Polska

Przez kampanię Wedla zrobiło mi się smutno - chyba nie o to chodziło

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

24

Zadam Wam proste pytanie. Chorowaliście na depresję? Tak, zapytałem o chorobę. Nie? Znacie kogokolwiek, kogo dotknęła ta niesamowicie podstępna i groźna choroba? Jakkolwiek odpowiecie, zapewne zechcecie odbić piłeczkę - po jaką cholerę Szczęsny miesza depresję z Antywebem. Szczęsny ma powód. Inaczej...

Zadam Wam proste pytanie. Chorowaliście na depresję? Tak, zapytałem o chorobę. Nie? Znacie kogokolwiek, kogo dotknęła ta niesamowicie podstępna i groźna choroba? Jakkolwiek odpowiecie, zapewne zechcecie odbić piłeczkę - po jaką cholerę Szczęsny miesza depresję z Antywebem. Szczęsny ma powód. Inaczej - Szczęsny uważa, że powód ma. Takie jego "blogerskie prawo".

Szczęsny ma również kogoś bliskiego, który z depresją (jak się mu wydaje) wygrał. Niemalże uczestniczył w tej jak sądzi tragedii. Widział, jak osoba dotknięta tą chorobą nie przypomina dawnej siebie, wielkim sukcesem jest wstanie z łóżka. Był świadkiem upadku osoby, która wcześniej uchodziła za uśmiechniętą. Złościł się, bo był bezsilny niemal tak samo jak osoba dotknięta depresją. Złorzeczył lekarzom, którzy przez nieumiejętną terapię dołożyli do tej tragedii uzależnienie. Poprzestawiały mu się chwilowo priorytety - nie chciał już zbawiać świata. Miał nadzieję na zbawienie jednej jedynej osoby - ale i to było za mało. Szczęśliwy zbieg okoliczności i konsekwencja spowodowały, że ktoś mu bliski "ogarnął się", wstał z kolan i po chorobie nie ma śladu. Zostały jakieś tam wspomnienia.

Przepraszam

Jakkolwiek głupio to zabrzmi - wybaczcie mi za ten "mroczny" wstęp. Nie umiem inaczej wyjaśnić Wam zasadności tego tekstu na Antywebie. Naiwnie liczę na Waszą wrażliwość, która w tak delikatnych tematach jest bardzo ważna. Dlaczego Wedel? Dlaczego depresja? Producent słodkości w mojej ocenie nieco nieświadomie ujawnił coś, co miałem z tyłu głowy. Co widziałem w badaniach i co zresztą nie było mi obce. Depresja to wymyślanie sobie. Depresja to nie choroba. Depresja jako synonim lenistwa.

Kostka czekolady

https://youtu.be/OzKe0y701EA?list=PLrrVbgl_AP8udvhbnFy7GQMbLIXfgQDgj

Co zmieni w Twoim życiu kostka czekolady? Żeby było łatwiej - co w Twoim życiu zmieni cała tabliczka? Nawet dwie. Humor poprawi, zepsuje bilans energetyczny, wywoła poczucie winy, że się obżeramy, a to i owo rośnie. Na dłuższą metę nie zmieni absolutnie nic. Tak, jakbym zjadł brokuła, albo chipsa. Przy czym jedno jest zdrowe, drugie nie bardzo.

Wedel uważa jednak, że czekolada potrafi zmienić życie. Nawet na tyle, że jest ona w stanie wyleczyć depresję. I o to rozbija się cały wpis. Sprawa na pierwszy rzut oka niewinna - i w sumie taką jest. Nie chcę winić producenta czekolady za to, że zdeprecjonował to zaburzenie, że zachował się tak, jak zachowuje się wielu ludzi. W tym nie ma niczyjej winy, a ja nie zamierzam tu bić piany. Uważam jednak, że dobrze się stało, że Wedel z taką kampanią wystartował, a pewne osoby się oburzyły, choć jak sądzę - nieco nad wyrost. Mnie zrobiło się jedynie smutno. Tak zwyczajnie. Może z powodu przykrych doświadczeń. Może z powodu pewnej wrażliwości.

I nie, kostka czekolady nie rozwiązuje problemu, z którego jedynym słusznym wyjściem (jak się człowiekowi wtedy wydaje) jest zarzucenie sobie pętli na szyję, wskoczenie na stołek i zeskoczenie z niego. W tragicznym dylemacie, gdy człowiek do wyboru będzie mieć garść prochów i czekoladę, chory nie okaże się być wspaniałomyślnym i nie sięgnie po czekoladę. Samobójcy stojącego na moście nie przekupimy kawałkiem czekolady. Niech czekolada - słodka i kojarząca się z czymś przyjemnym nie będzie orężem wymierzonym w kierunku Wedla, lecz symbolem społecznego znieczulenia.

Zadam Wam proste pytanie. Chorowaliście na depresję? Tak, zapytałem o chorobę. Nie? Znacie kogokolwiek, kogo dotknęła ta niesamowicie podstępna i groźna choroba? Jakkolwiek odpowiecie, zapewne zechcecie odbić piłeczkę - po jaką cholerę Szczęsny miesza depresję z Antywebem. Szczęsny ma powód. Inaczej - Szczęsny uważa, że powód ma. Takie jego "blogerskie prawo".

Szczęsny ma również kogoś bliskiego, który z depresją (jak się mu wydaje) wygrał. Niemalże uczestniczył w tej jak sądzi tragedii. Widział, jak osoba dotknięta tą chorobą nie przypomina dawnej siebie, wielkim sukcesem jest wstanie z łóżka. Był świadkiem upadku osoby, która wcześniej uchodziła za uśmiechniętą. Złościł się, bo był bezsilny niemal tak samo jak osoba dotknięta depresją. Złorzeczył lekarzom, którzy przez nieumiejętną terapię dołożyli do tej tragedii uzależnienie. Poprzestawiały mu się chwilowo priorytety - nie chciał już zbawiać świata. Miał nadzieję na zbawienie jednej jedynej osoby - ale i to było za mało. Szczęśliwy zbieg okoliczności i konsekwencja spowodowały, że ktoś mu bliski "ogarnął się", wstał z kolan i po chorobie nie ma śladu. Zostały jakieś tam wspomnienia.

Przepraszam

Jakkolwiek głupio to zabrzmi - wybaczcie mi za ten "mroczny" wstęp. Nie umiem inaczej wyjaśnić Wam zasadności tego tekstu na Antywebie. Naiwnie liczę na Waszą wrażliwość, która w tak delikatnych tematach jest bardzo ważna. Dlaczego Wedel? Dlaczego depresja? Producent słodkości w mojej ocenie nieco nieświadomie ujawnił coś, co miałem z tyłu głowy. Co widziałem w badaniach i co zresztą nie było mi obce. Depresja to wymyślanie sobie. Depresja to nie choroba. Depresja jako synonim lenistwa.

Kostka czekolady

https://youtu.be/OzKe0y701EA?list=PLrrVbgl_AP8udvhbnFy7GQMbLIXfgQDgj

Co zmieni w Twoim życiu kostka czekolady? Żeby było łatwiej - co w Twoim życiu zmieni cała tabliczka? Nawet dwie. Humor poprawi, zepsuje bilans energetyczny, wywoła poczucie winy, że się obżeramy, a to i owo rośnie. Na dłuższą metę nie zmieni absolutnie nic. Tak, jakbym zjadł brokuła, albo chipsa. Przy czym jedno jest zdrowe, drugie nie bardzo.

Wedel uważa jednak, że czekolada potrafi zmienić życie. Nawet na tyle, że jest ona w stanie wyleczyć depresję. I o to rozbija się cały wpis. Sprawa na pierwszy rzut oka niewinna - i w sumie taką jest. Nie chcę winić producenta czekolady za to, że zdeprecjonował to zaburzenie, że zachował się tak, jak zachowuje się wielu ludzi. W tym nie ma niczyjej winy, a ja nie zamierzam tu bić piany. Uważam jednak, że dobrze się stało, że Wedel z taką kampanią wystartował, a pewne osoby się oburzyły, choć jak sądzę - nieco nad wyrost. Mnie zrobiło się jedynie smutno. Tak zwyczajnie. Może z powodu przykrych doświadczeń. Może z powodu pewnej wrażliwości.

I nie, kostka czekolady nie rozwiązuje problemu, z którego jedynym słusznym wyjściem (jak się człowiekowi wtedy wydaje) jest zarzucenie sobie pętli na szyję, wskoczenie na stołek i zeskoczenie z niego. W tragicznym dylemacie, gdy człowiek do wyboru będzie mieć garść prochów i czekoladę, chory nie okaże się być wspaniałomyślnym i nie sięgnie po czekoladę. Samobójcy stojącego na moście nie przekupimy kawałkiem czekolady. Niech czekolada - słodka i kojarząca się z czymś przyjemnym nie będzie orężem wymierzonym w kierunku Wedla, lecz symbolem społecznego znieczulenia.

Prezentowany w kampanii Wedla Wargorr, władca "czegoś tam, gdzieś tam w kosmosie" to osobnik mroczny, ucieleśnienie złego humoru, wypalenia, depresji. Szuka radości życia. Skarży się psychologowi, ten proponuje mu pobyt na Ziemi. Na owej Ziemi po tym znajduje on radość w postaci... czekolady. Tak, czekolada ratuje go z depresji. Głupi kawałek czekolady wywraca jego życie do góry nogami i powoduje, że ten się śmieje, chce nago kicać po łące. Daj człowiekowi choremu na depresję czekoladę. Albo jej nie zje, albo zje i da mu to tyle samo, co zjedzenie chipsa, czy brokuła. Co? No, właśnie.

W wywiadzie z Markiem Jaremą, kierownikiem III Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie można znaleźć nieco szokujące dane na temat zachorowalności na tę przypadłość - trzymając się ściśle kryteriów medycznych będzie to 2 procent populacji. Pewne oznaki takich zaburzeń wykazuje jednak około 8 procent - jednak dobrze wiemy, że to nie wszystkie osoby - w dużej części depresja jest chorobą nierozpoznaną. Chorzy nie wiedzą gdzie takiej pomocy szukać, najbliższe otoczenie nawet nie podejrzewa, że takie i takie zachowanie może świadczyć o depresji.

Wymyślasz sobie

W obecnych realiach dużo większym problemem niż sama depresja jest sam fakt oceniania jej jako chorobę mniej ważną, taką, która nie jest spowodowana rzeczywistymi objawami ze strony organizmu, lecz charakterem, usposobieniem "chorego". "Weź się w garść" - słyszy chory. Dla niego prawdziwym sukcesem jest wstanie rano i zrobienie sobie kawy. Nie lubimy osób, które się nie uśmiechają - oni idąc do pracy zakładają niepasujące do nich maski. W Internecie również kreujemy nasz wizerunek w mediach społecznościowych, smucenie się jest passé.

O ten problem w kontekście Wedla zapytaliśmy Monikę Kotlarek z bloga "Psycholog Pisze":

Z punktu widzenia psychologa problem jest taki, że ktoś nawet się nie zastanowił nad znaczeniem słowa DEPRESJA. To choroba, którą się leczy lekami i terapią. Możliwe, że firma nadużyła tego słowa, mając na myśli chandrę czy smutek.

Czekolada nie leczy depresji. Może być chwilową przyjemnością, ale nie pomaga. Natomiast wykorzystywanie słowa depresja w reklamach, artykułach, audycjach etc. w kontekście jesiennych smuteczków prowadzi to wyświechtania tego terminu i tego, że chorym trudniej jest znaleźć pomoc, a nawet jej szukać.

Jednak ja uważam, że Wedel nie zrobił nic złego - a nawet jeżeli ktokolwiek uważa, że tak - w reklamie zrobiono to nieintencjonalnie. Nie można w tym doszukiwać się działania celowego, jawnego lekceważenia depresji samej w sobie. Ważne jest jednak co innego - ta kampania obnażyła coś, o czym głośno się nie mówiło. Depresja to także choroba. Żadne wymyślanie.

Grafika: 1, 2, 3, 4

Prezentowany w kampanii Wedla Wargorr, władca "czegoś tam, gdzieś tam w kosmosie" to osobnik mroczny, ucieleśnienie złego humoru, wypalenia, depresji. Szuka radości życia. Skarży się psychologowi, ten proponuje mu pobyt na Ziemi. Na owej Ziemi po tym znajduje on radość w postaci... czekolady. Tak, czekolada ratuje go z depresji. Głupi kawałek czekolady wywraca jego życie do góry nogami i powoduje, że ten się śmieje, chce nago kicać po łące. Daj człowiekowi choremu na depresję czekoladę. Albo jej nie zje, albo zje i da mu to tyle samo, co zjedzenie chipsa, czy brokuła. Co? No, właśnie.

W wywiadzie z Markiem Jaremą, kierownikiem III Kliniki Psychiatrycznej Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie można znaleźć nieco szokujące dane na temat zachorowalności na tę przypadłość - trzymając się ściśle kryteriów medycznych będzie to 2 procent populacji. Pewne oznaki takich zaburzeń wykazuje jednak około 8 procent - jednak dobrze wiemy, że to nie wszystkie osoby - w dużej części depresja jest chorobą nierozpoznaną. Chorzy nie wiedzą gdzie takiej pomocy szukać, najbliższe otoczenie nawet nie podejrzewa, że takie i takie zachowanie może świadczyć o depresji.

Wymyślasz sobie

W obecnych realiach dużo większym problemem niż sama depresja jest sam fakt oceniania jej jako chorobę mniej ważną, taką, która nie jest spowodowana rzeczywistymi objawami ze strony organizmu, lecz charakterem, usposobieniem "chorego". "Weź się w garść" - słyszy chory. Dla niego prawdziwym sukcesem jest wstanie rano i zrobienie sobie kawy. Nie lubimy osób, które się nie uśmiechają - oni idąc do pracy zakładają niepasujące do nich maski. W Internecie również kreujemy nasz wizerunek w mediach społecznościowych, smucenie się jest passé.

O ten problem w kontekście Wedla zapytaliśmy Monikę Kotlarek z bloga "Psycholog Pisze":

Z punktu widzenia psychologa problem jest taki, że ktoś nawet się nie zastanowił nad znaczeniem słowa DEPRESJA. To choroba, którą się leczy lekami i terapią. Możliwe, że firma nadużyła tego słowa, mając na myśli chandrę czy smutek.

Czekolada nie leczy depresji. Może być chwilową przyjemnością, ale nie pomaga. Natomiast wykorzystywanie słowa depresja w reklamach, artykułach, audycjach etc. w kontekście jesiennych smuteczków prowadzi to wyświechtania tego terminu i tego, że chorym trudniej jest znaleźć pomoc, a nawet jej szukać.

Jednak ja uważam, że Wedel nie zrobił nic złego - a nawet jeżeli ktokolwiek uważa, że tak - w reklamie zrobiono to nieintencjonalnie. Nie można w tym doszukiwać się działania celowego, jawnego lekceważenia depresji samej w sobie. Ważne jest jednak co innego - ta kampania obnażyła coś, o czym głośno się nie mówiło. Depresja to także choroba. Żadne wymyślanie.

Grafika: 1, 2, 3, 4

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu