Gry

Jedno przejście nie wystarczy, aby w pełni docenić remake Resident Evil 2. Ta gra jest fenomenalna

Artur Janczak
Jedno przejście nie wystarczy, aby w pełni docenić remake Resident Evil 2. Ta gra jest fenomenalna
9

25 stycznia tego roku miała miejsce premiera stworzonego zupełnie od zera Resident Evil 2. Minął nieco ponad tydzień i choć widziałem już prawdziwe zakończenie, to zabrałem się za kolejne poziomy trudności i coś czuje, że jeszcze długo zostanę przy tym tytule. Firma Capcom dopracowała ten tytuł w każdym calu i jako fan nie mogłem sobie wymarzyć lepszej dwójki. Nie zabrakło easter eggów, dodatkowych trybów i kilku ciekawych odniesień, zarówno do serii, jak i popkultury. Ten remake to naprawdę wspaniały kawałek kodu i świetny przykład, jak powinno się odświeżać gry.

 

TEKST MOŻE ZAWIERAĆ SPOILERY

 

Niby stary i znajomy, a jednak inny

Deweloper nie przeniósł wszystkiego z oryginału jeden do jednego, co uważam za dobry ruch. Zdaje sobie sprawę, że dla niektórych to wada, ale sam grając ostatnio w Shadow of Colossus nie czuje, jakbym grał w coś nowego. Tak, tytuł prezentuje się wspaniale, dodano masę elementów wizualnych, ale całość nadal tkwi w erze PS2. Znane taktyki sprawiają, że nie jest ona żadnym wyzwaniem i ta radość z zabawy gdzieś ucieka. Na szczęście z RE2 nie miałem takiej sytuacji. Tutaj już pierwsze minuty wskazują, że Capcom zaprojektował swój tytuł nieco inaczej.

Choć wiele miejscówek jest znanych, tak projekt miasta, posterunku czy laboratoriów to zupełnie inna bajka. Nadal czuć, że znamy te miejsca, ale powiew świeżości jest obecny i aż chce się zaglądać w każdy kąt, tylko po to, aby sprawdzić te wszystkie zmiany. W czasach, gdy królem było pierwsze PlayStation, byliśmy skazani na statyczną kamerę i renderowane tła. Choć otoczenie robiło wtedy wrażenie, to dostrzeżenie pewnych szczegółów było nieco utrudnione. Teraz można się w pełni przyjrzeć, co na biurkach mieli członkowie oddziału S.T.A.R.S., jak wyglądają w pełni trójwymiarowe przedmioty i wiele więcej. To naprawdę wspaniała piaskownica dla kogoś, kto z przyjemnością przechadzał się po terenie Raccoon City.

Strach się bać

Seria Resident Evil nigdy nie była przesadnie straszna. Fakt, jump scare był głównym sposobem na podniesienie adrenaliny, ale gry bardziej skupiały się na klimacie i uczuciu bezradności. Oczywiście, jedynie przy pierwszym podejściu, gdyż za drugim razem schemat mógł się różnić, ale nie na tyle, aby kogoś bardzo wystraszyć. Remake kultywuje tą tradycję, choć w pewnym stopniu robi to lepiej niż masa poprzednich odsłon. Wielkie znaczenie odgrywa tutaj nie tylko oprawa wizualna, ale przede wszystkim dźwiękowa. Jeśli możecie się skupić na tych wszystkich odgłosach, to usłyszycie wiele interesujących rzeczy.

Mowa tutaj o tym, że dany budynek “pracuje”, zgrzyt drewnianych podłóg, krople deszczu uderzające w okna, dzikie wycie z oddali korytarza. Tych elementów jest naprawdę mnóstwo i tworzą niesamowity klimat. Do tego dobra gra świateł, dosadne obrażenia ciała i mnóstwo krwi. Grając tryb Hardcore można w pełni poczuć, że RE2 to prawdziwy Survival Horror. Jeśli zombie, lickery i inne potwory tego nie udowodnią, to zrobi to Tyrant, Mr. X. Ten genetyczny stwór jest bezlitosny, a jego jedynym zadaniem jest zgładzić naszych protagonistów. Kiedyś myślałem, że Nemesis jest przerażający, teraz zmieniłem zdanie. X bije go na głowie, a Birkin, choć w teorii silniejszy, nie zrobił na mnie takiego wrażenia. ”Facet w kapeluszu” umie wywołać ciarki na plecach i sprawić, że dorosła osoba piszczy niczym dziecko.

Pierwsze przejście scenariuszy to zaledwie początek

W ostatnich latach mało która gra sprawiła, bym chciał ją ukończyć wielokrotnie. W przypadku Resident Evil 2 jest zupełnie odwrotnie. Pierwszym powodem jest chęć zobaczenia wszystkich wydarzeń z różnych perspektyw. Samo przejście scenariusza A + 2nd Round to stanowczo za mało. W drugim część sekwencji jest skrócona bądź nieco inna, dlatego całość warto ograć przynajmniej te dwa razy. Dochodzą do tego dwa dodatkowe tryby, gdzie w jednym mamy Hunka, w kolejnym serek Tofu. Przez ten krótki okres udało mi się już przekroczyć 30 godzin, a coś czuje, że wynik ten podwoję.

Mowa o grze, która jest wyłącznie dla jednego gracza, a daje mi więcej, niż niejeden tytuł online. Mam nadzieję, że wielkie firmy patrzą i płaczą, bo podobno tego typu tytuły się nie opłacają? Za wersję deluxe na PC wydałem ponad 200zł i na żałuję tej decyzji. Oprócz dodatkowych strojów otrzymałem również klasyczną ścieżkę dźwiękową, która nadal brzmi fantastycznie. Niby mała rzecz, a cieszy. Możliwość ubrania postaci w “stare stroje” również działa na serce fana i zachęca do dalszej zabawy, a na tym mój zachwyt się nie kończy.

Remake umie chwycić za serce odbiorcy

Choć oryginał potrafił wywrzeć na odbiorcy mocne wrażenie, to przedstawienie fabuły, emocji bohaterów czy reakcje postaci na dane wydarzenia nie były atutem tej gry. PSX miał swoje ograniczenia i to, co daje nam nowy RE2 było po prostu niemożliwe. Odświeżona wersja przedstawia wszystko w zupełnie innym świetle. Można lepiej zrozumieć decyzje danych bohaterów, utożsamić się z nimi, współczuć i wiele więcej. Prostym przykładem może być sprzedawca broni. Wcześniej jego los został przypieczętowany w taki, a nie inny sposób. Remake natomiast pokazuje tego człowieka z innej strony. Jego historia chwyta mocno za serce i nie sądziłem, że te kilka chwil z nim, tak mocno mnie ruszy.

Inaczej patrzymy również na Leona i Claire. Dzięki obecnej technologii widać te wszystkie miny, grymasy, ich emocje. Tego jest naprawdę dużo. Zupełnie inaczej gracz odbiera to, co się z nimi dzieje. Sami też są „innymi ludźmi” niż w oryginale. Tych postaci jest oczywiście więcej, tak samo jak wszystkich sytuacji i mocnych momentów. Najlepiej będzie, jak doświadczycie tego osobiście. Cieszę się, że Capcom mocno „uczłowieczył” modele w swojej grze. Dało się to odczuć już w siódmej odsłonie, a RE2 idzie o krok dalej. Świetnie to widać, chociażby u Annette, Sherry Birkin, a nawet i Ady Wong.

Pewne różnice, są jednak niezrozumiałe

Może to tylko moja wyobraźnia, ale Remake wydaje się nieco mniej nawiązywać do pierwszej odsłony serii. Nie zrozumcie mnie źle, w grze nadal mamy poukrywane zdjęcia i plakaty z bohaterami jedynki, ale jednak czuć trochę, jakby nikt nie chciał mówić o incydencie w rezydencji. Nawet Marvin Branagh o tym nie wspomina, choć przez chwilę wydaje się, jakby chciał zdradzić nieco informacji. Szybko jednak zmienia zdanie i prosi Leona/Claire, aby skupili się na ucieczce z miasta. Capcom nie odcina się zupełnie, ale chyba wolał, aby odbiorca skupił się na wydarzeniach w dwójce. Możliwe, że mają w głowie pełne odświeżenie wszystkich pierwszych części, ale to tylko naciągana teoria. Wydaje mi się jednak, że dla nowych odbiorców warto by było przygotować odpowiednie wprowadzenie, aby nie czuli się zdezorientowani. Nie każdy miał kontakt z serią i o takich osobach też warto pamiętać. Ja doskonale znam genezę wirusów, nowi gracze niekoniecznie.

Na temat Resident Evil 2 Remake można by napisać wiele. To jak zrealizowano strzelanie, wszystkie reakcje przeciwników na otrzymane strzały, ogólna oprawa i wiele więcej, zasługują na pochwałę. Szkoda, że tak mało gier otrzymuje swoje odświeżone wersje na tak wysokim poziomie. Miło więc, że deweloper sprostał oczekiwaniom i dostarczył produkt z najwyższej półki. Jeśli zastanawiacie się nad zakupem, to ten tytuł mogę polecić z czystym sumieniem. Rok dopiero się zaczął, a już mamy świetnego kandydata na tytuł Gry Roku.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu