Felietony

Może jestem dziwny, ale dla mnie nie wszystko musi być społecznościowe

Kamil Świtalski
Może jestem dziwny, ale dla mnie nie wszystko musi być społecznościowe
5

Rozumiem, że niektórzy to lubią. Ale drodzy twórcy, proszę, nie zmuszajcie wszystkich do chwalenia się tym, co robią. Naprawdę nie wszystko musi być społecznościowe.

Dożyliśmy czasów, kiedy wszystko jest społecznościowe. Twórcy kolejnych gadżetów podłączonych do sieci dbają o to, abyśmy mogli robić rzeczy wspólnie. Albo na pokaz — jak kto woli. Udostępnianie ekranu naszego komputera czy konsoli z odpaloną grą wideo? Standard. Streamowanie tego co dzieje się na ekranie naszego smartfona? Też nie jest specjalnym wyczynem. Można, da się i wykorzystywane jest chętnie nie tylko w przypadku występów na konferencjach. Są przecież też niezwykle popularne usługi, które rejestrują wszystkie przesłuchane przez nas utwory. Albo regularnie składują przeczytane przez nas książki i serwują podsumowania na dedykowanych tematom platformach.

Dla każdego coś dobrego?

Jeżeli mamy ochotę pochwalić się tym co się u nas aktualnie dzieje — to... w sumie fajnie. Jest spore grono ludzi, które lubi wiedzieć co robią ich znajomi. W ten sposób nie muszą z nimi rozmawiać, by być na bieżąco. Dlatego podglądają ich ostatnie czekiny w social mediach, sprawdzają gdzie byli na kolacji, a później jeszcze rzucą okiem na filmy które tamci obejrzeli przed snem. To jest ich prawo i jeśli ktoś ma ochotę, to nie ma problemu. Ale za każdym razem kiedy po uruchomieniu aplikacji Spotify muszę wybrać opcję Sesji Prywatnej, albo kombinować w ustawieniach by nie epatować w co gram na PlayStation 4 — to uważam, że coś jednak poszło nie tak.

I to nie chodzi o to, że te opcje są złe. To nie jest tak. Problemem w mojej opinii jest to, że są źle zrobione. Bo czasami z przyjemnością podejrzę czy to osiągnięcia znajomych, czy po prostu sprawdzę co ostatnio konsumują popkulturowo. Mogę zasięgnąć opinii, albo po prostu podyskutować z kimś, kto czytał / grał / oglądał to samo. Drażni mnie jednak wpychanie ich, dosłownie, wszędzie. I coraz częściej ich wyłączenie bywa kłopotliwym, a na stałe nawet niemożliwym, działaniem. Szkoda.

Z wyborem jest coraz gorzej

O ile jeszcze kilka-kilkanaście lat temu ochoczo instalowałem Audioscrobbler / Last.fm, tak w ostatnich latach pełne statystyki o słuchanych przeze mnie utworach i tak mam zawsze pod ręką w serwisach streamingowych. A te lokalne zlicza iTunes. Nie czuję też potrzeby chwalenia się zdobytymi trofeami, ilością godzin którą spędziłem przy którejś z gier, albo progresem z czytania najnowszej powieści ulubionego autora. I nie chciałbym, aby te wszystkie opcje zniknęły — ale żeby były opcjonalne. A ostatnie wersje popularnych urządzeń i platform sprawiają, że stają się one niemal koniecznością. Bo kiedy chcemy je wyłączyć, proces ten staje się żmudny i dość kłopotliwy.

Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że w czasach gdy kolejne firmy dążą do budowania wokół siebie coraz prężniej działających społeczności, moje postulaty będą coraz trudniejsze do zrealizowania. Najświeższa aktualizacja Xboxa One dodaje Beam. Aplikację, z którą streaming będzie jeszcze łatwiejszy i przyjemniejszy, podobnie jak komentowanie i — no właśnie — budowanie społeczności. Vevo Party i spółka także stawiają na ten trend. A pewnie kolejne generacje sprzętów nie będą w tej kwestii gorsze. No i dobrze, niech sobie będą. Ale zostawcie trochę miejsca dla tych, którzy chcieliby po prostu poczytać książkę w nowoczesnym wydaniu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu