Artykuł sponsorowany

W świecie gier dobre łącze jest dziś ważniejsze niż szybki komputer, świetna klawiatura czy myszka

Paweł Winiarski
W świecie gier dobre łącze jest dziś ważniejsze niż szybki komputer, świetna klawiatura czy myszka
27

Dyskietki, później płyty CD i DVD - gier na tych nośnikach miałem przez te wszystkie lata aż za dużo. Nie miałem natomiast dostępu do internetu, bo poza mailem i IRC-em do niczego tak naprawdę nie był mi on potrzebny. Dziś bez dostępu do dobrego łącza granie to istna katorga. Sprawdziliśmy jak dobry do pobierania gier jest światłowód Orange.

Kiedy odłożymy na bok sentyment i zatarte przez lata wspomnienia, okaże się, że o dzisiejszej „playerowej” codzienności kilkanaście lat temu mogliśmy tylko pomarzyć. Pamiętacie jak wyglądał proces zakupu gry? Wycieczka do sklepu, trzymanie kciuków, by pudełko było na tak zwanym stanie, powrót, instalacja i dopiero radość z nabytego produktu. Kiedy mieszkaliście w dużym mieście pełnym sklepów czy giełd komputerowych, wszystko przebiegało sprawnie. Ale nie każdy miał tyle szczęścia, trzeba się więc było wspierać przesyłkami pocztowymi, co wydłużało czas potrzebny na zaopatrzenie się w nową produkcję. Usiadłem dziś do komputera i kupienie gry zajęło mi kilkanaście minut, po których mogłem ją już uruchomić. O takiej szybkości i wygodzie kiedyś nawet nie śniłem.

Komfortowe granie to nie tylko dobry komputer i ergonomiczne akcesoria

Co jest potrzebne do przyjemnego grania? Jedni odpowiedzą, że konsola, inni że najnowsza karta graficzna, jeszcze inni wskażą gamingowe akcesoria, których pełno na rynku. To prawda, ale zapomina się jednak o jeszcze istotnej rzeczy - mianowicie o łączu internetowym. Od jakiegoś czasu mamy w biurze światłowód Orange, który w syntetycznym teście pokazuje nam takie wartości.

Wynik jest dużo wyższy niż na moim domowym łączu, dlatego lubię sobie czasem coś pobrać w pracy. Serio - robię swoje, gra się ściąga, nie muszę już tego robić w domu. Jestem człowiekiem niecierpliwym i zdecydowanie bardziej wolę załatwić kwestię ściągnięcia kilkudziesięciu gigabajtów przy tak zwanej okazji, niż kupić grę na Steamie a potem wpatrywać się w pasek pobierania, przebierając nogami - no bo “już, ja chcę grać, ile jeszcze?”

Steam nie jest idealny, nie zawsze pobiera gry z tą samą prędkością i często zdarza się, że nie potrafi całkowicie wykorzystać przepustowości posiadanego łącza.

Sprawdźmy z jaką prędkością udało mi się pobrać PlayerUnknown's Battlegrounds. Gra zajmuje 19 GB, co przy niestabilnym najwyraźniej tego dnia Steam miało zająć mniej więcej 15 minut. I choć dziś usunąłem grę celowo, to na 193 godziny nabite w tej produkcji, pliki z grą pobierałem już łącznie 6 razy. Zdarzało się bowiem, że gra odmawiała co jakiś czas posłuszeństwa i mimo dość pomocnego mechanizmu sprawdzania spójności plików gry, pomagała tylko ponowna instalacja.

34,7 Mb/s to jakby w sekundę mój komputer pobierał zawartość 24 dyskietek 3,5 cala o pojemności 1,44 megabajta.

No dobrze, to może cięższy kaliber, ale i szybsza usługa. Znacie taką? Destiny 2 "waży" około 100GB, a Battlenet potrafi wyciągnąć z posiadanego łącza więcej niż Steam. Bierzemy więc nasz redakcyjny światłowód Orange, który świetnie poradził sobie w syntetycznym Speedteście i sprawdzamy czy podoła ogromnej strzelance od Bungie.

Usługa nie pokazuje czasu pozostałego do pobrania danej produkcji, zostają więc wartości samego pobierania. Ponad 46 MB/s chwilowego transferu to prawie dwa razy tyle, ile udało mi się złapać na zrzucie ekranu ze Steama. Co ważne, Battlenet raczej trzymał podobne wartości przez długą część procesu ściągania. Przyjmując, że nie strzeliłby focha, jestem w stanie pobierać 2,7 GB w minutę, czyli około 27 GB w 10 minut, 100-gigowe Destiny 2 ściągnąłbym więc w około 37 minut. Oczywiście to tylko proste matematyczne wyliczenia, ostateczny czas pobierania mógłby być i dłuższy, i krótszy - w zależności od tego co postanowiłby z moim połączeniem zrobić Battlenet. Ale chyba sami przyznacie, że pobranie tak obszernej gry w mniej niż 40 minut to naprawdę dobry wynik jak na usługę, którą można sobie bez żadnych problemów zainstalować w domu?

Nie tylko PC

Ktoś ostatnio mi powiedział, że pudełkowe wersje gier na PC już nie istnieją. Owszem, istnieją, praktycznie w ogóle nie znajdują się już w nich fizyczne nośniki. Jeszcze kilka lat temu traktowaliśmy to wszyscy jako ciekawostkę, ba - niektórzy nawet się oburzali. Dziś już prawie nikt nie zwraca na to uwagi, szczególnie kiedy dla PC-towych graczy co chwila pojawiają się ciekawe promocje cenowe. Sami chętnie na nie polujemy, podrzucając Wam najciekawsze oferty na naszym serwisie zero.pln. Ale nawet jeśli gra jest nowa, trzeba ją pobrać. Tak wygląda dziś rzeczywistość gracza, a nie każda usługa oferuje tak zwany preload, czyli możliwość wcześniejszego pobrania plików - wszystko oczywiście po to, by osoby ze słabszym łączem mogły pograć od razu na premierze.

Cyfrowy rynek gier to jednak nie tylko PC, trend jest obecny również na konsolach. Z wykorzystaniem możliwości łącza bywa natomiast różnie. Sam często wpatruję się w pasek pobierania na konsoli PlayStation 4 zastanawiając się, co w zasadzie blokuje pełnię możliwości połączenia. Cyfrowa dystrybucja to też codzienność posiadaczy Xboksów One - ba, nawet na przenośnym Nintendo Switch niejednokrotnie kupowałem gry w cyfrowym sklepie. Na przykład ostatnio Final Fantasy XV Pocket Edition, którego nie da się nabyć w wersji fizycznej. A jak sami wiecie, ja wciąż lubię gry sprzedawane na nośnikach, z pudełkiem i wkładką. Ale to nie ma już z wygodą nic wspólnego, raczej z półką, na której cały czas lubię stawiać swoje gry.

Nie można też zapomnieć o mobile - świeżutka gra wyścigowa Asphalt 9: Legends zarówno w wersji na iOS, jak i Androida “waży” aż 1,5 GB. To sporo, nawet sama aplikacja sugeruje, by nie nadwerężać pakietu danych i pobrać pliki przez WiFi. Testuję w biurze wiele smartfonów i praktycznie zawsze growym benchmarkiem jest właśnie Asphalt 9 (wcześniej równie pokaźnych rozmiarów Apshalt 8). Po podłączeniu się do naszego redakcyjnego łącza Orange proces pobierania gry trwa dosłownie chwilę. A zdarza mi się również pobierać inne pozycje i to w trakcie zdjęć, kiedy zaczyna gonić czas.

Nie myślcie natomiast, że my w biurze tylko gramy. W naszej redakcji pracuje kilka osób, które muszą być stale podłączone do sieci i nie zawsze jest to pokój, w którym stoi modem Funbox. Na szczęście udaje nam się złapać mocny sygnał nawet po drugiej stronie biura dzięki urządzeniu Smart Wif-Fi Box, czyli wzmacniaczowi sygnału WiFi, który Orange ma w swojej ofercie. Podłączenie jest banalnie proste, wystarczy podpiąć małe pudełeczko do prądu, nacisnąć jeden przycisk na jego obudowie, drugi na modemie Funbox, odczekać chwilę...i tyle. Można potem postawić Smart Wi-Fi Box w połowie drogi między modemem a własnym sprzętem, a siła sygnału będzie praktycznie taka sama, jakbyście siedzieli niedaleko modemu.

Część osób mówi, że do grania wystarczy jakiekolwiek łącze. I fakt, można zostawić pobieranie na całą noc, można męczyć się z kiepską stabilnością i wysokim pingiem. A im wyższy ten cały ping, tym dłużej dane o ruchu postaci z naszego komputera idą do serwera gry. Niektóre produkcje wyrzucają z rozgrywki, gdy opóźnienie jest za wysokie. Rozważając zakup nowej karty graficznej, klawiatury czy nawet ergonomicznego fotela warto też pamiętać, że część pieniędzy powinno się przeznaczyć na dobre, stabilne łącze. Od kilku miesięcy używamy światłowód Orange i usługa daje radę.

Tekst powstał we współpracy z Orange.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu