Felietony

Apple wprowadza cenzurę, a reszta Ameryki zabroni Ci erotyki

Wojciech Usarzewicz
Apple wprowadza cenzurę, a reszta Ameryki zabroni Ci erotyki
23

Ostatnie kilka dni mija mi pod znakiem czytania o kolejnych próbach cenzurowania treści dostępnych w Internecie. Nagle okazuje się, że same linki są złe, a potem na dodatek jankeskie zapędy purytańskie grożą zamknięciem nam drogi do erotyki. I mam tutaj na myśli faktycznie erotykę, formę sztuki, a n...

Ostatnie kilka dni mija mi pod znakiem czytania o kolejnych próbach cenzurowania treści dostępnych w Internecie. Nagle okazuje się, że same linki są złe, a potem na dodatek jankeskie zapędy purytańskie grożą zamknięciem nam drogi do erotyki. I mam tutaj na myśli faktycznie erotykę, formę sztuki, a nie jakieś twarde porno. Co tam ACTA, amerykanie wykończą nas w inny sposób - wprowadzając cenzurę do książek.

A dokładniej do e-booków :). Kilka dni temu Apple postanowiło, że nie będzie sprzedawać książki Setha Godina pt. “Stop Stealing Dreams” - dlaczego? Bowiem bibliografia na końcu książki ma zawierać linki do innych publikacji, ale już nie w sklepie Apple, ale na Amazonie. To tak, jakby księgarnia postanowiła nie sprzedawać jakiejś książki tylko dlatego, że książkę wydała “Oficyna Wydawnicza Karolek”, co jest po prostu zuem, bo szef księgarni kawę pija z właścicielem “Nowak i inne książki spółka z bardzo ograniczoną odpowiedzialnością”, a Nowak Karolka nie lubi.

Ktoś powie, że bibliografia to jedno, a linki to drugie - i zgodziłbym się, ale też mogę powiedzieć, że książka to jedno, a e-book to drugie. To jak to w końcu jest - nowe medium, a stare zasady? Nie jestem pewien, czy to dobry kierunek. Można też powiedzieć, że sklep jest Apple’a, więc to Apple ustala zasady. Tylko teraz zapytam - jak nazywa się sytuacja, w której ktoś zabrania dystrubucji jakiegoś materiału z uwagi na treść? Cóż, to bodajże cenzura. Oczywiście, e-booka można dostać w innych miejscach, ale jednak niesmak pozostaje. No cóż, to Apple i to jego zasady. Bo linki były do konkurencji.

Przy okazji, muszę tutaj gorąco pochwalić nasze Virtualo.pl, które dopuściło do sprzedaży jeden z moich e-booków, w którym jak byk widnieje link do serwisu konkurencyjnego Wydaje.pl, bo to ostatnie ma patronat nad e-bookiem. Miłe to i dojrzałe. Można teraz powiedzieć, że nasze Virtualo jest dojrzalsze od pewnego jabłka :).

Ale Apple to nie koniec cenzury w e-bookach. To raczej początek. Od kilku dni PayPal radośnie rozsyła informacje do dystrybutorów e-booków, takich jak chociażby Smashwords, żądając usunięcia z tych serwisów e-booków o treściach erotycznych - co prawda z tego co dostrzegam, PayPalowi chodzi o perwersyjną erotykę czy twardą pornografię, ale ich wytyczne są tak ogólne, że dystrybutorzy w panice muszą usuwać wszelką erotykę ze swoich serwisów. Bo inaczej PayPal zakręci kurek i szlag trafi biznes.

Innymi słowy, PayPal bawi się w moralną policję, wprowadzając tym samym cenzurę - bo to dobre słowo, próba zamknięcia ust artystom, którzy postanowili wyrazić pewne rzeczy w formie literatury. To co, scena gwałtu w kryminale jest już zła? Erotyki muszą trafić do kosza? A co z podręcznikami z zakresu seksuologii? Też trzeba je usunąć? Albumy z aktami? Bestsellerowe podręczniki Kama Sutry? Heh, ciekawe ile kasy na tym PayPal straci :).

PayPal nie ma możliwości cenzurowania sieci w sposób bezpośredni, ale może skutecznie zakręcić kurek - i to jest po prostu złe, bo jest to cenzura pośrednia. Ciekawe, czy erotyka nie jest dopiero początkiem. Co będzie potem? Może PayPal zabroni publikacji treści o homoseksualistach? Cóż, jak Santorum zostanie prezydentem, to na pewno homoseksualiści, przynajmniej Ci w USA, będą musieli zamienić swoje domy w twierdze, by nikt ich nie ukrzyżował. A potem? Co jeszcze jest niegodne amerykańskiej czystości? Ruchy neopogańskie? Inne religie?

Krucjata PayPala przeciwko erotyce nie jest nawet nowa - trwa od wielu lat. I tak, jest to cenzura - bo PayPal mówi ludziom, czego nie mogą czytać - w sposób pośredni, ale jednak. I ogranicza wolność autorów do wyrażania ich myśli i uczuć.

Amerykańscy maniacy czystości mają wpływ na cały świat, choćby przez takiego PayPala czy też wiele innych serwisów - Google, Facebook. Wystarczy, że im coś odbije. Nagle może się okazać, że wolność słowa w zakresie rzeczy całkiem przyziemnych i dla nas normalnych, zostanie ograniczona tylko dlatego, że nie podoba się jankeskim moralistom. Albo po prostu nie spodobają się konkurencji. Komu potrzeba nowych ustaw, jak ma się fundamentalistów w zarządzie PayPala?

Oby w Polsce się tacy do władzy nie dorwali, bo zaraz nawet na odsłoniętą łydkę nie będzie można popatrzeć - cenzura w imię jednostronnej religijnej moralności, phi...

Źródła: 1, 2, 3

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu