Felietony

Przez dwa tygodnie rozmawiałem z nigeryjskim naciągaczem. Jednak to ja okazałem się lepszym oszustem

Grzegorz Marczak
Przez dwa tygodnie rozmawiałem z nigeryjskim naciągaczem. Jednak to ja okazałem się lepszym oszustem
1

Jak wygląda od początku do końca scam na zmarłego krewnego w egzotycznym kraju i gigantycznym spadkiem? Razem z moim nigeryjskim przyjacielem przeszedłem cały proces naciągania mnie na pieniądze. Długo ze sobą pisaliśmy, rozmawialiśmy przez telefon a nawet dostałem zaproszenie do Togo na spotkanie. Ten rodzaj scamu bardzo ewoluował, teraz na poparcie historii są zdjęcia, akty zgonu, kontakt z bankiem, pisma bankowe itp.

Przygoda z moim przyjacielem Sanim (Sani Tony Donald) zaczęła się dość klasycznie. Dostałem mail na temat spadku osoby, która miała tak samo jak ja na nazwisko. Sani był prawnikiem tej osoby i oznajmił mi, że czeka na mnie spadek w wysokości 8,7 miliona dolarów. Klasyczny scam, nie spodziewałem się jednak że kiedy odpowiem na maila dostanę taką porcję informacji

Sani opisując historię klienta, którego zapewne nie jestem krewnym ale może załatwić spadek. Pokazał mi swoje zdjęcia, skan dowodu, zdjęcia z rodziną oraz dyplom prawniczy. Wszystko po to aby się w oczach naiwnej ofiary uwiarygodnić swoją historię. Trzeba przyznać, że Sani nie był oszczędny w słowa. Jego maile były kwieciste, pełne ważnych informacji i wzruszających scen. Zacznijmy jednak od początku czyli wstępniaka Saniego:

Postanowiłem, że zabawię się z naszym scamerem. Moim celem w tej zabawie było poznanie całego mechanizmu naciągania oraz zmarnowanie jak najwięcej czasu złodziejowi. Pierwszy mail od Saniego dostałem dokładnie 5 lutego. Zabawę zakończyłem 19 lutego ponieważ zabrakło mi już pomysłów na to jak dłużej ciągnąć tę komedię. Zanim jednak opiszę resztę mojej korespondencji przedstawiam wam bliżej Saniego i jego rodzinę :

Sani zdradził mi też swoją tajemnicę (ponieważ mi ufał). Jego żona zmarła przy porodzie dziecka a córka ma problemy z nerkami. Nasz dzielny Sani wydaje wszystkie pieniądze aby ratować swoje dziecko dlatego potrzebował ode mnie potwierdzenia czy chcę razem z nim zrobić tę transakcję i odebrać spadek (który w 40% przypadnie Saniemu). Ostatnie zdjęcie z wyżej wstawionych przedstawia Saniego podczas pogrzebu. Sani bał się, że kiedy dostanę całość pieniędzy na swoje konto nie oddam mu zgodnie z jego propozycją jego części. Jakże mógłbym zachować się tak niehonorowo?!? Zapewniłem więc mojego przyjaciela z Togo (potem się okazało, że jest z Nigerii) iż nie ma się czego obawiać.

W kolejne korespondencji Sani przedstawił mi wszystkie swoje dane i poprosił o moje. Wysłałem mu oczywiście to czego potrzebował i czekałem co będzie dalej.

Sani reagował na korespondencje szybko i bez zbędnych opieszałości. Poinformował mnie, że te same dane muszę teraz osobiście wysłać do banku jego klienta na email BANQUEATLANTIQUEFINANCEGROUPE@GMAIL.COM. Nie chciałem aby Sani do końca traktował mnie jak idiotę więc zapytałem czy to na pewno adres banku bo jest w domenie @gmail. Sani wiedział jednak jak zbywać takie pytania :

To jest e-mail działu przekazów, który jest odpowiedzialny za obsługę transakcji związanych z dziedziczeniem, więc prosimy o przesłanie do nich teraz swoich danych, ponieważ już cię przedstawiłem.

Nie chciałem rozczarować Saniego więc szybko wysłałem te zmyślone dane na podany adres bankowy :) I tutaj akcja nabrała tempa. Bank poprosił mnie w swoim jakże oryginalnym piśmie o przesłanie aktu zgonu i innych dokumentów. Szybko więc napisałem do Saniego o pomoc, przecież to on posiada te dokumenty. Sani jakby wiedział co będzie potrzebne bo błyskawicznie je podesłał.


I tutaj zaczyna się najważniejszy element całego przekrętu

Po przesłaniu dokumentów na gmailowy adres bankowy (lol) w odpowiedzi dostałem najważniejsze w tym całym procesie info. Otóż aby cała transakcja została przeprowadzona muszę najpierw opłacić koszty transakcji oraz koszty związane z ponownym otwarciem konta zmarłego. Tak mi to tłumaczył mój Nigeryjski przyjaciel. Razem była to kwota 1650 EUR.

Mówiąc szczerze byłem załamany, nie miałem przy sobie takich pieniędzy. Sani też, choć jak deklarował natychmiast by mi je dał gdyby miał. Wpadłem więc na genialny pomysł. Pożyczę pieniądze z banku! Z tego, który potem przeleje mi te miliony. Pędzę więc do Saniego z dobrą informacją, ale on natychmiast gasi ogień jaki we mnie się rozpalił. Okazało się, że Banque Ataltique akurat w zeszłym tygodniu zawiesił kredyty. Co za pech!

Postanowiłem więc porozmawiać z Sanim przez Skype aby poradzić się go co robić dalej. Sani nie zgodził się na skype ale o dziwo zadzwonił z nr +234 903 281 3930. Nie pytałem go dlaczego dzwoni z Nigeri a nie z Togo aby nie popsuć zabawy. Wspólnie ustaliliśmy, że postaram się wziąć kredy w banku. Sani w między czasie opowiedział mi historię swojej córki. Łezka prawie zakręciła mi się w oku.

Po kilku dniach wróciłem do Saniego przykro informując, że nie dotrzymam terminu danego przez bank. Nie dostałem kredytu! Błagam więc Saniego aby porozmawiał z bankiem i załatwił więcej czasu. I wiecie co? Udało się, Sani był geniuszem negocjacji. Dostałem jeszcze kilka dni w ciągu, których udało mi się uzbierać 500 EUR. Więcej nie dam rady. I znowu objawił się geniusz Saniego. Negocjował z bankiem i wynegocjował, że 500 EUR może być na początek aby sprawa nie przepadła.

Niestety sam zapędziłem się w kozi róg ponieważ teraz Sani oczekiwał przelewu. Był na tyle aktywny, że dostawałem od niego 3 maile dzienne. Myślałem, jak sprawę przeciągnąć i wymyśliłem. Sam stworzyłem fikcyjne polecenie przelewu, ale zrobiłem błąd w numerze konta bankowego. Wysłałem potwierdzenie do Saniego szczęśliwy jak dziecko w Boże Narodzenie. Niestety Sani szybko sprawdził, że jest błąd i zasugerował, że się z nim nieładnie bawię. W następnym mailu wyraziłem szok z powodu tak prostego błędu i obiecałem, że zaraz pobiegnę do banku aby poprawić przelew (pieniądze już wróciły - bo to było błędne nieistniejące konto).

Sani się zgodził! Powiedziałem mu aby zadzwonił do mnie następnego dnia i oczywiście zadzwonił. Niestety nie miałem dla niego dobrych informacji, okazało się że mój bank ma jego nr konta bankowego na czarnej liście. Otóż użyte było ono wcześniej do oszukiwania ludzi. Sani słysząc to, zachował się jak profesjonalista. Powiedział, że takie błędy w bankach się zdarzają. Natychmiast też miał następny genialny pomysł. Możemy pieniądze przesłać przez znajomego Saniego, który jest księdzem! Uznałem, że to wspaniałe rozwiązanie. Sani miał do mnie oddzwonić jak zdobędzie na tę operację zgodę znajomego.

Oddzwonił z dobra nowiną, możemy działać! Ja jednak po dwóch tygodniach miałem już trochę dosyć. Konfrontacja była dość krótka, zapytałem go jak naprawdę się nazywa i czy faktycznie wierzy, że przeleję mu te pieniądze. Początkowo jeszcze się bronił, mówiąc że jeśli mu nie ufam to nie musimy robić interesów. Powiedział, że nie mam tez podstaw aby mu nie ufać - kiedy zacząłem opowiadać o jego gmailowych kontach, podrobionych dokumentach i wszystkim co mnie przez te tygodnie tak bawiło nagle się rozłączył.

Tak oto straciłem przyjaciela i szansę na zostanie milionerem. Bawiłem się jednak świetnie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu