Gry

Recenzja Contrast - pocztówka z lat dwudziestych XX wieku

Kamil Ostrowski
Recenzja Contrast - pocztówka z lat dwudziestych XX wieku
0

Jestem uczulony na dyskusję pod tytułem „czy gry to sztuka?”. Nie będę tutaj nawet się ustosunkowywał do tego twierdzenia i mam nadzieję, że w komentarzach też zostawicie tę kwestię. Dlaczego w ogóle to poruszam? Ponieważ w kontekście Contrast często padało to stwierdzenie. Niestety, to przykład na...

Jestem uczulony na dyskusję pod tytułem „czy gry to sztuka?”. Nie będę tutaj nawet się ustosunkowywał do tego twierdzenia i mam nadzieję, że w komentarzach też zostawicie tę kwestię. Dlaczego w ogóle to poruszam? Ponieważ w kontekście Contrast często padało to stwierdzenie. Niestety, to przykład na to jak nietypowa warstwa wizualna przykrywa całkiem typową zawartość.

Zapowiada się interesująco. Ciekawy styl graficzny, będący połączeniem techniki znanej z filmów animowanych (szczególnie przywodzi na myśl Gnijącą Pannę Młodą), do spółki z wyraźną nutą noir – całość osadzona jest natomiast w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Wcielamy się w postać Dawn, towarzyszki małej dziewczynki – Didi. Obserwujemy problemy jej rodziny i staramy się pomóc ich rozwiązaniu.

Historia jest bardzo, ale to bardzo prosta. To właściwie mój największy zarzut odnośnie Contrast. Po stworzeniu tak pięknej otoczki aż prosiło się o zasiedlenie tego świata wyrazistymi postaciami i intrygą. Zamiast tego mamy trzy osoby na krzyż i fabułę, a raczej fabułkę, którą można by zmieścić na kartce pocztowej. Contrast jest właśnie taką pocztówką – ładnym obrazkiem, ale tylko na chwilkę. Dostań, zobacz, powiedz „och, jakie ładne” i zapomnij.

Pomysł na rozgrywkę jest ciekawy, ale również niewykorzystany. Dawn może bowiem przenosić się do świata cieni i tak długo jak pozostanie w jego obrębie, porusza się w dwóch wymiarach. Pozwala jej to na pokonywanie przeszkód, rozwiązywanie zagadek, i tak dalej. To naprawdę świetny pomysł, któremu parę razy twórcy dali rozwinąć skrzydła, ale to za mało, żeby zapamiętać Contrast na dłużej.

Zabawa polega właśnie na rozwiązywaniu łamigłówek (bardzo prostych) i  parciu do przodu. Powinniśmy też zbierać światełka (ang. luminous), które czasami nam się przydadzą do odblokowania urządzeń pozwalających przejść dalej. W rzeczywistości „przy okazji’ zbierzemy ich wystarczająco, żeby móc bezstresowo odblokować kolejny etap. Możemy oczywiście się uprzeć i wyszukiwać ich w różnych zakamarkach, ale poza satysfakcją nich na nas nie czeka. Czasami znajdziemy też porozrzucane papiery, plakaty i tak dalej. Mają one drobny związek z fabułą.

Całość jest do przejścia w niecałe trzy godzinki. Jak już wspominałem, Contrast to taka pocztówka. Artystycznie jest bardzo dobrze, technicznie trochę gorzej – drażnią nieco nieostre tekstury, niedoskonałe animacje i okazjonalne glitche. Muzyka z epoki potrafi dobrze nastroić, bardzo muszę też pochwalić grę aktorską. Dzięki niej fabułę Contrast, chociaż prostą i przewidywalną, śledziłem z zainteresowaniem.

 

Recenzowanie Contrast to nietrudna rzecz, zwłaszcza w naszej skali „ocen”. To typowe „poczekaj na przecenę”. Za parę euro warto jest sprawdzić ten tytuł (w PlayStation Plus jest za darmo dla PlayStation 4), zwłaszcza z uwagi na śliczny styl graficzny i urokliwy klimat. Niestety, gra kończy się za szybko i sprawia wrażenie wersji beta, z wyciętą połową zawartości. W cenie 15 euro nie ma co nawet patrzeć w tę stronę.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu