Wiele osób twierdzi, że „Facebookowa prywatność” to po prostu oksymoron, a ustawienia prywatności zamiast ułatwić, to tylko utrudniają kontrolę nad udostępnianymi treściami. Przekonała się o tym sama siostra Marka Zuckerberga, twórcy Facebooka, gdy zdjęcie które mieli zobaczyć tylko jej znajomi, stało się dostępne dla znacznie szerszego grona Internautów.
Ta historia zaczyna się jak wszystkie inne – ktoś zrobił zdjęcie, otagował znajomych, wybrał grupę docelową i kliknął udostępnij. To, jak historia potoczyła się dalej można interpretować na wiele sposobów i opowiedzieć się po jednej ze stron. Ale do rzeczy – udostępnione przez Randi Zuckerberg zdjęcie kilkanaście minut później pojawiło się na Twitterze. Przedstawiało ono kilku członków rodziny Marka Zuckerberga wpatrzonych z ekrany smartfonów i zachwycających się nową aplikacją Poke. Fotka dodana została przez Callie Schweitzer, dyrektor marketingu w Vox Media. Randi zareagowała błyskawicznie, dopytując jak to zdjęcie znalazło się poza Facebookiem i nazywając takie zachowanie „nie-cool”. Jak się później okazało, zdjęcie widoczne było w newsfeedzie Callie, ponieważ wśród jej znajomych na portalu znajduje się siostra Randi Zuckerberg, która została zaznaczona na zdjęciu. To nie było raczej zgodne z pierwotnymi zamiarami Randi.
Na tym zakończyłaby się cała ta opowiastka i zapewne Internet szybko by o niej zapomniał. Randi postanowiła jednak wystosować list (prawie) otwarty do wszystkich Internautów, w którym zawarła definicję „cyfrowej etykiety”. Jej zdaniem, „udostępnienie czyjegoś zdjęcia bez pozwolenia jest oznaką braku przyzwoitości”, a co ważniejsze „ustawienia prywatności nie mają wtedy żadnego znaczenia”.
Z taką opinią nie zgodziło się jednak wielu Internautów, których zdaniem ciągłe zmiany i coraz bardziej zawiłe ustawienia prywatności na Facebooku były przyczyną tej sytuacji, a także wielu innych podobnych. Oczywiście bez udziału znanych nazwisk, taka sprawa przeszłaby bez większego echa, ale właśnie dlatego aż tak bardzo zwrócono na nią uwagę – skoro osoby aktualnie lub do niedawna pracujące w Facebooku nie do końca są w stanie zrozumieć, co dzieje się z udostępnianymi materiałami lub jak działają wszystkie udostępnione ustawienia prywatności, to w jaki sposób mają to pojąć zwykli użytkownicy.
Zadbanie o odpowiednie zabezpieczenie prywatnych informacji oraz nieustanna kontrola tego, kto dokładnie będzie mógł zobaczyć udostępniane treści to jedno. Warto jednak zapamiętać zasadę, że wszystko co zostanie udostępnione w Sieci, już tam zostaje. Najlepszym przykładem są popularne filmy na YouTube, których oryginały były usuwane bardzo szybko z serwisu, lecz ich kopie są dostępne do dzisiaj. Podobnie było ze zdjęciem udostępnionym przez Callie Schweitzer oraz jej konwersacji z Randi Zuckerberg na Twitterze – fotka i wiadomości zostały usunięte, nie mamy jednak żadnych problemów, by móc teraz do nich dotrzeć.
Z całą pewnością stwierdzę, że to nie koniec „przygód” z prywatnością na Facebooku. Jak wielokrotnie powtarzano, zapewnienie ochrony danym użytkowników to jedno z największych wyzwań, przed którymi stoi Facebook. Najwyraźniej jak na razie nie wszystko idzie po myśli Zuckerberga (któregokolwiek ;).
Więcej z kategorii Moje przemyślenia:
- Samsung ma najlepsze możliwości, by zrobić świetny gamingowy telefon. Dlaczego tego nie robi?
- Clickbait - wszystko co powinniście o nim wiedzieć, ale boicie się zapytać
- Jeden aparat 108 Mpix? A co powiecie na trzy po 64 Mpix?
- W jaki sposób Warszawa kompletnie spartoliła system kupowania biletów przez aplikację
- 4 lata temu Microsoft obiecał nam takiego Windowsa. I co? I...