Recenzja

Recenzja Sid Meier’s Civilization: Beyond Earth – ku lepszemu światu!

Paweł Kozierkiewicz
Recenzja Sid Meier’s Civilization: Beyond Earth – ku lepszemu światu!
18

Koniec z wynajdywaniem koła, metalurgii, czy odkrywania sztuki nawigowania. To wszystko już umiemy. Musimy ruszyć w nieznane, aby kolonizować nowe światy. Nie dlatego, że chcemy, że pcha nas tam jakaś niezidentyfikowana potrzeba pionierstwa. Ruszamy, aby gatunek ludzki mógł przetrwać. Schrzaniliś...

Koniec z wynajdywaniem koła, metalurgii, czy odkrywania sztuki nawigowania. To wszystko już umiemy. Musimy ruszyć w nieznane, aby kolonizować nowe światy. Nie dlatego, że chcemy, że pcha nas tam jakaś niezidentyfikowana potrzeba pionierstwa. Ruszamy, aby gatunek ludzki mógł przetrwać.

Schrzaniliśmy. Można jeszcze użyć bardziej dosadnego stwierdzenia, ale po co? To już nic nie zmieni. Przez lata zdewastowaliśmy Matkę Ziemię, wyssaliśmy jej dobra do cna, zadeptaliśmy każdy jej skrawek. Naukowcy ostrzegali, ale nasza krótkowzroczność wprowadziła cały gatunek ludzki na ścieżkę destrukcji. Teraz stoimy przed wyborem: gnić tu dalej i pozostać jedynie mgnieniem w historii Wszechświata, albo ryzykować i walczyć o przetrwanie w zupełnie nowym świecie. Człowiek jest jak pasożyt – dostosuje się i będzie się rozprzestrzeniał... Damy radę!

Cześć, i dzięki za ryby!

Sid Meier’s Civilization: Beyond Earth niesie ze sobą bardzo ważne przesłanie, które i tak zostanie przez większość graczy zignorowane. Jeśli nie zatrzymamy procesu totalnej eksploatacji Ziemi, to najpewniej za jakiś czas będziemy w tym miejscu, w którym zaczyna się przygoda w najnowszej odsłonie legendarnej strategii 4X. Nasza planeta zacznie osiągać swój kres, a ludzie będą musieli szukać sobie nowego miejsca do zamieszkania.

Dlaczego przekaz gry zostanie zatarty? Paradoksalnie dlatego, że po raz kolejny otrzymujemy świetną produkcję ze studia Firaxis, która spowoduje, że poranek witający nas po nieprzespanej nocy będzie standardem. Przy satysfakcji płynącej z zabawy, nikt nie będzie roztrząsał grabieżczej polityki względem surowców naturalnych Ziemi.

Pomińmy już ten aspekt i zajmijmy się samą grą. Beyond Earth zabiera nas z niebieskiej planety i wysyła w odległy kosmos, abyśmy skolonizowali jedną z planet teoretycznie nadającą się do zamieszkania. Ambitnego planu podejmuje się ośmiu sponsorów, którzy tutaj zastępują znane z serii Civilization narody. Każdy z fundatorów dostarcza nam pewne premie, które mogą okazać się pomocne przy osiągnięciu celu. Dla przykładu, Kolektyw Panazjatycki szybciej buduje tzw. cuda, a ich robotnicy są bardziej wydajni. Polistralia za to ma lepiej rozwinięte możliwości handlowe. Oprócz sponsora, określamy także, jaki typ kolonistów zabieramy na pokład, jaki system wspomagania będzie miał nasz statek oraz jaki dodatkowy ładunek znajduje się w lukach.

Już w tym miejscu warto zacząć zastanawiać się, w jakim kierunku ma podążać nasza nowa kolonia. Czy będziemy stawiać na rozwój ekonomiczny, naukowy, kulturowy czy militarny. Każdy miłośnik strategii może dobrze dopasować warunki startowe do swoich preferencji.

Ostatnim krokiem jest określenie, jaki typ planety chcemy zasiedlić. Tutaj przede wszystkim decydujemy się na jeden zwarty kontynent, albo ziemie poprzecinane akwenami.

Nowy Wspaniały Świat?

Kiedy nasz statek kolonizacyjny osiądzie na powierzchni planety, zaczyna się rozgrywka. Każdy, kto choć raz miał styczność z serią Cywilizacja, powinien szybko połapać się o co chodzi. Ci, którzy grali w Civilization V, mają w zasadzie większość nauki z głowy.

Firaxis przeniósł mechanikę bezpośrednio z piątej odsłony cyklu, co w moim mniemaniu było świetnym posunięciem. Wszystko jest bardzo intuicyjne i proste do zrozumienia, a osoby które wcześniej nie grały w żadną „Civkę”, w mig połapią się co mają robić.

Tradycyjnie wszystko podzielone jest na tury. Wpierw wykonujemy wszystkie nasze działania – przesuwamy jednostki, zlecamy badania, budujemy infrastrukturę, a następnie swój ruch mają pozostali gracze. Warto w tym momencie napisać, że nie jesteśmy jedyną siłą na planecie. Zaraz za nami, na nowym globie osiadają też pozostałe statki kolonistów, a na dokładkę powierzchnię zamieszkują obce formy życia.

Czy można więc określić Beyond Earth jako „Civilization V z nowymi teksturami”, innymi słowy „skok na kasę”? Skądże znowu!

Choć same założenia są bardzo podobne, to jednak sama rozgrywka przebiega w inny sposób. Otacza nas obca fauna i flora, która potrafi być zabójcza dla naszych jednostek. Wiele pól pokrywa trująca miazma, co rusz natykamy się na gniazda obcych, którzy potrafią być bardzo uciążliwi dla rozwoju naszego nowego domu.

Każda kolonia wybiera też jedną z trzech doktryn – każda z nich daje pewne korzyści, ale też wymaga podejmowania konkretnych działań. Harmonia dąży do integracji ludzkości z życiem na nowej planecie; Czystość zakłada pozostanie jak najbardziej „ludzkim” w obcym świecie, a Supremacja skupia się na rozwoju technologicznym i zespoleniu technologii z człowiekiem.

Wspomniałem o pewnych działaniach, które powinniśmy wykonywać. I to jest kolejna nowość w serii. O ile do tej pory „odtwarzaliśmy” losy cywilizacji podążając przez kolejne epoki, tak teraz piszemy nowy rozdział w historii Homo Sapiens.

Gra zawiera cały zestaw najróżniejszych zadań. Część jest uniwersalna, niektóre są mocno związane z poszczególnymi doktrynami. Warto je wykonywać, ponieważ prawie za każdym razem dostajemy spore wynagrodzenie.

Pewnym zaskoczeniem będzie dla wielu nowe drzewko technologii, które w Beyond Earth zmieniło się w sieć technologiczną. Startujemy w samym centrum i zajmujemy się wynajdowaniem nowych gałęzi wiedzy. Dodatkowo, każda z gałęzi ma tzw. liście, czyli wyspecjalizowane obszary wiedzy. Sam pomysł jest świetny, problemem jest za to słaba czytelność całości. Doszukanie się interesującej nas technologii czy budynku do postawienia w gąszczu podobnych ikonek nieraz bywa powodem sporej irytacji.

Nowy Świat, te same złe nawyki

Naszą kolonię rozwijamy w podobny sposób jak robiliśmy to we wcześniejszych grach z serii. Budujemy jednostki robotników, które zajmują się ulepszaniem pól, budowaniem dróg, a w późniejszym etapie eliminowaniem groźnej dla życia miazmy. Powołujemy pod broń oddziały żołnierzy i jednostki zmechanizowane, które bronią naszych granic. Wysyłamy odkrywców, którzy odsłaniają przed naszymi oczami kolejne połacie terenu oraz badają dziwne konstrukcje pozostawione tutaj najprawdopodobniej przez jakąś prastarą rasę. W miastach stawiamy kolejne budynki, wysyłamy kolonistów, aby zasiedlali nowe obszary planety.

Prędzej czy później spotkamy przedstawicieli innych kolonii. Możemy nawiązywać z nimi stosunki dyplomatyczne, podpisywać traktaty o współpracy, handlować. Niestety, ten aspekt pozostał prawie niezmieniony względem Civilization V. Nasi partnerzy do rozmów nadal potrafią się dziwnie zachowywać, wysuwać niezrozumiałe żądania, albo proponować absurdalne kontrakty handlowe. Dodatkowo, wpływ na ich stosunek do nas ma rodzaj doktryny, którą wyznają. Jeśli jest ona zbieżna z naszą, to wszystko w porządku. Kiedy jednak nasze poglądy się różnią, to prędzej czy później możemy liczyć się z tym, że będą nas oczerniać, albo też dążyć do wojny.

I tutaj taka moja refleksja. Ośmiu sponsorów wysłało statki na odległą planetę, aby ratować gatunek ludzki. I co robią Ci wybrańcy? Szybko zaczynają się żreć o głupoty i rozpoczynają wzajemne wyżynanie. Czy to kolejny „sygnał” wysyłany przez twórców? Bez względu gdzie ludzkość zawędruje i tak będzie dążyła do samounicestwienia.

Ku oświeceniu!

Do ostatecznej wygranej prowadzi pięć ścieżek. Część z nich jest uniwersalna dla wszystkich, np. Dominacja, czyli pokonanie wszystkich konkurencyjnych kolonii, inne są zarezerwowane tylko i wyłącznie dla konkretnych doktryn.

Rozgrywkę w Beyond Earth można wygrać m.in. przez transcendencję, czyli zespolenie świadomości ludzi z organizmem, jakim okazuje się planeta. Inną ścieżką jest zbudowanie portalu, który prześle z Ziemi kolonistów, albo też wysłanie na Starą Ziemię jednostek wojskowych, które wskażą nieoświeconym drogę ku lepszemu dobru. Ostateczne cele są kilkuetapowe, dlatego też warto zastanowić się nad ścieżką dosyć wcześnie i jak najszybciej realizować założony plan.

Kiedy ptaszki ćwierkają za oknem...

...a oczy zaczynamy mrużyć od pierwszych promieni słońca, wtedy wiemy, że trafiliśmy na świetny tytuł. Civilization: Beyond Earth ma tę samą „przypadłość”, którą cechują się pozostałe gry z serii. Jeszcze, jedna tura. Jeszcze tylko dokończę budowę jednostki. Jeszcze tylko zaczekam, aż wynajdą tę technologię. Jeszcze tylko... Godziny przy zabawie uciekają prawie niezauważenie.

Civilization: Beyond Earth dostarcza mnóstwa zabawy, czy to w rozgrywce solo, czy w sieciowych zmaganiach. Dużo opcji konfigurujących założenia startowe (od wielkości planety, przez liczbę konkurentów, po długość samej rozgrywki) pozwala każdemu dopasować grę do swoich preferencji. Całość okraszona jest ładną i sugestywną oprawą graficzną i przepięknymi motywami muzycznymi, które nie znudziły mi się nawet po jednorazowym, dziesięciogodzinnym maratonie.

Sidowi Meierowi i jego Firaxis po raz kolejny się udało.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Recenzjarecgry