Motoryzacja

Byłem szoferem w Rolls-Royce i bardzo mi się to podobało

Grzegorz Marczak
Byłem szoferem w Rolls-Royce i bardzo mi się to podobało
38

Przed wyjazdem w wysokie Tatry na Słowację znajomi się ze mnie śmiali. Będziesz jeździł Rolls-Royce - przecież tego samochodu się samemu nie prowadzi, od tego jest szofer. Mieli trochę racji, ale muszę przyznać, że bycie szoferem w takim samochodzie to czysta przyjemność.

Nasza przygoda z Roll-Royce zaczęła się od wieczornego lotu do Koszyc, a następnie ponad godzinnej jazdy mini busem do hotelu u podnóża wysokich Tatr. Do pokoju hotelowego dotarłem po pierwszej w nocy, więc właściwie ten dzień po słowackiej stronie Tatr, był dla mnie bardzo krótki.

Idąc następnego dnia z rana na śniadanie zastanawiałem się, co ja będę mógł napisać po takim wyjeździe. Rolls Royce to marka, którą wszyscy znają, wszyscy znają też historię produkcji tych samochodów, ich renomę itp. Czy samo doświadczenie z jazdy RR będzie na tyle ciekawe aby można było o tym napisać ciekawy artykuł? Teraz już wiem, że był to jeden z najciekawszych wyjazdów motoryzacyjnych na jakich byłem. RR zachwyca pod każdym względem i naprawdę można zazdrościć szoferom, że mogą jeździć na co dzień takim samochodem.

Inny Świat Rolls-Royce

Po śniadaniu mieliśmy krótkie spotkanie, na którym omówiliśmy plan aktywności na cały dzień, a następnie padło hasło - zapraszamy do samochodów, które czekają przed hotelem. Widok zaparkowanych 4 Royceów był naprawdę imponujący, szczególnie, że wśród nich było cabrio z odsłoniętym dachem. Nie podziwialiśmy jednak zbyt długo samochodów z zewnątrz, bo za chwilę każdy zasiadł za kierownicą i ruszyliśmy. Samochody za ponad 1,5 miliona złotych, każdy w obsłudze nie różniący się niczym od zwykłych aut, dlatego też instruktażu nikt nie potrzebował.

Co innego jednak, jeśli chodzi o wnętrze samochodów - z zewnątrz przypominają one wprawdzie bardzo ekskluzywną limuzynę, ale cała magia dzieje się w środku. Spasowanie i wykończenie elementów, drewno gustownie połączone ze skórą i do tego wielka kierownica, która, jak mówił kolega Piotrek z Rzeczpospolitej, przypominała ster w żaglówce. Miejsce dla szofera to jednak zupełnie inna sprawa, bo tak naprawdę wnętrze samochodu skupione jest na osobie siedzącej na tylnej kanapie. Tam mamy do dyspozycji tyle miejsca, że przy 185 cm wzrostu mogłem spokojnie wyciągnąć maksymalnie nogi i przy pochylonym fotelu mógłbym spokojnie spać. Mamy telewizory, telefony i wszystko czego może potrzebować pasażer przy dłuższych i krótkich trasach. Patrząc na luksus i komfort podróżowania RR, nie wyobrażam sobie aby można było się w tym samochodzie zmęczyć podróżą, a już na pewno nie odczuje tego pasażer.

Oczywiście RR to najwyższa półka limuzyn dla wybranych. Koszt samochodu to w granicach 1,5 miliona złotych i więcej. Firma sprzedaje rocznie ok 4 000 aut i jest to bardzo dobry wynik w tej kategorii. Na tyle dobry, że właściciel marki, czyli BMW absolutnie nie żałuje tej inwestycji (BMW zostało właścicielem marki w 2003 roku). W Polsce od niedawna mamy również dealera RR. Na pytanie ile sprzedaje, usłyszałem magiczną sentencję “nie ujawniamy konkretnych liczb”. Dowiedzieliśmy się jedynie, że jest to sprzedaż dwucyfrowa (zakładam, że bliżej jej do dolnej granicy) i co jest, jak się okazuje, bardzo dobrym wynikiem, jak na kraj o tej wielkości i naszych parametrach gospodarczych. Ile się czeka na zamówiony samochód? Odpowiedz jest jedna - to zależy. Od 4 miesięcy do dwóch lat, w zależności od tego jakich modyfikacji wnętrza klient sobie zażyczy a pomysłów klienci mają naprawdę sporo. Jedni chcą mieć własny unikalny kolor skór, inni przynoszą własne drewno którym chcą wykończyć samochód od środka.

No to jazda z Rolls-Royce

Podczas całego dnia mieliśmy okazję sprawdzić jak RR prowadzi się po mocno zaśnieżonych drogach, na autostradzie, podczas ekstremalnych testów ósemek na zaśnieżonej drodze, podczas przyspieszania i gwałtownego hamowania. Odwiedziliśmy więc też specjalnie do tego celu wynajęte lotnisko, gdzie mogliśmy chwilę poszaleć za kierownicą 2,5 tonowych olbrzymów.

RR kojarzył mi się do tej pory z limuzyną i luksusem. W żadnym wypadku nie kojarzył mi się natomiast z szybkością. Po jazdach testowych na lotnisku zmieniłem zdanie. Model Ghost dla przykładu, to 6,6 litrowa bestia z silnikiem V12 o mocy 570 koni mechanicznych i momencie obrotowym na poziomie 800 Nm. To jednak nie wszystko, wersja coupe Ghosta nazywa się Wraith, posiada silnik z 624 koniami mechanicznymi i przyspiesza do setki w 4,6 sekundy.

Już wcześniej podczas jazdy na autostradzie czuć było, że te 2,5 tonowe maszyny potrafią naprawdę “odlecieć”, jeśli chodzi o przyspieszenie. To, co jednak tak naprawdę potrafią, pokazały nam na pasie lotniska. Efekt przyspieszania RR do 250km/h nie jest dość niesamowity. Prędkość nie jest w tym przypadku najważniejsza, najważniejsza jest dynamika i styl w jakim to auto jedzie z taką prędkością. Mały samochód oczywiście będzie jechać podobnie szybko, ale 2,5 tonowy RR?

Tak przyspiesza Rolls-Royce:

Podczas rozpędzania się instruktor w pewnym momencie powiedział mi, że śmiało mógłbym puścić kierownicę i nie namyślając się długo tak też zrobiłem. Oczywiście na kilka sekund, bo nikt nie jest samobójcą. Samochód nie odczuł braku dotyku człowiek i dalej agresywnie przyspieszał, to samo było z hamowaniem. Przy ok 200 km/h usłyszałem aby puścić kierownicę i kontynuować hamowanie. RR zwalniał jak tramwaj na szynach, prosto po linii bez żadnych odczuwalny odchyleń czy lekkich zmianach kierunku jazdy.

Muszę przyznać, że przyspieszanie w 5-6 sekund do setki takim samochodem, to zupełnie inne doświadczenie, niż jazda lekkimi usportowionymi samochodami. Tutaj wszystko odbywa się w “Rolls-Royce style”

Szkoła jazdy Rolls-Royce “Gently”

Instruktorzy, którzy z nami byli podczas całego dnia jazdy, jak mantrę powtarzali słowo “Gently”, bo tak mamy prowadzić Rolls-Royca na drodze. Ma być spokojnie i płynnie aby nasz pasażer nie odczuł nawet odrobina dyskomfortu. Inspektorzy uczący w szkole dla szoferów, pokazywali nam jak trudną sztuką jest takie opanowanie jazdy. Gently oznacza bowiem spokojną i płynną jazdę łączoną z dynamiką samochodu. Tak więc sama sztuka hamowania tak aby przy końcowej fazie samochód nie zrobił nawet minimalnego ruchu wstecz jest czymś naprawdę trudnym do opanowania, szczególnie kiedy mówimy o takiej masie pojazdu. Próbowałem kilka razy i zawsze w końcowej fazie był minimalny ruch do tyłu - za każdym razem słyszałem więc “you fail, try again”.

Nawet przy dynamicznym przyspieszaniu mamy jechać w stylu Rolls-Royce. Nie wywoływać gwałtownych reakcji samochodu i jednocześnie osiągać maksymalne przyspieszenie. Nie wciskamy więc pedału gazu w podłogę - rozpędzamy samochód “Gently”, a następnie po osiągnięciu komfortowego 60km/h, wciskamy pedał do oporu.

Bardzo spodobał mi się ten styl jazdy, nie jest bowiem sztuką przyspieszać w szybkim samochodzie tak aby wszyscy odczuli ciężar prędkości, a wszystko co było na półkach samochodu nagle fruwało po jego wnętrzu. RR nie jest samochodem sportowym i nie takich “doświadczeń” się po nim oczekuje - chociaż nie ukrywam, że potrafi tak jeździć, jeśli tylko mamy taki kaprys.

Podsumowując, przez cały dzień byłem szoferem. Wprawdzie wersja Wraith jest już raczej pojazdem do samodzielnego prowadzenia, to jednak w innych modelach za kółkiem zdecydowanie jest miejsce dla szofera, a nie właściciela. Byłem więc szoferem w jednym z najbardziej luksusowych samochodów na świecie i muszę przyznać, że było to niezapomniane doświadczenie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

motoryzacjaMotoRolls-Royce