Felietony

Premiery muzyczne w XXI wieku straciły na uroku i znaczeniu

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

41

Wczorajszy piątek, czyli 16 kwietnia, był dość wyjątkowym dniem, ponieważ w tym samym czasie debiutowały trzy nowe albumy, na które bardzo czekałem. W ciągu chwili pojawiły się w streamingu i nagle uderzyło mnie, w jak wygodnych i czasem powierzchownych czasach przyszło nam słuchać muzyki.

Były to premiery dość wyjątkowe, bo wracający po 9 latach przerwy The Offspring z nowym albumem zdołał nas (fanów. słuchaczy) rozczarować swoimi ostatnimi dokonaniami i przeciągającym się terminem debiutu nowego krążka. Zapowiedź zupełnie nowego wydawnictwa mnie ucieszyła i wprawiła w niemałe zakłopotanie, bo obawiałem się, że kapela nie sprosta oczekiwaniom i definitywnie przekreśli swojego dokonania pierwszymi płytami.

Drugi album to trzecia płyta Grety Van Fleet, która zrywa z led-zeppelinowym brzmieniemi kształtuje swój własny styl. Wiem, że nie brakuje przeciwników takiego zrywu (przywracania brzmień sprzed 5-6 dekad), ale fani rock-and-rolla na pewno tęsknili za czymś takim i widok młodzieniaszków grających taką muzykę tylko cieszy. Wisienką na torcie jest album live od Nory Jones, który nie jest zlepkiem typu the-best-of, lecz dość skrupulatnie dobrych utworów, które artystka zagrała jeden po drugim w spójnym klimacie i przyjemnej dla ucha atmosferze.

Muzyka online na 100%

O ucyfrowieniu premier albumów, seriali, filmów i książek piszemy od dawna, ale szczególnie w okresie pandemicznym stało się to w 100% online'owe. Debiutowi krążka nie towarzyszy zapowiedź trasy z rozpisanymi koncertami, a pojawienie się filmu nie oznacza wypadu grupki znajomych czy bliskiej pary osób na seans do kina. Do dziś wspominam nocne premiery książek z Harrym Potterem i nie potrafię sobie dziś przypomnieć relacji z podobnego wydarzenia nie tylko z ostatniego roku, ale nawet i dekady. Czy byliśmy świadkami innego fenomenu tego rozmiaru, który zmusiłby młodych czytelników do wizyty w księgarni o północy, by móc od razu dorwać się do lektury?

Polski Top Radia 357 już 3 maja. Głosować może każdy, wysyłając swój TOP na kartce pocztowej

Można chyba śmiało liczyć, że część wydarzeń, które oglądaliśmy w latach poprzednich wróci i znów będzie można usłyszeć muzykę na żywo i zobaczyć film na dużym ekranie, ale zupełnie niezwiązane z tym zachowania uległy zmianie. Zdaję sobie sprawę z tego, że mało kto dziś zadeklaruje tęsknotę za wizytami w sklepie z płytami i odsłuch krążka w całości w odtwarzaczu, którego zasad działania większość młodych osób może już nie znać, ale tu chodzi o coś więcej, niż tylko sentymentalizm za wymierającym nośnikiem.

Natłok treści dewaluuje ich wartość i znaczenie

Natłok premier, rekomendowanych i sugerowanych materiałów do ciągłego odkrywania sprawia, że nastąpiła pewna dewaluacja treści. Możemy się cieszyć z taniego i wygodnego dostępu do nowego albumu, za który nie zapłacimy ani złotówki (oprócz comiesięcznego abonamentu), ale - co widzę po sobie - często przekłada się to na mniejsze zaangażowanie w poznanie płyty, która jest dla mnie dostępna o każdej porze dnia i nocy, na każdym urządzeniu. Wystarczy, że otworzę aplikację i kliknę "play".

Słuchawki bezprzewodowe których nie trzeba ładować trafią do sprzedaży już latem!

Doskonale pamiętam, jak gigantycznym echem odbiło się zablokowanie premiery płyty Adele w usługach muzycznych. Album trafił na półki jako winyl i kompakt, a także do cyfrowych sklepów, a singla można było posłuchać w radiu lub na YouTube. Jedni powiedzą, że to ewidentny sposób na zwiększenie zarobku ze sprzedanych płyt i rzeczywiście trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, ale jednocześnie był to świetny ruch, który sprawił, że płycie poświęcano więcej uwagi.

Nie każdy może pozwolić sobie na taką decyzję, a nawet najwięksi z największych wykonawców w 2021 roku raczej nie pozwolą sobie na coś takiego, bo oznaczałoby to pewien rodzaj wykluczenia. Nie twierdzę, że wszyscy albo większość artystów powinna tak robić, ale powiem, że był to mocny sygnał wysłany do każdego świadomego słuchacza. Za podobnie potrzebny i rozsądny krok uważam zakaz korzystania ze smartfonów na koncertach Jacka White'a, który nie występuje z góry ustaloną tracklistą, lecz reaguje na to, jak zachowuje się publiczność i dobiera kawałki na bieżąco, by stworzyć jak najlepszą atmosferę.

Tymczasowo zniknęło kilkadziesiąt albumów z Apple Music. Oto magia streamingu

Są to jednak pojedyncze przypadki czy wręcz ewenementy, które mimo wszystko mam nadzieję wciąż będą się wydarzać. Pozwala to przywrócić pewne przywiązanie do artysty oraz zaangażowanie słuchacza, który nie traktuje granej na żywo muzyki lub odtwarzanego nowego albumu jako tło.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu