VOD

Nie tylko Netflix i HBO GO. Zajrzałem na Cineman i jestem mile zaskoczony

Tomasz Popielarczyk
Nie tylko Netflix i HBO GO. Zajrzałem na Cineman i jestem mile zaskoczony
10

Okazuje się, że poza Netfliksem, Showmaxem i HBO GO też istnieje jakiś świat VOD. I wcale nie mam tutaj na myśli budzącego kontrowersje CDA. W czeluściach samsungowych Smart TV można bowiem znaleźć prawdziwe perełki, jak Cineman chociażby.

Cineman nie jest serwisem młodym. Prawdę mówiąc słyszałem o nim już dobrych kilka lat temu. W mediach się jednak o tego typu platformach na ogół nie mówi (albo mówi bardzo mało), bo zwyczajnie się nie promują w żaden sposób, nie komunikują nowości i pozostają w cieniu liderów rynku VOD. A tymczasem okazuje się, że może to być całkiem niezłe źródło interesujących filmów.

Z usługi Cineman możemy korzystać na dwa sposoby – z poziomu przeglądarki internetowej oraz za pomocą aplikacji na Smart TV Samsunga. Zawsze lepiej usiąść przed dużym ekranem telewizora z pilotem w ręku, choć nadal są jeszcze zwolennicy laptopa, kabla i telewizora. Znalezienie jej w menu było dość proste. Zwyczajnie wyszukałem ją w sklepie z aplikacjami. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście „kafelek” z Cinemanem wyciągnęli sobie gdzieś na wierzch, na ekranie domowym Smart TV.

Baza Cinemana liczy łącznie ponad 1,2 tys. pozycji. Zdecydowana większość, bo niespełna 850, jest dostępna w rozdzielczości HD. Najwięcej znajdziemy tutaj dramatów, ale równie mocno rozbudowane są takie kategorie, jak horror/thriller, akcja oraz komedia (nie zapominajmy, że część p-produkcji przypisano do więcej niż jednego katalogu). Tym, co szczególnie mnie ucieszyło przypadku Cinemana, jest duża liczba filmów, które niekoniecznie można było obejrzeć w multipleksach. Trudno je może nazwać kinem offowym (a te bywa ciężkie i niszowe), choć kilku przedstawicieli tegoż również tu znajdziemy. Użyłbym tutaj raczej określenia „ambitniejsze”.

Przykłady? Są to m.in. „Śmierć Ludwika XIV” (fr. „La mort de Louis XIV”), historia pewnej sieci fast-food „McImperium” (ang. „The Founder”), kontrowersyjny koreański dramat „Służąca” (kor. „Ah-ga-ssi”), dobrze znana fanom Pedro Almodóvara „Julieta”, a także mało znany czeski kryminał „W cieniu” (cz. „Ve stínu”) rozgrywający się w zdominowanych przez socjalistyczną rzeczywistość latach 50.

Oczywiście nie brakuje tez propozycji bardziej „mainstreamowych”. I tutaj widzowie mogą liczyć na m.in. „La La Land”, o którym ostatnio było bardzo głośno. Są też dwie części Johna Wicka, które przy okazji testów usługi właśnie nadrabiałem. Jeszcze w lipcu mają pojawić się „Power Rangers”, a także „Zlecenie” z Dolphem Lundgrenem. Słowem, oferta jest naprawdę zróżnicowana. Co miesiąc pojawia się w aplikacji co najmniej 10 nowych filmów.

Każdy film jest prezentowany w bardzo przejrzysty sposób. Na podstronie ze szczegółami znajdziemy informacje o twórcach i obsadzie, kategorii wiekowej, czasie trwania oraz o tym, czy możemy wybrać lektora czy też napisy. Nie zabrakło też krótkiego streszczenia i okładki. W większości przypadków możemy też obejrzeć zwiastun.

No dobrze, ale tu pojawia się zasadnicze pytanie – ile to kosztuje? Ceny są różne, ale na ogół stosunkowo niskie. Za jeden film możemy zapłacić 5-8 zł (zwykła produkcja), 8-10 zł (premiera) lub 12-15 zł (wersja HD). Stawki te obowiązują przy płatnościach kartą lub przelewem. Możemy jednak też wysłać SMS-a na numer premium. Wówczas jednak stawki są zdecydowanie wyższe i sięgają nawet 21 zł. Cóż, jeżeli mamy mnóstwo złotówek zgromadzonych na koncie prepaid, pewnie mimo wszystko ucieszy nas taka możliwość.

Każdą produkcję „wypożyczamy” na 48 godzin – tyle czasu mamy na obejrzenie. Filmy są przypisywane do naszego konta, a więc musimy się zarejestrować. Ja to zrobiłem bezpośrednio z poziomu telewizora. Ekranowa klawiatura w Samsungach jest na tyle wygodna, że nie zajęło mi to wiele czasu. Zresztą trzeba tutaj zwrócić uwagę, że nawigowanie po samej aplikacji jest bardzo intuicyjne – projektanci interfejsu wykorzystali kolorowe przyciski na pilocie, a zaraz opracowali całość w taki sposób, żeby nadmiar przycisków, okienek i kafelków nas nie przytłaczał. Równie fajnie wygląda to na stronie www. Możemy tutaj tez np. wyszukiwać filmy pod kątem konkretnego aktora, który w nich wystąpił, albo reżysera za nie odpowiedzialnego.

Z kronikarskiego obowiązku warto jeszcze wspomnieć o ofercie abonamentowej. Twórcy oferują dwa pakiety, które jednak nie dają dostępu do pełnej bazy – subskrybenci mogą wybierać „jedynie” spośród 1064 produkcji. Za abonament w jakości SD zapłacimy niespełna 20 złotych, a za HD – 35 zł.

Cineman może nie jest jakąkolwiek rewolucją na rynku VOD. To po prostu kolejna platforma, którą od konkurencji odróżnia zróżnicowana i nietuzinkowa baza dostępnych filmów, a także wygodna aplikacja na Smart TV Samsunga. Myślę, że warto mieć świadomość jej istnienia – szczególnie, że ceny filmów nie przytłaczają. Wszystko to czyni Cinemana niezłym dopełnieniem dla Netfliksa, Showmaxa czy HBO GO, gdzie wielu z dostępnych tutaj tytułów pewnie nigdy nie uświadczymy.

-

Artykuł powstał we współpracy z firmą Samsung

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu