Felietony

Streaming filmów i seriali nie dorasta do pięt streamingowi muzyki. Przepaść jest ogromna

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

5

Wielokrotnie wspominam o tym, że nagminnie oglądam Netfliksa, bo to świetna usługa dla fanów filmów i seriali (no dobrze, głównie tych drugich). Nie oznacza to jednak, że nie dostrzegam problemów streamingu. Ba, czasami trafia mnie szlag. I kiedy patrzę na podobne serwisy audio, dostrzegam kosmiczną wręcz przepaść.

Żyjemy w cudownych czasach

Mój syn prawie zapomniał już o kupowaniu filmów i bajek na płytach DVD/BD. Dlaczego? Bo robiliśmy to dawno temu, kiedy był mały - technicznie więc więcej czasu spędził przy streamingu i VOD, zrezygnowaliśmy bowiem z fizycznych nośników. Tak jest szybciej, wygodniej i zdecydowanie taniej. Ja natomiast pamiętam kupowanie kaset z bajkami Hanna Barbera w okolicznej księgarni, przegrywanie bajek i filmów od braci ciotecznych i częste wycieczki do wypożyczalni kaset. Albo ekscytację kiedy jakiś fajny film lub bajka pojawiały się w telewizji. Mój syn nigdy tego nie zrozumie, bo wychowuje się na Netfliksie i HBO Go, czyli dwóch steramingowych usługach, których używam. Był jeszcze Showmax, ale jak zapewne pamiętacie, niedawno zniknął z polskiego rynku. Jeśli więc porównywać dostępność filmów czy seriali kiedyś i dziś, różnica jest kolosalna. Żyjemy w naprawdę świetnych czasach.

Tu nie ma tego, a tam tego

Przeglądając katalogi usług, których abonamenty posiadamy można odnieść wrażenie, że ich biblioteki są ogromne. Niestety działa to w specyficzny sposób - oglądamy to, co jest dostępne, wybierając z listy produkcji, które posiada dana usługa. Problem pojawia się kiedy mamy ochotę na jakiś film lub serial. Nie wiem jak Wy, ale ja najczęściej “odchodzę z kwitkiem”. O kinowych premierach można zapomnieć, chyba że nadrabiacie zaległości po jakimś czasie i jakimś cudem obraz pojawi się w usłudze, której używacie. A z tym jak sami wiecie bywa różnie - trzeba jeszcze trafić w odpowiedni termin, bo przecież licencje wygasają i filmy znikają. Oferty poszczególnych usług często się też nie pokrywają, więc sporadycznie traficie na sytuacje kiedy coś jest i tu, i tu. Albo filmu w ogóle nie ma, więc trzeba się uciekać do zakupu na jakimś klasycznym VOD. Doceniam oczywiście, że jest taka możliwość, nie trzeba iść po płytę czy kasetę, ale w sumie nie po to płacę kilkadziesiąt złotych miesięcznie za takiego Netfliksa żeby kupować filmy oddzielnie.

Zobacz też: Top 5 najlepszych filmów Netflix

I teraz spójrzcie na streaming audio

Materiały na wyłączność dla Spotify, Tidal czy Apple Music? No jakieś tam niby kiedyś były, ale przynajmniej mnie to nie dotyczy. Biblioteki wszystkich usług są - w przypadku słuchanych przeze mnie gatunków muzyki - na tyle podobne, że nie ma tak naprawdę znaczenia z jakiego serwisu korzystam. Przyzwyczaiłem się do Spotify, lubię ich aplikację, korzystam regularnie od polskiej premiery. No i nie używam iPhone’a, więc Apple Music też sobie darowałem. Przeglądałem Muzykę Play, ale tam też zasadniczo mam to samo co na Spotify.

Premiera nowej płyty ulubionego zespołu lub wykonawcy? W większości przypadków pudełkowa wersja ląduje na sklepowej półce w tym samym czasie co wirtualna w streamingu. Czasem nawet szybciej bo zaraz po północy, a do otwarcia sklepu trzeba czekać albo składać zamówienie przedpremierowe na krążek.

Usługi streamingu muzyki posiadają też lepiej lub gorzej działające mechanizmy rekomendacji - Spotify tworzy na przykład co tydzień Radar Premier, gdzie podrzuca do przesłuchania single z nowych płyt, starając się trafić w gust muzyczny. U mnie przez długi czas sprawdzało się to bardzo dobrze, ostatnio widać jednak, że ważniejsza jest promocja konkretnych artystów i nie ma znaczenia, że nie pokrywa się to z tworzonym przez wiele lat przez algorytm obrazem mnie jako słuchacza. Ale wciąż działa i wygląda to o niebo lepiej niż sugestie Netfliksa. Czasem w “obejrzałeś niedawno coś tam, zobacz też to” jest tak bardzo chybione, że zasłaniam oczy.

Trudno oczywiście porównywać oba segmenty rozrywki, różnią się one praktycznie wszystkim - z budżetami na czele. Nie było, nie ma i nie będzie usługi streamingowej, w której znajdziemy wszystko. Najgorsze jest jednak to, że ta “fragmentacja” cały czas się pogłębia i jedyne czym mogą zachęcać usługi streamingu wideo to produkcje tworzone z myślą o nich. Bo aż przykro patrzeć jak wygasają licencje albo taki Disney zabiera swoje materiały, bo uruchamia własną platformę.

O ile więc zasadniczo nie mam wątpliwości jeśli chodzi o streaming audio, to przy filmach i serialach cały czas zastanawiam się co z tym fantem zrobić. Ostatnio wróciłem do HBO Go, jednak sama usługa jako usługa jest naprawdę słaba - ale jednak biblioteka kusi. Jednocześnie Netflix działa rewelacyjnie, ale wiele rzeczy które chcę zobaczyć pojawia się gdzieś indziej albo nie jest w ogóle dostępne nigdzie poza VOD. O starociach nie wspomnę, tu często zostaje tylko płyta, a bywa że i wyłącznie import.

Gdyby tak kiedyś powstało takie filmowo/serialowe Spotify, gdzie jest praktycznie wszystko i nic nie znika - byłoby idealnie. Kupilibyście abonament do takiej usługi? Jaką maksymalną kwotę bylibyście w stanie za taki streaming zapłacić?

grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu