Felietony

Recenzja Lenovo Yoga 13 - wyginam śmiało ciało

Piotr Peszko
Recenzja Lenovo Yoga 13 - wyginam śmiało ciało
34

Raz w życiu byłem na zajęciach jogi. Spędziłem godzinę wyginając się w różnych niestandardowych kierunkach, a później tydzień dowiadując się o tym, że mam około 300 nowych, dotkliwie bolących mięśni. Nigdy więcej nie wróciłem na zajęcia, ale wiem, że można się wyginać bardziej niż może się wydawać....

Raz w życiu byłem na zajęciach jogi. Spędziłem godzinę wyginając się w różnych niestandardowych kierunkach, a później tydzień dowiadując się o tym, że mam około 300 nowych, dotkliwie bolących mięśni. Nigdy więcej nie wróciłem na zajęcia, ale wiem, że można się wyginać bardziej niż może się wydawać. To samo potrafi urodzone w październiku 2012 dziecko firmy Lenovo o jakże znamiennej nazwie: Yoga. 

Od testów Sony Vaio Duo 11 miałem dziwne wrażenie, że producenci sprzętu trochę na siłę starają się wcisnąć "dotykowość" Windowsa 8 do swoich urządzeń. W przypadku Sony-ego był to eksperyment, ale Yoga ze swoją klawiaturą i asanami mogłaby się sprawdzić jako sprzęt domowy.

Pierwsze wrażenia

Pomimo tego, że ten tekst odleżał swoje pierwsze wrażenie ciągle mam w głowie. Przyjemnie leżąca w dłoniach pomarańczowa, symetryczna obudowa bez wystających zaślepek bardzo blisko makówkowego unibody sprawiła, że przez chwilę MacBook okazał się jakiś taki nudny i nijaki.

Oczywiście zanim dostałem samo urządzenie sprawdziłem co w nim takiego niezwykłego. No i faktycznie. Wygina się w każdą stronę. Chociaż jest to bardziej obrót połączony z ekranem reagującym na położenie. Z grubsza rzecz ujmując mamy 4 tryby pracy urządzenia. Pierwszy - klasyczny, niczym nie odbiegający od innych laptopów. Drugi w którym komputer stoi jak domek z kart, lub tablet na podstawce. Dobry do oglądania Jamiego Oliviera podczas gotowania. Trzeci tryb, również konsumpcyjny, dla niestabilnych podłoży, czyli wywracamy ekran na lewą stronę, a wyłączona klawiatura służy za podstawkę. No i czwarty, równie bezużyteczny do tworzenia treści, kiedy zamykamy obudowę na lewą stronę i udajemy, że mamy tablet. Dziwna te figury, ale myślę, że mają szansę się przyjąć, zwłaszcza dla ludzi konsumujących dużo materiałów video.

Kolejne wrażenia to oczywiście spojrzenie na monitor i klawiaturę, a te kontrastują bardzo z krzykliwą obudową. Środek jest, ciemnoszary, spokojny i nastawiony na wygodną pracę. Pomimo tego, że ekran nie porywa, to duży touchpad i charakterystycznie dla Lenovo zaprojektowane przyciski nadrabiają braki. Oprócz tego rewelacyjnie sprawdza się gumowana powierzchnia pod nadgarstkami. Jest przyjemnie ciepła, ale nie nagrzewa się w czasie pracy. Mamy więc mezalians krzykliwej pomarańczowej obudowy z wnętrzem dla pisarzy.

W pracy

Jeśli chodzi o samą pracę, to nie ma się tutaj czego przyczepić, procesor 1.7GHz i5, 4GB of RAMu i 128GB SSD radzą sobie z codziennymi zadaniami bardzo dobrze. Niestety nie przepadam za nowym Windowsem i ciężko jest mi się do niego przekonać, więc nie podzielę się wrażeniami dotykowymi.

Co ciekawe, Lenovo Yoga był pierwszym laptopem w moich rękach, który zamiast F-klawiszy ma na stałe włączone przypisane im funkcje (czyli jak w macu), dla mnie bardzo fajny ruch, bo wciskanie klawisza Fn, żeby rozjaśnić ekran jest trochę wkurzające i zbędne. No chyba, że ktoś namiętnie korzysta z "efów" np. w Total Commanderze.

Standardowa praca, w której słuchamy internetowego radia, czasami obejrzymy coś via youtube i ciągle zerkamy czy ktoś nie myli się na facebooku możliwa jest na baterii przez ponad 4 godziny. Jak na tak zgrabne urządzenie nie jest to mało, ale z drugiej strony nie porywa.

Wracając na moment do wygibasów zawiasy na których umocowany jest ekran Yogi budzą zaufanie i czasami aż trochę kuszą, żeby się z nimi zmierzyć, niestety na takie zabawy testy nie pozwalają, a szkoda, bo jestem bardzo ciekawy czy wytrzymają kilkuletnią eksploatację i ciągle będą dawały uczucie pewnego zamknięcia laptopa.

Co mi przeszkadzało?

Jeśli piszemy tekst, wszystko jest pięknie. Niestety odpalenie aplikacji klasy Photoshop powoduje, że nasze ciało atakuje hałas wentylatorów i żar wnętrza. Plus jest taki, że nie nagrzewa się sama obudowa, a więc jeśli po pracy w PSie mamy ochotę coś napisać, to nasze nadgarstki nie będą narażone na przegrzanie. Nie mniej jednak odtworzenie filmu w pozycji urządzenia złożonego jak tablet sprawia, że mamy na kolanach wąską farelkę.

Podsumowanie

Lenovo ma już w swoim arsenale wszystkie kombinacje ekranu i klawiatury odczepiane (Lenovo IdeaTab Lynx), obracane (Lenovo ThinkPad Twist) i wyginane. Brakuje jeszcze zwijanego w rulon, ale może w końcu wyniki sprzedaży pokażą, który z nich najbardziej pasuje klientom i dowiemy się, czy dotykowość nowego systemu operacyjnego może być dźwignią dla hybrydowych urządzeń, które będąc ciągle komputerami dają iluzję wolności wykorzystania,

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

LenovoRecenzjayoga