Recenzja

Przesiadka z Kindle Touch na Paperwhite - recenzja

Jan Rybczyński
Przesiadka z Kindle Touch na Paperwhite - recenzja
33

Niektórzy twierdzą, że czytniki za jakiś czas znikną z rynku, bo wygryzą je tablety i smartfony. Cóż, ciężko mi się z tym zgodzić. Owszem telefon jest zawsze pod ręką i świetnie spisuje się jeżeli chodzi o wykorzystanie niespodziewanej okazji na przeczytanie kilku artykułów, czy dokończenie rozdział...

Niektórzy twierdzą, że czytniki za jakiś czas znikną z rynku, bo wygryzą je tablety i smartfony. Cóż, ciężko mi się z tym zgodzić. Owszem telefon jest zawsze pod ręką i świetnie spisuje się jeżeli chodzi o wykorzystanie niespodziewanej okazji na przeczytanie kilku artykułów, czy dokończenie rozdziału, ciężko jednak nazwać takie czytanie komfortowym. Gdy siadamy w fotelu na dłuższą sesję z lekturą, ciężko konkurować z czytnikiem. Ekran e-ink nie męczy oczu, bateria trzyma tak długo, że zapominamy kiedy ostatnio ją ładowaliśmy, a stosunek wagi do wielkości ekranu jest najkorzystniejszy wśród wszystkich elektronicznych urządzeń.

Jeżeli chodzi o mnie nie mam specjalnego sentymentu do papierowych książek. Owszem, fajnie mieć swoje ulubione pozycje na półce, a zapach druku jest dla mnie przyjemny, ale mimo to na czytniku czyta mi się po prostu wygodniej. Nie muszę zapamiętywać gdzie skończyłem czytać, dodatkowo postępy w czytaniu są synchronizowane z innymi urządzeniami, książka się nie zamyka, mogę wygodnie korzystać ze słownika, wyszukiwać w tekstach wszystkich książek, zapisywać ulubione fragmenty. Czytnik waży mniej niż jedna książka, a może mieć ich setki w pamięci. Mogę wreszcie zakupić książkę elektroniczną i mieć ją na czytniku, zanim zdążyłbym wyjść z własnej klatki schodowej, oczywiście pod warunkiem, że wersja elektroniczna istnieje, bo tu wciąż widać spore braki, niestety.

Dlatego gdy nadarzyła się okazja na zakup Paperwhite, postanowiłem spróbować. Co prawda mój Touch jest wciąż sprawny i zaspokaja wszystkie moje potrzeby, ale być może trafi w ręce rodziców. Miałem co prawda przejściowe problemy z krótkim działaniem na baterii, ale reset do ustawień fabrycznych całkowicie rozwiązał problem.

Zacznijmy od tego, że przesiadka na nowy czytnik Kindle jest banalnie prosta i można ją wykonać nawet będąc w hotelu i mając do dyspozycji słabe łącze w lobby. Wystarczy zalogować się do swojego konta Amazon i wszystkie dotąd zakupione bądź przesłane na adres Kindle książki pobiorą się w ciągu kilku minut, włącznie z utworzonymi kolekcjami, czyli tagami przypisanymi przez użytkownika. Niemal natychmiast można siadać do lektury. Równie łatwe i szybkie jest zresetowanie czytnika i ponowne pobranie wszystkiego z sieci.

Ekran

Bez wątpienia najważniejszym elementem czytnika jest oczywiście ekran. Ten się zmienił. Paperwhite to pierwszy czytnik Kindle z ekranem 6 cali o wyższej rozdzielczości niż 800 x 600, która obecnie wynosi 1024 x 758. Czy widać różnicę? Podczas zwykłej lektury praktycznie nie widać. Gdy zaczniemy przyglądać się literom z bliska, zauważymy, że na Paperwhite mają gładsze krawędzie, podczas gdy w starszych modelach widać delikatną chropowatość. Różnica jest jednak niewielka. Wyraźnie mniejsza niż np. między dużym iPadem ze zwykłym wyświetlaczem, a iPadem z wyświetlaczem Retina. Komfort czytania na Paperwhite i starszych modelach jest identyczny. Na ilustracjach również ciężko zauważyć różnicę. Dlatego nie brałbym rozdzielczości pod uwagę jako jednego z głównych czynników dotyczących decyzji zakupowej. Jedynie podczas wyświetlania stron internetowych na nowszym czytniku mieści się niewiele więcej treści.

Dodatkowo ekran Paperwhite jest jakby odrobinę ciemniejszy, tło jest mniej białe, jakby bardziej kremowe. Ponownie, różnica jest nie do zauważenia, chyba, że położymy dwa czytniki obok siebie i ciężko powiedzieć, żeby mogło to wpłynąć na komfort czytania. Za to nie można powiedzieć, żeby ekran Paperwhite był zdecydowanie lepszy, gdy czytamy w dziennym świetle. Oferuje raczej podobny komfort czytania, jak w poprzednich modelach.

Obsługa dotykowa

Podobnie jak Touch, Paperwhite ma ekran dotykowy, jednak wykonany w innej technologii. W starszym modelu tuż nad ekranem przebiegają wiązki światła podczerwonego. Zatarasowanie im drogi palcem jest wykrywane jako dotyk. Z tego powodu ekran znajduje się głębiej w obudowie, ramka dokoła niego jest wyżej. Taki ekran można obsłużyć nie tylko palcem, ale dowolnym przedmiotem lub w rękawiczkach. Jest też bardzo czuły na "dotyk", możliwe jest nawet zmienianie stron bez faktycznego dotykania ekranu, a jedynie przez zbliżenie do niego. W niektórych sytuacjach mogło to powodować przypadkowe i niechciane zmiany stron.

Dla odmiany najnowszy model ma standardową warstwę dotykową, podobną jak w smartofnach. Do obsługi wymagany jest już palec, albo parówka. Ekran jest bliżej powierzchni ramki, co jest generalnie korzystne - nie powstaje cień, który mógłby przesłaniać litery znajdujące się blisko marginesów. Sprawia również wrażenie bliższe temu, co oferuje czytanie z kartki.

W obu przypadkach pisanie na klawiaturze ekranowej jest zadziwiająco łatwe i przyjemne, pomimo opóźnień elektronicznego papieru. Sytuację w której litera "nie załapała" i trzeba powtórzyć dotknięcie, przykładając większa precyzję do wciśnięcia praktycznie się nie zdarzają. Można w ten sposób nawet sporządzać różne notatki.

Całkowity brak przycisków

Starsze modele miały tylko przyciski, włącznie z pełną klawiaturą QWERTY, Touch miał już tylko jeden przycisk - Home oraz przycisk zasilania. W Paperwhite ostał się już tylko przycisk zasilania i nie ma ani jednego przycisku służącego do obsługi czytnika. Nie bardzo wiem czym podyktowana była taka decyzja.

Z jednej strony dotyk w wielu sytuacjach spisuje się po prostu najlepiej, jak chociażby podczas zaznaczania słów do sprawdzenia w słowniku czy zapisywania cytatów, również klawiatura ekranowa jest świetna, o czym pisałem wyżej. Z drugiej jednak strony fizyczny Home był bardzo poręczny. Niezależnie od miejsca w menu czy książce, w którym znalazł się czytnik, można było jednym kliknięciem wrócić do ekranu głównego. Teraz trzeba najpierw wywołać główne menu, dotykając górną część ekranu i dopiero kliknąć w ikonę domku.

Nie pogardziłbym też fizycznymi przyciskami do zmieniania stron znajdujących się na samej krawędzi, tak jak w starszych modelach. Gdy trzymam czytnik w lewym ręku muszę sięgnąć kciukiem do ekranu i to dalej niż za krawędź ramki, bo dotkniecie przy krawędzi zaowocuje cofnięciem się, a nie zmianą strony w przód. Jest to wykonalne, ale klawisz na krawędzi jest po prostu wygodniejszy. Dodatkowo w pewnych sytuacjach obawiam się, że czytnik wyleci mi z ręki, gdy odrywam kciuk od ramki.

W zasadzie jedynym zyskiem wynikającym z usunięcia przycisków jest jednolita bryła obudowy. Tragedii nie ma, ergonomia jest dobra, ale z przyciskami do zmiany stron i Home byłaby jednak lepsza.

Podświetlenie

Tu sprawa jest prosta, Paperwhite je ma, a starsze modele nie. Przydatność podświetlania jest w wielu sytuacjach bezdyskusyjna, ale prawda jest taka, że z czytnika najlepiej czyta się korzystając z zewnętrznego źródła światła, tak jak książkę. Wówczas ekran jest najbardziej kontrastowy, a czytanie najbardziej naturalne, najmniej męczące oczy i najbardziej podobne do papieru.

Włączenie podświetlania umożliwia czytanie w łóżku, gdy partner już śpi, w słabo oświetlonej komunikacji miejskiej np. zimą po zmroku czy przejeżdżając tunelem. Ponieważ światło jest wbudowane, nie da się go zapomnieć, ani zgubić, tak jak zewnętrzną, zasilaną z baterii lampkę. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że czytanie w całkowicie ciemnym pomieszczeniu z włączonym podświetlaniem nie różni się już tak bardzo od tabletu czy smartfona, w przeciwieństwie do dużej różnicy komfortu na korzyść czytnika, gdy mówimy o świetle dziennym. Główna zaleta podświetlenia Kindle jest taka, że podświetlenie można ustawić na bardzo niskim poziomie, niższym niż w telefonie czy tablecie.

Jasność podświetlenia można regulować w 24 krokach, co całkowicie wystarcza, raczej nie zdarzyło mi się, żeby na jednym ustawieniu było za jasno, a na drugim za ciemno. Warto zwrócić uwagę, że podświetlenie zawsze działa - na najniższym poziomie można to zauważyć tylko w całkowitej ciemności np. w zamkniętym pokoju bez okien. Powód jest prosty - skoro nie ma dedykowanego przycisku włączania podświetlenia, użytkownik byłby bezradny, gdyby chciał włączyć podświetlenie w całkowitej ciemności, bo nie wiedziałby co jest na ekranie. Minimalne podświetlenie to umożliwia i nie zauważyłem, aby odbijało się to na żywotności baterii.

Dodam również, że podświetlenie jest zadziwiająco równomierne, biorąc pod uwagę, że ekran nie jest podświetlany od spodu, jak w tabletach, lecz z góry.

Różnice w oprogramowaniu

W stosunku do modelu Touch z najnowszym oprogramowaniem różnice są kosmetyczne. Po prostu starszy model dostał update, który obsługą bardzo zbliżył go do Paperwhite. Oprócz ekranowego przycisku Home i regulacji podświetlenia, których w starszym modelu nie ma, rzuciła mi się w oczy tylko jedna istotna różnica, nowy model nie pozwala ręcznie wyłączyć WiFi, które jest zawsze włączone, gdy czytamy i wyłącza się gdy czytnik zostanie uśpiony. Podczas użytkowania nie ma to praktycznie żadnego znaczenia.

Oprócz tego czcionka na trzecim poziomie wielkości na starszym modelu jest większa i odpowiada czwartemu poziomowi w nowszym modelu, chociaż ilość poziomów regulacji jest identyczna. Oprócz tego Paperwhite posiada większy wybór krojów czcionki.

Dla odmiany Paperwhite nie ma gniazda słuchawek ani głośnika, w związku z tym z menu eksperymentalnych opcji zniknęło odtwarzanie MP3 i synteza mowy (TTS). Paperwhite ma też mniej pamięci, 2 zamiast 4 GB, co również nie ma praktycznie znaczenia. Ja po ponad roku używania Touch miałem zajęte mniej niż 200 MB pamięci.

Innych różnic nie zauważyłem i nawet jeżeli są, to mają marginalne znacznie. Obsługa obu czytników jest niemal identyczna.

Oryginalne etui

Oryginalne Etui od Amazonu, chociaż ma horrendalną cenę, jest po prostu świetne. Czytnik wpasowuje się w nie idealnie i nie wypadnie za żadne skarby. Ruchoma część okładki ma na krawędzi magnes, co powoduje, że okładka samoczynnie się nie otwiera i dodatkowo usypia czytnik przy zamykaniu i wybudza go przy otwieraniu, identycznie jak Smart Cover w iPadzie. Mając oryginalną okładkę w ogóle nie trzeba korzystać z przycisku zasilania.

Jest również bardzo estetycznie wykonana. O ile tylko nie zacznie pękać na grzbiecie, od odchylania okładki o 180 stopni za ekran, to muszę przyznać, że bardzo poprawia komfort korzystania z czytnika i powoduje, że bez obaw można włożyć go do torby czy plecaka. To drogi dodatek i ciężko powiedzieć, czy wart swojej ceny, ale z pewnością dopracowany w najmniejszych szczegółach.

Dla kogo Kidnle Paperwhite? Czy warto zmienić stary czytnik na nowy?

Czytniki się praktycznie nie starzeją. W przeciwieństwie do tabletów czy smartfonów czytnik straszy o trzy generacje od najnowszego spełnia swoją podstawową funkcje równie dobrze co najnowszy model. Wyższa rozdzielczość Paperwhite nie przekłada się na większy komfort czytania. Stąd właściciele starszych modeli Kindle mogą spokojnie pozostać ze swoim starszym modelem, chyba że...

Oczywistym bonusem jest podświetlenie. Jeżeli często zdarza Ci się przerwać czytanie ze względu na niekorzystne warunki oświetleniowe i chciałbyś to zmienić, a zewnętrzna lampka Ci nie odpowiada, bo jest nieporęczna bądź i tak nie masz jej pod ręką gdy jest potrzebna, to oczywiście zyskasz wiele kupując Paperwhite. Pamiętaj jednak, że największy komfort czytania daje i tak światło słoneczne bądź normalna lampa biurkowa. Czytanie w całkowitej ciemności nie różni się aż tak bardzo od czytania z tabletu oprócz możliwości ustawienia mniejszej jasności. W każdym razie, nie tak bardzo jak różni się czytnik od tabletu w świetle słonecznym.

Jeśli natomiast masz czytnik innego producenta, który np. nie umożliwia bezprzewodowego przesyłania książek i artykułów z sieci, to po prostu nie wiesz ile tracisz. Mając Kindle ponad rok, do komputera podłączyłem go dwa razy w celu zgrania zrzutów ekranu i aktualizacji oprogramowania. Resztę załatwiam bezprzewodowo i zawsze mam najnowsze książki i artykuły na czytniku, nawet jeżeli nie wyjąłem go z torby.

Dodatkowo synchronizacja książek z aplikacją Kindle, którą można zainstalować na telefonie czy tablecie jest bardzo poręczna. Nawet jeżeli nie weźmiemy czytnika z domu i utniemy w kolejce, możemy doczytać to co nas interesuje na telefonie, a postępy w czytaniu zostaną automatycznie zsynchronizowane z czytnikiem. Dlatego mając inny czytnik, warto dać szansę Kindle. Wiem coś o tym, bo sam przeszedłem tę drogę, o czym stali czytelnicy zapewne pamiętają. Ocena 8 dotyczy przesiadki z Touch na Paperwhite, osoby posiadające inne czytniki mogą do oceny końcowej dodać jeden punkt.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu