty” poza zdjęciem opaski – wtedy jednak nie skorzystamy w pełni z tego, co oferuje.

Przede mną jeszcze kilka, może kilkanaście dni testów możliwości opaski. Wtedy dopiero będę mógł wydać w miarę możliwości miarodajną opinię na jej temat. Dotychczas opaska towarzyszyła mi jedynie podczas podróży. Nadszedł czas, by przekonać się jak sprawdzi się w „szarej rzeczywistości”.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu