Już pierwsza scena bardzo szybko wyjaśnia z kim będziemy mieli do czynienia. Długodystansowa rozmowa telefoniczna, podczas której mogą występować opóźnienia. Krótkie „Halo” zdradza nam tożsamość osoby w kadrze, a im dłużej ta rozmowa trwa, tym bardziej nieswojo możemy się czuć. Do Patricka dociera bardzo smutna wiadomość, mogłoby się wydawać – dowiaduje się, że jego ojciec zmarł. W trakcie rozmowy osuwa się i wydaje się tracić równowagę pod ciężarem emocji – nie bardziej mylnego, on po prostu sięga po strzykawkę. Później, już w Nowym Jorku, gdy spotyka się ze starą znajomą, winę za swoją niedyspozycję zrzuca na jet-laga, by chwilę później być pełnym energii – oczywiście po wizycie w toalecie.
Nikt nie zagrałby lepiej Patricka Melrose
Zobacz też: Sherlock – serial od którego nie można się oderwać
Trudno za nim nadążyć, a jednak w jakiś sposób dokładnie rozumiemy się z nim dzieje. Patrick Melrose to syn arystokraty, który by poradzić sobie z przeszłością nadużywa narkotyków i alkoholu. Podejmuje próby walki z nałogiem, ale bezskutecznie. W pierwszym odcinku, jak wspomniałem, odwiedza Nowy Jork (lata ’80) już jako dorosły mężczyzna, ale myślami (krótkie urywki) cały czas powraca do nieszczęśliwego dzieciństwa. W podróż wybrał się w celu odebrania zwłok zmarłego ojca. To prawdziwa huśtawka nastrojów, a Cumberbatch błyszczy na ekranie -zaraz po wstrzyknięciu heroiny wyciąga się na podłodze, chwilę później szaleje po pokoju, cały czas mówiąc do siebie, ale jakby rozmawiając z kimś innym. Najbardziej znane powiedzenia ojca są niczym wyryte w jego głowie – to dla niego nawet zabawne, że pamięta je wszystkie i nie zamierza o nich nie wspomnieć przy nadarzającej się okazji.
Wszystko dla jednego aktora
Patrick Melrose to mini-seria powstała w oparciu o książki Edwarda St Aubyna – było ich dokładnie tyle, ile nakręcono odcinków, czyli pięć. Są to dzieła częściowo autobiograficzne i przeniesienie ich na ekran było sporym wyzwaniem. Za scenariusz odpowiada David Nicholls , natomiast reżyserował Edward Berger – w efekcie otrzymujemy świetnie skrojoną historię, którą zamknięto w zaledwie jednej godzinie. Nie ma się wrażenia, że brakuje tu choćby jednego elementu, jednej sceny, jednego dialogu czy spotkania. Tempo pracy kamery oparto o odczucia i zachowanie głównego bohatera – gdy dokucza mu „jet lag”, słaniamy się razem z nim niemal zahaczając brodą o podłogę. Chwilę później zewsząd trafiają do nas różne bodźce, ruch kamery nabiera przesadnej dynamiki.
Oczywiście pierwsze skrzypce wciąż odgrywa Benedict Cumberbatch, zaskakująco, a nawet i niepokojąco dobrze portretujący zmagania z nałogiem. Właśnie to przypomniało o kilku mało pozytywnych momentach z Sherlocka, gdzie aktor miał wyraźną frajdę odpływając na planie – ubył jednak geniusz Holmesa.
Ale nie wolno zapomnieć o Hugo Weavingu wcielającym się w Davida Melrose – ojca Patricka – oraz Jennifer Jason Leigh, która zagrała jego matkę. Sebastian Maltz gra młodego Patricka i choć jak na razie widzieliśmy go tylko kilka razy, to z pewnością nie można mieć żadnych zarzutów co do jego roli. Na sam koniec kilka słów o muzyce, której nie jest tu zbyt wiele, ale pojawia się dokładnie wtedy, gdy potrzebna – już na samym wstępie otrzymujemy klasyczny kawałek „Wild World” Cata Stevensa wprowadzający nas w ten zakręcony, ponury, a miejscami zabawny świat Patricka – mimo wszystko są chwile, gdy solidnie się zaśmiejecie. Choć na chwilę.
Pierwszy odcinek „Patrick Melrose” możecie już oglądać na HBO Go, kolejne będą ukazywać się w tygodniowych odstępach. Jest to wspólna produkcja Sky Atlantic oraz Showtime.
Więcej z kategorii Po Godzinach:
- Gonimy światową czołówkę, dlatego powstają takie seriale jak "Rysa"
- Wyjątkowy serial, który "połknąłem" w jeden wieczór. Apple wykręciło niezły numer
- Na te hity jeszcze zaczekamy - lista opóźnionych filmów
- Top Gun: Maverick przesunięty na listopad, F9 na czerwiec, a to nie koniec
- Komediowy chaos tylko dla zdesperowanych. Thunder Force - recenzja