Po ubiegłotygodniowych wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych i banach nałożonych na Donalda Trumpa w rozmaitych platformach dyskusja dotycząca wolności słowa i faworyzowania jednych opcji, a przy tym wykluczanie i utrudnianie życia innym, nie ustaje. Social Media mają przed sobą bardzo trudne miesiące, ale o ile giganci obecnego świata jak Twitter, Facebook czy Instagram będą postawieni przed gradobiciem pytań, to niektórzy mają… jakby gorzej. Platforma Parler w ostatnich dniach nie tylko wyleciała z Google Play i App Store’a (choć pojawiają się nieśmiałe przesłanki dotyczące jej powrotu do sklepów), ale także Amazon postanowił pozbyć się jej ze swoich serwerów AWS.
Serwis będący alt-rightowym miejscem rozmów i ustawek oskarżany jest za umożliwienie skrzyknięcie się ludzi odpowiedzialnych za wydarzenia w Kapitolu 6. stycznia. Teraz, kiedy sytuacja zrobiła się poważna, a uczestnicy są ścigani po całym kraju — mieli nadzieję że pokasowanie wrażliwych wiadomości wystarczy, by byli nieuchwytni. No głupio wyszło, bo raz jeszcze jesteśmy świadkami tego, jak to w internecie nic nie ginie. A kiedy platforma do komunikacji nie jest dostatecznie zabezpieczona — staje się to jeszcze bardziej widoczne. I istnieje spora szansa, że użytkownicy Parler którzy myśleli że wszystko jest OK, bo ich wpisy zostały pokasowane nie mają specjalnie wielu powodów do radości.
Po wydarzeniach w Kapitolu pojawiła się obawa, że posty z Parler zaczną znikać, by trudniej było znaleźć dowody. Dlatego zaczęto archiwizować tak dużo, jak tylko się uda. A najwyraźniej udało się bardzo dużo:
I am now crawling URLs of all videos uploaded to Parler. Sequentially from latest to oldest. VIDXXX.txt files coming up, 50k chunks, there will be 1.1M URLs total: https://t.co/YUl8CtoeEA
This may include things from deleted/private posts.
— crash override (@donk_enby) January 10, 2021
99,9% treści z Parler jest do odzyskania i udostępniona w takiej właśnie formie. Dane które są publikowane nie zawierają osobistych informacji (np. numerów kart płatniczych czy haseł), na paczki te mają składać się wyłącznie treści uddostępniane publicznie. A jak czytamy — Parler jest tak fatalnie zaprojektowaną i zakodowaną platformą, że pobranie tych wszystkich informacji (włącznie z usuniętymi treściami) okazało się prostsze, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Takie pobieranie w większości platform jest sprzeczne z regulaminem, ale nie jest nielegalne — co teraz chcący zabezpieczyć dowody wykorzystują. A Parler im to znacznie ułatwił takimi prostymi zabiegami, jak… analogiczne nazywanie obrazków i niekasowanie ich później z serwerów, dzięki czemu odgadnięcie linków do kolejnych grafik okazało się pestką.
for anyone who also wants to grab all the images from Parler: https://t.co/7U1l1kiiTb{insert sequential integer here}. no auth needed.
— crash override (@donk_enby) January 10, 2021
Ponadto wszystkie udostępniane tam treści miały zawierać metadane, które w przypadku konkurencyjnych serwisów są usuwane przy zamieszczaniu ich online. A to może być dodatkowym gwoździem do trumny dla wszystkich tamtejszych użytkowników. W przypadku całej tej sytuacji z Parler jeszcze wyraźniej widać, jak bardzo w internecie nic nie ginie.
Ciekawe czy pociągnięci przez te luki do odpowiedzialności użytkownicy będą szukali później sprawiedliwości w sądzie, oskarżając platformę o swoje nieszczęście?
Więcej z kategorii Bezpieczeństwo:
- Rozpoznawanie twarzy (i służby) dały plamę: niewinny mężczyzna spędził 10 dni w areszcie
- Przy użyciu tej techniki będzie można sforsować każdy zamek w drzwiach?
- Lokalizator dla dziecka - jak działa, ile kosztuje? Odpowiadamy!
- Ogromne zmiany na Pornhub: ograniczenia pobierania, dokładna moderacja i narazie treści tylko od partnerów
- Paczka zatrzymana w magazynie i czeka na dopłatę? Uważaj, to oszustwo!