Startups

Jak dorobić? Ten startup płaci ludziom za to, że wyłączają telewizor, komputer i pralkę

Maciej Sikorski
Jak dorobić? Ten startup płaci ludziom za to, że wyłączają telewizor, komputer i pralkę
8

Jak ograniczyć rachunki, np. za energię elektryczną? Można kupić energooszczędne urządzenia, zmienić oświetlenie lub po prostu... rzadziej korzystać ze sprzętów ją konsumujących. W portfelu zostanie część środków. A gdyby tak to oszczędzanie pozwoliło... zarabiać pieniądze? Nie korzystasz z pralki, telewizora i żarówek, dostajesz kasę. Nierealne? Okazuje się, że w USA już to działa - pewien startup płaci ludziom za to, że zużywają mniej prądu. Zarobić można nawet kilkaset dolarów.

OhmConnect to biznes, który działa w oparciu o "negawaty", czyli jednostkę mocy oszczędzonej. Firma od kilku lat działa w Kalifornii, udało jej się zdobyć już blisko 300 tysięcy klientów. Ta liczba dowodzi, że nie mamy do czynienia z pomysłem pozbawionym sensu. Przedsiębiorstwo otwarcie mówi też o tym, że ze swoim interesem chce wyjść dalej, chociaż tutaj problemem będzie nie tylko kwestia popytu, ale też regulacji. O co w tym wszystkim chodzi?

Firma śledzi zużycie energii elektrycznej, rynek popytu i podaży na nią. Wie, kiedy ta pierwsza przewyższa drugą i dostawcy energii elektrycznej będą musieli uruchomić dodatkowe źródła. A ten ostatni proces jest kosztowny i szkodzi środowisku. Startup wymyślił zatem, by zamiast produkować dodatkową energię, ograniczyć jej zużycie tam, gdzie jest to możliwe. Zwrócił się do gospodarstw domowych, które łącznie są poważnym odbiorcą i konsumentem tego zasobu.

Klienci, którzy podpisują umowę z OhmConnect, udzielają firmie dostępu do swojego inteligentnego licznika, historii zużycia energii elektrycznej. Nie trzeba kupować czy instalować dodatkowych urządzeń. Startup sprawdza, ile energii zużywa dane domostwo i kiedy konsumuje jej najwięcej. Na tej podstawie stwierdza, kiedy może poprosić domowników o ograniczenie zużycia. Tym samym, nie zwraca się z prośbą w chwili, gdy i tak ludzi nie ma w domu i prąd nie jest konsumowany.

OhmConnect to biznes, który działa w oparciu o "negawaty", czyli jednostkę mocy oszczędzonej. Firma od kilku lat działa w Kalifornii, udało jej się zdobyć już blisko 300 tysięcy klientów. Ta liczba dowodzi, że nie mamy do czynienia z pomysłem pozbawionym sensu. Przedsiębiorstwo otwarcie mówi też o tym, że ze swoim interesem chce wyjść dalej, chociaż tutaj problemem będzie nie tylko kwestia popytu, ale też regulacji. O co w tym wszystkim chodzi?

Firma śledzi zużycie energii elektrycznej, rynek popytu i podaży na nią. Wie, kiedy ta pierwsza przewyższa drugą i dostawcy energii elektrycznej będą musieli uruchomić dodatkowe źródła. A ten ostatni proces jest kosztowny i szkodzi środowisku. Startup wymyślił zatem, by zamiast produkować dodatkową energię, ograniczyć jej zużycie tam, gdzie jest to możliwe. Zwrócił się do gospodarstw domowych, które łącznie są poważnym odbiorcą i konsumentem tego zasobu.

Klienci, którzy podpisują umowę z OhmConnect, udzielają firmie dostępu do swojego inteligentnego licznika, historii zużycia energii elektrycznej. Nie trzeba kupować czy instalować dodatkowych urządzeń. Startup sprawdza, ile energii zużywa dane domostwo i kiedy konsumuje jej najwięcej. Na tej podstawie stwierdza, kiedy może poprosić domowników o ograniczenie zużycia. Tym samym, nie zwraca się z prośbą w chwili, gdy i tak ludzi nie ma w domu i prąd nie jest konsumowany.

OhmConnect z odpowiednim wyprzedzeniem (najczęściej dobowym) wysyła komunikat do klienta: jutro o godzinie X powinieneś ograniczyć zużycie energii. Trwa to kilkadziesiąt minut. Czy chodzi o to, by wyłączyć wszystkie urządzenia, siedzieć po ciemku, wyciągnąć z gniazdka wtyczkę lodówki? Nie - domownicy nie powinni w tym czasie używać pralki, piekarnika, telewizora, mikrofalówki, klimatyzatora. Tych urządzeń, które pochłaniają sporo energii, a które nie muszą w danej chwili działać.

Jeżeli ludzie stosują się do wskazań firmy, dostają punkty. A te mogą zamieniać na pieniądze przelewane za pośrednictwem PayPal na rachunek własny, ewentualnie przekazywać je na jakiś cel charytatywny. O jakich zarobkach mowa? Mniejsze mieszkanie biorące udział w tej akcji raz w tygodniu, może zarobić rocznie 50 dolarów. Duży dom wejdzie już na pułap kilkuset dolarów. Ktoś powie, że to niewiele, ale trzeba mieć na uwadze, iż poświęcenie nie jest duże.

W tym wszystkim zwiększa się świadomość społeczna, ludzie dowiadują się, że od nich coś jednak zależy. Jeśli czytają wiadomość, że tym razem się nie popisali, zawiedli innych użytkowników systemu, mogą przykładać się bardziej. A za "bycie prymusem" dostaje się dodatkowe punkty. Jednocześnie użytkownicy rozwiązania dowiadują się, że... bez prądu można jakoś żyć. Przynajmniej przez chwilę. W ruch mogą pójść książki, gry planszowe, robótki ręczne. Rodzina będzie mogła w spokoju porozmawiać, bez wpatrywania się w ekran telewizora czy w wyświetlacze urządzeń mobilnych.

Wiele osób zastanawia się pewnie, w jaki sposób to wszystko jest finansowane. Otóż OhmConnect jest graczem na rynku energii elektrycznej. I korzysta z efektu skali: jedno gospodarstwo domowe zmieni na nim niewiele, ale dostęp do kilkuset tysięcy i przekonanie przynajmniej części z nich do ograniczenia zużycia prądu jest już towarem. Tym można handlować, na powstałe oszczędności znajdą się chętni. Im więcej osób w to wejdzie, tym lepsze mogą być efekty. Co ciekawe, niektórzy ludzie idą krok dalej i przekazują startupowi dostęp do inteligentnych urządzeń w domu, by ten samodzielnie je wyłączał, gdy zajdzie taka potrzeba. Rynek smart home rośnie, więc podobnych zachowań może przybywać.

Pomysł naprawdę ciekawy, wpisujący się w rozwój smart city, inteligentnych systemów gospodarowania energią, ale też np. OZE - rozwiązania z tego segmentu nie zapewniają całkiem stabilnych dostaw energii, więc potrzebne są działania równoważące popyt i podaż. Trudno stwierdzić, czy ten biznes się spina, firma się tym nie chwali. Ale w przyszłości takie pomysły mogą poważnie zyskać na znaczeniu. Nie tylko w Kalifornii.

OhmConnect z odpowiednim wyprzedzeniem (najczęściej dobowym) wysyła komunikat do klienta: jutro o godzinie X powinieneś ograniczyć zużycie energii. Trwa to kilkadziesiąt minut. Czy chodzi o to, by wyłączyć wszystkie urządzenia, siedzieć po ciemku, wyciągnąć z gniazdka wtyczkę lodówki? Nie - domownicy nie powinni w tym czasie używać pralki, piekarnika, telewizora, mikrofalówki, klimatyzatora. Tych urządzeń, które pochłaniają sporo energii, a które nie muszą w danej chwili działać.

Jeżeli ludzie stosują się do wskazań firmy, dostają punkty. A te mogą zamieniać na pieniądze przelewane za pośrednictwem PayPal na rachunek własny, ewentualnie przekazywać je na jakiś cel charytatywny. O jakich zarobkach mowa? Mniejsze mieszkanie biorące udział w tej akcji raz w tygodniu, może zarobić rocznie 50 dolarów. Duży dom wejdzie już na pułap kilkuset dolarów. Ktoś powie, że to niewiele, ale trzeba mieć na uwadze, iż poświęcenie nie jest duże.

W tym wszystkim zwiększa się świadomość społeczna, ludzie dowiadują się, że od nich coś jednak zależy. Jeśli czytają wiadomość, że tym razem się nie popisali, zawiedli innych użytkowników systemu, mogą przykładać się bardziej. A za "bycie prymusem" dostaje się dodatkowe punkty. Jednocześnie użytkownicy rozwiązania dowiadują się, że... bez prądu można jakoś żyć. Przynajmniej przez chwilę. W ruch mogą pójść książki, gry planszowe, robótki ręczne. Rodzina będzie mogła w spokoju porozmawiać, bez wpatrywania się w ekran telewizora czy w wyświetlacze urządzeń mobilnych.

Wiele osób zastanawia się pewnie, w jaki sposób to wszystko jest finansowane. Otóż OhmConnect jest graczem na rynku energii elektrycznej. I korzysta z efektu skali: jedno gospodarstwo domowe zmieni na nim niewiele, ale dostęp do kilkuset tysięcy i przekonanie przynajmniej części z nich do ograniczenia zużycia prądu jest już towarem. Tym można handlować, na powstałe oszczędności znajdą się chętni. Im więcej osób w to wejdzie, tym lepsze mogą być efekty. Co ciekawe, niektórzy ludzie idą krok dalej i przekazują startupowi dostęp do inteligentnych urządzeń w domu, by ten samodzielnie je wyłączał, gdy zajdzie taka potrzeba. Rynek smart home rośnie, więc podobnych zachowań może przybywać.

Pomysł naprawdę ciekawy, wpisujący się w rozwój smart city, inteligentnych systemów gospodarowania energią, ale też np. OZE - rozwiązania z tego segmentu nie zapewniają całkiem stabilnych dostaw energii, więc potrzebne są działania równoważące popyt i podaż. Trudno stwierdzić, czy ten biznes się spina, firma się tym nie chwali. Ale w przyszłości takie pomysły mogą poważnie zyskać na znaczeniu. Nie tylko w Kalifornii.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu