Recenzja

Recenzja: Oxenfree

Artur Janczak
Recenzja: Oxenfree
7

Uwielbiam produkcje, które przez pierwszych kilka minut nie zwiastują czegoś niezwykłego, a potem następuje pewien przełom. To właśnie on sprawia, że zagłębiam się w świat gry i chcę w nim spędzić swój czas. Mijają kolejne kwadranse, a ja wciąż nie mam dość. Losy bohaterów stają się dla mnie tak fascynujące, że nie ma szans na to, abym zrezygnował, wyłączył konsolę i odstawił pada. Brnę dalej aby zobaczyć, czy finał historii, w której jestem uczestnikiem, będzie równie emocjonujący, co cała opowieść. Takich tytułów nie ma zbyt wiele lub ja mam takie szczęście i nie sięgam po nie. Cieszę się natomiast z zakupu Oxenfree. Gra studia Night School należy do tego wąskiego grona produkcji, które po uruchomieniu przeszedłem na raz i nie żałuję. Wspaniały kawałek kodu.

Indie z wysokiej półki

Oxenfree to prosta przygodówka z elementami sci-fi i świetnym systemem dialogów. Wykreowany świat w technice 2,5D potrafi urzec człowieka, a muzyka oddaje emocje panujące w danym momencie na ekranie. Indyk, który łatwo pominąć wśród tych wszystkich “hitów AAA”. Gra opowiada o losach młodych ludzi, którzy postanowili się wybrać na tajemniczą wyspę, gdzie co roku wiele osób w ich wieku się bawi i pije do nieprzytomności. Taki scenariusz był sercem wielu innych dzieł i wydawać by się mogło, że to kolejna sztampowa historyjka z udziałem młodzieży. Sam początek omawianego tytułu nawet przez chwilę na to wskazuje, ale dość szybko okazuje się, że mamy do czynienia z czymś o wiele lepszym. Pierwsze co wyróżnia Oxenfree to system konwersacji między postaciami.

Główną bohaterką jest młoda Alex, która wraz z przyjacielem Renem i przyrodnim bratem Jonasem idą się spotkać z resztą znajomych na wspomnianej wcześniej wyspie. Rozmowy między nimi są bardzo dynamiczne, a zadaniem gracza jest ich dalszy rozwój. Nad protagonistką pojawią się trzy dymki z opcjami dialogowymi. Nie będą one jednak ciągle dostępne. Po chwili znikną i nie będziemy mieli wpływu na daną sytuację. Bierność nie jest wskazana, ale wszystko zależy od grającej osoby. Najlepiej jest działać tak, jakbyśmy to my mieli coś powiedzieć. Ingerencja w świecie gry niesie ze sobą ciekawe konsekwencje, gdyż można prowadzić konwersacje z innymi bohaterami w prawdziwe naturalny sposób. Ci mogą się na nas obrazić, ucieszyć, bądź zmienić temat. Wszystko jest płynne i realistyczne. Nie czuje się, jakby ktoś na nas coś wymuszał. Jeżeli gracz chciałby coś powiedzieć, to za sprawą Alex może, ale nie musi tego robić. Niby mała rzecz, a strasznie istotna i ciekawa.

Wspaniały system rozmów

Dialogi są z najwyższej półki i nie ma się co dziwić, jeżeli odpowiadają za nie ludzie pracujący wcześniej u Disneya i TellTale Games. Utalentowani pracownicy doskonale wiedzieli, jak stworzyć porządną przygodówkę pozbawioną wad z gier pochodzących z byłych miejsc pracy. Same dialogi to nie wszystko, gdyż ważne też jest, kto je wypowiada, a w Oxenfree profesjonalistów nie zabrakło. Studio zatrudniło taki specjalistów jak: Erin Yvette (Sasha - Tales from the Borderlands), Gavina Hammona (Kenny w The Walking Dead) czy Britanni Johnson (Angel z pierwszych Borderlandsów). To właśnie oni zapewnili omawianej produkcji potrzebną głębię i z przyjemnością się ich słucha.

Wracając do systemu dialogów. Możliwe, że w pełni nie będę w stanie oddać tego, jak dobry jest sposób interakcji w grze studia Night School, bo najlepiej go sprawdzić samemu. Całość działa tak, jak w prawdziwym życiu. Nikt nie będzie sztucznie podtrzymywał tematu, jeżeli ktoś czegoś nie powie lub zacznie się udzielać. Oczywiście, wszystko, co zamierzamy „dodatkowo” powiedzieć jako Alex, będzie niosło za sobą jakieś konsekwencje. Jedne będą mało znaczące, gdyż będą dotyczyć błahych spraw, inne natomiast wręcz ogromne, bo zadecydują o czyimś losie. Wybory na szczęście nie dzielą się na „bez znaczenia” i „śmiertelnie poważne”. Stopniowanie jest tutaj obecne, co również sprawia, że gra wydaje się tak naturalna. To wszystko poznajemy już po kilkunastu minutach obcowania z tym tytułem. Dlatego mnie wciągnął i nie pozwolił się oderwać.

Historia mocno wciąga

Alex, Ren i Jonas docierają dość szybko do swoich przyjaciół. Niedługo potem nasza trójka udaje się do jaskini, gdzie ostatecznie wchodzi jedynie protagonistka i jej przyrodni brat. To właśnie tam dochodzi do aktywacji dziury między wymiarami i rozpoczyna ciąg zdarzeń paranormalnych. Nagle okazuje się, że radio, które mamy przy sobie staje się najistotniejszym przedmiotem na wyspie. Za jego sprawą będziemy mogli komunikować się z nieznanymi istotami, rozwiązywać zagadki, czy słuchać audycji sprzed wielu lat. Poznamy historię pewnej załogi łodzi podwodnej, kilku informacji historycznych, a także rzeczy związanych z tym upiornym miejscem. Podczas przygody będziemy napotykać na rzeczy, których nie da się wyjaśnić, zdarzenia, których nie da się opowiedzieć i niewyobrażalne sytuacje.

Oxenfree nie jest horrorem, to dreszczowiec pełen ciekawych wydarzeń, których warto być uczestnikiem. Deweloper miał dobry pomysł z wykorzystaniem radia, które jest tak kluczowym elementem całej produkcji. Od razu skojarzyło mi się ze Stranger Things i dobrze, że ktoś zdecydował się na takie rozwiązanie. Samej rozgrywki nie ma tu zbyt wiele. Postacie mogą chodzić w dane miejsca, skakać, włączać dane rzeczy i tak dalej. Ich interakcja z otoczeniem nie jest zbyt duża. Można natomiast szukać poukrywanych przedmiotów na całej wyspie. Dzięki nim dowiecie się kilku szczegółów o tym, dlaczego coś dziwnego dzieje się w tym miejscu. Całość można spokojnie określić, jako interaktywną opowieść. Wspaniałą historię z niejednym zakończeniem. Jak wspominałem wcześniej, nasze decyzje będą miały swoje konsekwencje, a jak wielkie, tego dowiecie się na samym końcu. Ja byłem mocno przejęty finałem gry.

Oxenfree to piękno samo w sobie

Malkontenci mogą zarzucić omawianej produkcji średnią grafikę, gdyż ta nie celuje w poziom ostatniego Wiedźmina. Mamy prostą, ale świetnie zaprojektowaną oprawę, która może się podobać. Ja byłem pod wrażeniem wielu scenerii, które teraz zdobią mój pulpit. Nie brakuje też przepięknych efektów specjalnych, przyjemnych dla oka animacji, dobrej gry świateł i innych drobnych, ale istotnych elementów. W sprawie 2D to naprawdę wysoka półka. Nie inaczej jest z udźwiękowieniem. Wiecie już, kto stoi za głosami bohaterów, ale muzyka Oxenfree to również coś wspaniałego. Odpowiada za nią Andrew Rohrmann, znany również jako Scientific American (w skrócie scntfc). Jego utwory wprawiają człowieka w odpowiedni nastrój. Doskonale poradził sobie ze wszystkimi dźwiękami paranormalnymi, audycjami i całą resztą. To właśnie dzięki niemu ta gra jest odpowiednio mroczna i poważna. Autor za sprawą swoich dzieł potrafi budować klimat, sprawić, że dostaniemy gęsiej skórki, a w odpowiednich momentach dojdzie do wzruszenia. Wspaniałe uzupełnienie ciekawej historii, dobrych dialogów i artystycznej grafiki.

Studi Night School doskonale wiedziało, jak stworzyć grę, która mimo tego, że trwa 5-6 godzin, pozostanie na długo w mojej pamięci. Podejmując decyzje za sprawą Alex, mocno odczuwałem ich konsekwencje. Utożsamiałem się z bohaterami i przejmowałem ich losem. Taka relacja w moim przypadku to rzadkość, a jednak się udało. Naprawdę ciężko mi zarzucić cokolwiek temu tytułowi. Jedynie pewne zwolnienia animacji na PS4 mogę uznać za jakiś „minus”. Cała reszta jest bez zarzutu. Tytuł ten nie jest drogi, dostępny także na innych platformach. Kupcie, zagrajcie, a potem podzielcie się wrażeniami. Jestem ciekaw Waszych zakończeń i opinii. Mało jest takich gier. Dajcie zrecenzowanej przeze mnie produkcji szansę, a nie pożałujecie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

IndieRecenzjaps4