Felietony

Nowy świat dopadnie nas wcześniej niż myśleliśmy

Dawid Pacholczyk
Nowy świat dopadnie nas wcześniej niż myśleliśmy
75

Nasze otoczenie się zmienia, stare nawyki i rytuały ewoluują. Koronawirus nie zmienił nic poza tym, że całość znacząco przyśpieszyła. To właśnie dzięki nagłemu wzrostowi tempa wyraźnie widzimy co nas czeka w niedalekiej już przyszłości.

To co teraz powiem wyda się oczywistą oczywistością, prawdą jasną jak słońce...bo w sumie taka jest. Jednak spróbuję się w nią zagłębić trochę mocniej. Zacznijmy od tej objawionej mądrości. Życie jakie znaliśmy jeszcze kilka lat temu odeszło w niebyt. Do tej pory oddalało się ono od krok po kroku. Metodycznie, bez pośpiechu, bez hałasu, prawie niezauważalnie. Pandemia koronowirusa prawie nic tu nie zmieniła. Kierunek i powody takiego stanu rzeczy cały czas są takie same - teraz to po prostu nabrało tempa i wyraźnie widzimy jak te zmiany wyglądają.

Przyjrzyjmy się jak mocno zmienia się nasze otoczenie oraz ewoluują codzienne nawyki czy rytuały.

Kino i koncerty idą w odstawkę?

Kina pozamykane, premiery są przesuwane lub od razu pojawiają się w serwisach VOD. Oczywiście możemy wyjść z założenia, że jak tylko sytuacja się unormuje to wszystko wróci na stare tory. Czy jednak ktoś jest gotowy postawić na to swoje pieniądze? Spójrzmy na sytuację na naszym podwórku. Czy jeśli dziś premier ogłosi otwarcie kin to czy naprawdę ludzie rzucą się na nie szturmem? Wydaje mi się, że niepewność i nieufność związana z wirusem wygra i te przybytki rozrywki niegdyś tętniące życiem dalej będą świecić pustkami.

To chyba ten moment w którym wytwórnie, producenci i cała branża filmowa musi dokładnie przemyśleć swój model biznesowy. Konsumenci, czyli my, też zapewne przemyślimy wartość która płynie z pełnych sal kinowych z za drogim popcornem i colą.

Zastanawia mnie kwestia koncertów. Ile czasu musi upłynąć, aby ta rzecz wróciła do normalności jaką znamy? Tutaj poważnie do myślenia daje ostatni pokaz Travisa i jego koncert który odbył się w grze Fortnite. Publiczność? 12 milionów osób! Nie ważne czy podchodzisz sceptycznie do takich pomysłów czy nie, ta liczba nie pozwala przejść obok tego zjawiska obojętnie. Spróbujcie zorganizować taką imprezę live. Koronawirus może sprawić, że takich wydarzeń będzie dużo więcej, ale tym razem będą one płatne.

Po co nam sklepy?

W momencie pojawienia się pierwszych zarażonych w Polsce, sklepy stacjonarne przeżywały istne oblężenie. Mydło i papier toaletowy chyba nigdy nie cieszyły się taką popularnością. Właściciele fabryk tego papierowego złota i innych środków do dezynfekcji na pewno opływają teraz w luksusach, będą przyszłymi lordami tego świata. A co z nami? No cóż, my musimy sobie jakoś radzić. I tak oto na radarze wielu Polaków pojawiły się zakupy online w wersji spożywczej. Coś co kiedyś dla wielu było dodatkiem i alternatywą dla tradycyjnych zakupów teraz staje się głównym sposobem na utrzymanie zapasów na odpowiednim poziomie.

Cała reszta? Osobiście nie pamiętam kiedy ostatni raz byłem w sklepie. Nie, że jakoś bardzo boję się wyjść do ludzi. Chodzi raczej o kwestie ograniczenia ryzyka, a dwa, że nie mam okazji być przy żadnym, przez co każdy potencjalny zakup zakrawa o miano "wyprawy". Lepiej po prostu zamówić i poczekać chwilkę. Firmy kurierskie oparły się wirusowi śpiewająco, mam wręcz wrażenie, że działają lepiej niż przed pandemią.

Czy jest tu miejsce i szansa na odwrócenie trendu? Zawsze jest, ale po co miałoby się to stać? Zakupy internetowe na stałe wgryzą się do świadomości Polaków, nawet tych, którzy wcześniej podchodzili do tego sceptycznie.

E-sport wkracza na salony

E-sport do tej pory kojarzył się z nastolatkami, młodym pokoleniem które jest przyspawane do ekranu swojego smartfona. No cóż, trochę prawdy w tym jest, ale równocześnie jest to dość krzywdząca opinia. Sam pasjonuje się dobrym meczem w Dote czy SC2 równie mocno jak wyścigiem F1 czy meczem piłki nożnej w trakcie mundialu. Ba! Powiem więcej! ESL Katowice oglądamy całą rodziną. Nawet moja żona wkręca się w zmagania finałowe. Jednak ja chce spojrzeć na zagadnienie szerzej.

Sport dostał czerwone światło. Machiny warte nieraz setki milionów dolarów musiały zaciągnąć hamulec co wiąże się dla nich ogromnymi stratami finansowymi. Dla przykładu Formuła 1 (jako firma) traci blisko 20-40 milionów dolarów na każdym odwołanym wyścigu z tytułu braku opłat licencyjnych. To powoduje, że pieniędzy nie otrzymują pieniędzy z tytułu transmisji, a tym samym wiele stanowisk pracy w mniejszych teamach są zagrożone.

Dlatego wiele dyscyplin sportowych, szczególnie tych indywidualnych, zwróciło się ku e-sportowi. Formuła 1, NASCAR, Indycar, ale i piłka nożna próbują utrzymać swoich fanów za pomocą wirtualnych rozgrywek. To powoduje, że e-sport wkradł się do świadomości ludzi, którzy wcześniej nigdy by na to nie zwrócili uwagi. Nie mówię, że po pandemii świat stanie do góry nogami i tradycyjny sport odejdzie do lamusa. Na to nie ma szans. Jednak bez wątpienia przyśpieszy i ułatwi jego wejście pod strzechy i sprawi, że stanie się bardziej popularny. Daleko jestem od stwierdzenia, że w najbliższej przyszłości e-sport stanie się dyscypliną olimpijską, ale kto wie co przyniesie przyszłość?

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu