Wyobraźcie sobie tylko. Upuściliście telefon, na ekranie zrobił się pajączek. Nie płaczecie, bo nie ma nad czym. Nic wielkiego się nie stało, bo dobrze wiecie, że ekran będzie w stanie sam naprawić incydentalnie stworzony defekt. Właśnie na taki mechanizm ma swój patent Motorola. Niestety, ma ono pewne ograniczenia, które wynikają wprost z zastosowanego materiału oraz podejścia do produkowania wyświetlacza. Otóż, zamiast warstwy szkła lub plastiku, górna część ekranu ma zostać pokryta polimerem charakteryzującym się pamięcią kształtu. W patencie Motoroli widać dodatkowe sensory, które będą w stanie wykryć uszkodzenie. Wtedy do akcji wkracza użytkownik, którego zadaniem jest narysowanie wokół defektów okręgów tak, aby odizolować je od „zdrowej” części ekranu.
Jednak, aby polimer rozpoczął naprawianie swojej powierzchni, musi zostać nieco ogrzany. Możliwości są dwie – albo wykorzysta ciepło generowane przez telefon, albo będzie posiłkować się… temperaturą ludzkiego ciała. Trzymanie telefonu w kieszeni powinno załatwić sprawę. Wspomnieliśmy jednak o ograniczeniach takiego polimeru – niestety może on być „gorszy” w dotyku od szkła, a i nie każda naprawa może przejść pomyślnie. Niemniej, w przypadku niekoniecznie głębokich zarysowań, mechanizm jest całkiem obiecujący.
Więcej z kategorii Motorola:
- Motorola nie zwalnia tempa. Bardzo dobrze skrojony średniak właśnie wchodzi na rynek
- Motorola One - przegląd dostępnych na rynku smartfonów, o których warto pamiętać
- Motorola One Fusion + już w Polsce. Dla kogo jest nowy średniak firmy?
- Hello Moto. Motorola edge oficjalnie w Polsce. Smartfon z 5G już wkrótce w sprzedaży
- Firmy powinny uczyć się od Motoroli jak NIE ROBIĆ premier online. Ich e-vent to nieporozumienie