Zdefiniujmy „fajne”
Błyskotki nie muszą być niczym przydatnym. Ot, nosimy coś na ręce, na sobie, na głowie lub na nosie po to, żeby fajnie wyglądać. Lepiej jest przecież pokazać się z zegarkiem drogiego producenta, niż „odpustowym” kawałkiem plastiku. Dlatego ktoś, kto może wydać większą ilość pieniędzy kupi iPhone’a, a nie dużo tańszy smartfon mniej znanego i „trendy” producenta. W większości jesteśmy próżni i dbamy o to jak nas postrzegają inni. Cóż, to nic złego.
Ze smartwatchami jest podobnie. W tym rynku świetnie odnalazło się Apple, które pokazało niezwykle ograniczonego i wcale nie lepszego od reszty smartwatcha, który w dodatku przypomina miniaturowy telewizorek – do zegarka brakuje mu „tego czegoś”. Ale to Apple. Firma wyznaczyła „kanon piękna” inteligentnego zegarka i pobudziła rynek. Efekt? Apple Watch to najlepiej sprzedający się zegarek, mimo faktu, iż jest on drogi, mało ciekawy od strony oprogramowania i wydany… późno. OnePlus miał projekt swojego smartwatcha, był bliski jego wydania, ale z pomysłu zrezygnował. Dlaczego? Bo trzeba się skupić na tym, co jest ważne dla firmy. Punkt dla Ciebie, OnePlus.
OnePlus myśli, a to dobry znak
Mój okres zachwytów nad OnePlus minął po pierwszym urządzeniu tego producenta. Już sporo firm udowodniło, że można stworzyć ciekawego smartfona, za którego nie trzeba sprzedawać nerki. Prym w tej kwestii wiedzie Huawei, który zaskakuje – a to naprawdę porządnym flagowcem, a to deklaracją zagrania na nosie Apple i Samsungowi. Huawei można pogratulować potrzebnej w tym rynku pewności siebie, wizji i pomysłu na siebie, choć z przejęciem rynku mobilnego w ciągu 5 lat jestem ostrożny. OnePlus różni się od Huawei kilkoma cechami – po pierwsze, ta firemka nie jest tak duża jak nastawiony kiedyś na rozwiązania komunikacyjny, chiński gigant. Po drugie – nie sprzedaje tylu smartfonów i nie ma ich sporo w portfolio. Po trzecie – każda porażka może być powodem nagłego i przykrego w skutkach kryzysu.
A rynek smartwatchy łaskawy nie jest – niestety. Apple dobitnie pokazało, że w rynku mobilnym czasami brakuje logiki, z korzyścią dla Apple. Sony, Samsung, Lenovo (Moto…rola?) mają lepsze zegarki, a wielkiego sukcesu nie odniosły. Nagle jak Filip z konopii wyskakuje Apple i wszyscy dostają szału. Czy taką siłę oddziaływania ma OnePlus? Nie. A wypuszczenie na rynek inteligentnego zegarka to spory koszt – z pieniędzmi trzeba się liczyć, bo one bardziej niż wszystko definiują pozycję podmiotu na rynku, obok słupków sprzedażowych i wizerunku firmy.
Pete Lau, CEO firmy w wywiadzie dla Wall Street Journal zdradził, że smartwatch żył – ale tylko jako koncept. Firma przymierzała się do tego, by wydać takie urządzenie, ale zrezygnowano z tego pomysłu – oficjalnie z przyczyny skupienia się na tym, co jest ważne. Lepszym wyjaśnieniem tego jest fakt, iż ktoś tam w firmie poszedł po rozum do głowy i uznał, że smartwatche to rynek po prostu słaby. A słaby dlatego, że to wcale nie jest sprawdzian dla tych, co robią dobre urządzenia, tylko dla firm, które wolą kreować trendy, oddziaływać na modę. Pisałem dla Was o tym, że technologiami rządzi moda – nie bez powodu. Bo większość z konsumentów to nie technologiczni maniacy, ale zwykli ludzie. Ich nie obchodzą deweloperzy, oprogramowanie, aktualizacje, czy bliskie naszym sercom tematy. Telefon ma działać i wyglądać, smartwatch ma wyglądać i działać. OnePlus będzie modniejszy od Apple? Nie w tej dekadzie.
Więcej z kategorii Smartwatch:
- Pete Lau zapowiedział zegarek OnePlus, premiera już wkrótce
- Więcej ruchu, mniej stresu. Aktywność fizyczna w czasach pandemii
- Apple Watch jest brzydki, ale praktyczny. I tylko to go ratuje
- Suunto 7: zegarek, który rozbił wszystkie moje nadzieje na wybór inny niż Samsung czy Apple [recenzja]
- Apple Watch vs. smartwatche z Androidem. Czy konkurencja ma jeszcze szansę?