VOD

Nic mnie tak nie cieszy, jak fiasko mobilnej rewolucji VOD. Koniec z oglądaniem na telefonie

Konrad Kozłowski
Nic mnie tak nie cieszy, jak fiasko mobilnej rewolucji VOD. Koniec z oglądaniem na telefonie
5

Quibi miało być rewolucyjną usługą z serialami i filmami dostępnymi tylko na telefonie. W dwa miesiące po premierze, zmuszony wyjątkowymi okolicznościami serwis wprowadza możliwość oglądania treści wideo także na telewizorach. I to bardzo słuszna decyzja.

Quibi - oglądanie seriali w pionie lub poziomie

Czyli to by było na tyle? - zechciałoby się zapytać włodarzy serwisu Quibi, którzy przez miesiące projektowali i przygotowywali swój nowy, rewolucyjny produkt, po czym szybka weryfikacja na rynku zburzyła ich całą wizję. Nowa platforma VOD nie miała szczęścia, bo została uruchomiona w trakcie szczytu wybuchu pandemii, a Quibi powstało głównie z myślą o oglądaniu poza domem na ekranie telefonu. Nie był to jednak plan oparty tylko i wyłącznie na ograniczeniu dostępu do treści na innych urządzeniach (z większymi ekranami), ale przygotowaniu seriali i filmów do takiej projekcji. Dlatego każda z dostępnych na Quibi produkcji była również kadrowana pod orientację pionową.

Polecamy: Obejrzałem kilka filmów i kilka seriali jednego dnia na telefonie. To jest 2020 rok?

Quibi jest dostępne od początku kwietnia i w tym czasie zdołałem obejrzeć stosunkowo niewiele. Najwięcej oglądałem na samym początku, by móc podzielić się swoimi wrażeniami w tekście na Antyweb, ale później mój entuzjazm i zainteresowanie przygasło. Mimo, że opowiadane historie w „Most Dangerous Game” z Liamem Newsworthem, „When the Streetlights Go On” i „Survive" mnie  wciągnęły, to nie byłem w stanie skupić swojej uwagi na ekranie telefonu dłużej niż kilka minut. Każda kolejna była naprawdę wymuszona, bym mógł dociągnąć seans do końca - ani trochę nie zaliczyłbym takiej aktywności do kategorii rozrywki, odpoczynku czy relaksu. A przecież oglądanie seriali i filmów powinno takie być.

Oglądalność na urządzeniach mobilnych rośnie, ale...

O wzroście popularności oglądania wideo na telefonach mówili najwięksi tej branży: YouTube i Netflix. Drugi z serwisów nie tylko udostępnił tryb offline, przed którym długo się bronił, ale wprowadził także nowe plany mobilne, które przy obniżonej cenie ograniczają seanse do mobilnych ekranów. Są rynki, na których ponad połowa widzów ogląda Netfliksa na smartfonie. Ale jednocześnie Netflix nie wymusza na mnie tego, bo w każdej chwili mogę odłożyć telefon z 5-calowym ekranem i wznowić seans na ponad 40, 50 czy 60 calach.

Zobacz też: Quibi to nowatorski i odważny serwis VOD chyba dla wszystkich oprócz mnie

Quibi ma solidnie pod górkę, głównie przez panujące okoliczności i ciągłe przebywanie w domach, ale jestem skłonny napisać, że nawet gdyby do takiej sytuacji nie doszło, serwis byłby zmuszony zmienić swoją politykę. Zrobił to w dwa miesiące od startu umożliwiając na przekazanie obrazu ze smartfona na telewizor za pomocą AirPlay'a, w pocie czoła pracując nad integracją z Chromecastem, która ma się pojawić jeszcze w czerwcu.

...nie popadajmy w skrajność

I choć jestem otwarty na nowe usługi VOD na rynku wraz z niektórymi ich szalonymi pomysłami, tak cieszy mnie, że jeden z nich nie wypalił. Rozumiem poglądy tych, którzy nie chcą chodzić do kina. A także tych, którzy nie dostrzegają różnicy pomiędzy 4K i HD oraz dźwiękiem Atmos a zwykłym stereo. Niektórych zadowala ich seans na laptopie i nic mi do tego. Ale nie popadajmy w skrajność, w której zaczynamy ograniczać dostęp do treści na większych ekranach. Quibi wykonało pierwszy krok w nowym kierunku, szanuję odwagę, ale cieszę się, że te zapędy zostały powstrzymane, bo to na pewno innym gotowym na podobne decyzje da sporo do myślenia.

Polecamy: 3. sezon DARK na pierwszym zwiastunie. Znamy datę premiery na Netflix!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu