Felietony

Netflix daje, Netflix zabiera. Słów kilka o uzależnieniu od streamingu

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

13

Mam na imię Paweł i jestem uzależniony od streamingu. I choć dostrzegam mnóstwo korzyści związanych z korzystaniem z tego typu usług, to bycie zdanym na łaskę opłacanego serwisu potrafi być problematyczne.

Mój pakiet usług abonamentowych dotyczących dostępu do treści ogranicza się do dwóch serwisów, którym jestem wierny od ich polskiego startu. Jeśli chodzi o muzykę, cały czas używam Spotify i nie widzę sensu przesiadki na jakikolwiek inny serwis. Co do filmów i seriali, króluje u mnie Netflix i jestem więcej niż pewien, że przy czasie którym dysponuję na takie przyjemności, zawsze będę miał coś ciekawego do oglądania. Doceniam tego typu usługi w dużej mierze dlatego, że pamiętam jak wyglądał kiedyś dostęp do filmów i muzyki. Wypożyczanie kaset VHS, zamawianie w ciemno albumów przez katalogi wysyłkowe lub w stacjonarnych sklepach - o ile oczywiście był w nim poszukiwany przeze mnie towar. A biorąc pod uwagę jakiej muzyki słucham - często nie było i jedynym źródłem muzyki były zamówienia, które dodatkowo robiłem ze znajomym żeby zredukować koszty dostawy. Wiecie jak było - kieszonkowe to kieszonkowe, warto rozważnie nimi rozporządzać.

Gdyby ktoś opowiedział mi wtedy o streamingu, nigdy bym mu nie uwierzył

Ogromny katalog muzyki, ogromny katalog filmów i seriali, do którego dostęp uzyskuje się po kilku sekundach od uruchomienia aplikacji. Można z nich korzystać na telewizorze, komputerze, tablecie czy smartfonie - wszędzie tam, gdzie jest internet, więc również na przykład w metrze. Kilkanaście lat temu sprawa nie do pomyślenia, dziś po prostu nasza rzeczywistość. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że to nie są usługi masowe, które zna i z których korzysta statystyczny Kowalski - ale ja już nie wyobrażam sobie innego dostępu do treści i gdyby ktoś mi go teraz zabierał, walczyłbym jak lew.

Wygoda uzależnia i rozleniwia

Teoretycznie mogę mieć dostęp do większości usług streamingowych, a nawet jak nie mam, mogę przykombinować z VPN-em. Wszystko rozchodzi się o zasobność portfela i to, ile jesteście w stanie przeznaczyć na takie przyjemności. Nie wiem czy jest jakiś serwis, którego nie opłaca Konrad Kozłowski, nasz redakcyjny spec od tego typu usług i jednocześnie “maniak” (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) filmów i seriali. Boję się jednak zapytać ile taka wygodna kosztuje i chyba nie chcę wiedzieć, bo i tak Spotify+Netflix do w moim przypadku wydatek około 80 złotych miesięcznie. Dużo/mało? - kwestia podejścia, zarobków, potrzeb. Nie chcę płacić więcej, więc nie szukam póki co dodatkowych usług. Przez rok korzystałem jeszcze z serwisu Showmax, ale był to pakiet promocyjny dla abonentów sieci Play - kilka tygodni temu się skończył i póki co nie planuję go przedłużać. Z jednej strony trochę szkoda, bo zostało mi tam sporo ciekawych rzeczy do obejrzenia, z drugiej będę mógł bardziej skupić się na Netfliksie.

O ile oczywiście ten nie usunie interesującej mnie treści z serwisu. A mam wrażenie, że w sieci jest większe zamieszanie wokół filmów i seriali usuwanych niż tych dodawanych. Niektórzy czują się oburzeni, że ktoś wyrywa im z rąk materiały, których nie zdążyli obejrzeć. No cóż, trzeba śledzić tego typu informacje i nie odkładać filmów na ostatnią chwilę, innej rady nie mam.

Co jednak jeśli koniecznie chcecie coś zobaczyć, a nie ma tego na Netflix? Można kupić na jakiś czas abonament w innej usłudze. Ale co jeśli w żadnej nie ma interesującej Was treści? Miałem tak kilka dni temu z Godzillą, tą z 2014 roku - fajny film, który widziałem w kinie i po seansie drugiej odsłony anime na Netflix, koniecznie chciałem ją sobie przypomnieć. Przejrzałem usługi streamingowe - nie ma. Wpisałem w Google Godzilla 2014 vod, wyskoczyło mi HBO GO z niezaktualizowaną stroną, bo tak naprawdę dostępna jest tylko ta z 1998 roku, a to okropny crap, na który szkoda czasu. Konrad podpowiedział iTunes, z którego nigdy nie korzystałem i faktycznie, mogę tam ten film i wypożyczyć, i kupić. Nie z każdym obrazem jest tak samo, a człowiek przyzwyczajony do abonamentu niespecjalnie ma ochotę płacić oddzielnie za pojedyncze treści. Chyba mnie rozumiecie.

Są jednak filmy i seriale, których w sieci nie znajdziemy - co wtedy pozostaje? Fizyczne nośniki. Ale skoro od dawna korzystam ze streamingu, to nie chcę mieć u siebie płyty, chcę po prostu obejrzeć raz konkretny film i później już do niego nie wracać. Zostaje więc czekać, aż któregoś VOD doda materiał do swojej bazy lub któraś usługa streamingowa zdecyduje się na licencję. Przed premierą kinową Iniemamocni 2 chciałem pokazać synowi część pierwszą - tak się złożyło, że w lutym tego roku film zniknął z Netfliksa. Wielka szkoda. A wiecie gdzie bez problemu go znalazłem, czy raczej znalazło go dla mnie Google? Na pierwszej stronie wyników pojawiło się “Iniemamocni (2004) 1080p - Dubbing pl”, pod spodem adres cda.pl i chyba nie muszę mówić, że nie jest to do końca legalne. Ostatecznie skończyło się na 29,99 zł i kupieniu DVD w Empiku. Tak, napiszcie że jestem, w końcu od darmowego obejrzenia filmu dzieliło mnie jedno kliknięcie.

Usługom abonamentowym daleko do klasycznego posiadania i chyba wszyscy się już do tego przyzwyczailiśmy. Na Steamie też wchodzimy w posiadanie gier, a jedynie uzyskujemy do nich dostęp i jeśli sklep zdecyduje się nas tego go pozbawić, to po prostu tak zrobi. Tak, jak Netflix usunie filmy ze swojego katalogu lub nie doda materiałów mimo podpisywania internetowych petycji. Takiemu stanowi rzeczy daleko do ideału, warto jednak przypomnieć sobie jak było kiedyś. Zjechane kasety z wypożyczalni, które i tak trzeba było oddać (przewinięte!) następnego dnia lub w poniedziałek jeśli braliśmy je w sobotę. Dziś muzykę można w pełni legalnie włączyć w sieci, albumy pojawiają się w usługach streamingowych często w dzień premiery - w tak dobrej jakości, że można je spokojnie przesłuchać przed ewentualnym zakupem. A nawet jeśli ich tam nie ma, to przynajmniej na scenie metalowej często lądują przed premierą na oficjalnym profilu zespołu w serwisie Bandcamp. Dla mnie to prawie idealny świat konsumpcji dźwięków i żałuję, że z serialami czy filmami nie jest tak samo. Nikogo oczywiście do płacenia nie namawiam, bo jak widzicie nietrudno znaleźć minusy takiego rozwiązania.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu