Seriale

Ciężki, skomplikowany, nieprzyjemny i wart obejrzenia. Mogę cię zniszczyć – recenzja

Weronika Makuch
Ciężki, skomplikowany, nieprzyjemny i wart obejrzenia. Mogę cię zniszczyć – recenzja
8

Oglądanie tego typu seriali nigdy nie jest całkowicie łatwe i przyjemne. Produkcje podobne do Mogę cię zniszczyć są jednak potrzebne w dyskursie publicznym i są warte zauważenia.

Odtwórczynią głównej roli, scenarzystką oraz współreżyserką jest Michaela Coel. To ona nadała główny kształt serialowi, ona najlepiej go rozumie i udowodniła to swoją grą. Wcieliła się w rolę młodej pisarki, której poprzednia książka osiągnęła spory sukces. Kobieta wypłynęła za sprawą Twittera i jest obecnie na fali. Jej wydawcy oczekują, że dokończy drugą książkę, którą będzie można wydać w czasie największej popularności autorki. Arabella, bo tak jej na imię, ma jednak problem z dokończeniem powieści. Tuż przed terminem oddania pierwszego maszynopisu wybiera się na imprezę, aby trochę odreagować. Lubi chodzić po klubach, tańczyć i pić z przyjaciółmi, nie stroni również od narkotyków. Ten wieczór wymyka się jednak spod kontroli. Arabella budzi się przy komputerze, na którym wciąż nie ma skończonej książki. Co gorsza, autorka nie pamięta wszystkich wydarzeń z poprzedniej nocy. Po próbie ułożenia sobie wszystkich zdarzeń dochodzi do jednego, pewnego wniosku – została zgwałcona.

Mogę cię zniszczyć – recenzja. Serial wart przemyśleń

Serial porusza problem gwałtów oraz kultury gwałtu na przeróżne sposoby. Główną osią fabularną jest krzywda Arabelli. Dziewczyna zgłasza sprawę na policję. Oczywiście okazuje się, że złapanie sprawcy nie jest takie proste, a prawdopodobnie nawet nie do końca możliwe. Zagubiona pisarka nie otrzymuje odpowiedniego wsparcia ze strony swoich przyjaciół, którzy z czasem wikłają się we własne, pokręcone problemy. Produkcja stara się poruszyć wiele wątków, może nawet ciut za dużo. Serial stwarza widzom pole do dyskusji, czym tak właściwie jest gwałt i molestowanie seksualne. To nie zawsze jest kwestia po prostu odbycia stosunku seksualnego, którego nie chciała jedna ze stron. Próbująca poukładać sobie życie Arabella natrafia na kolejne, z pozoru drobne nieprzyjemności w relacjach, o których dopiero po swojej tragedii zaczyna myśleć na poważnie. Zaczyna rozumieć, że ma prawo czuć się po prostu dobrze i bezpiecznie – nikt nie powinien jej tego w żaden sposób odbierać.

Dwanaście odcinków pokazało nam wiele innych spojrzeń na ten sam problem. Poznajemy rozwiązłego homoseksualistę, który w pewnym momencie również zostaje zgwałcony, a policja w ogóle nie potrafiła mu pomóc, mimo że znał sprawcę. Patrzymy na zmanipulowaną do seksu dziewczynę, na zdradzające się pary, na fałszywe oskarżenia o molestowanie, na niechciane ciąże, na toksyczne związki, na dewastowane przyjaźnie i ego, na biały i czarny rasizm, na odrzucenie i jeszcze kilka aspektów, o których pewnie zapomniałam wspomnieć. Wszystkie z nich są równie istotne, wszystkie pokazują nam ważne problemy, jednak niewiele z nich pozwala się faktycznie na sobie skupić, rozwinąć i zaprezentować we wszystkich barwach.

Arabella i jej przyjaciele – Terry (Weruche Opia) i Kwame (Paapa Essiedu) do wszystkich swoich problemów podchodzą... na zimno. Krzywdy ich samych oraz osób z ich otoczenia nie wywołują wielkich i histerycznych reakcji, jakich moglibyśmy się spodziewać. Bohaterowie pękają tylko kilka razy. Ich reakcje w większości sprowadzają się do krótkich westchnień i zdziwień. Widzimy, jak pod tą powłoką w środku coś pęka, obserwujemy rosnącą paranoję Arabelli i chcemy żeby doszło wreszcie do jakiejś erupcji, ale nic z tego. Zabieg ten nadaje całości charakterystycznego sznytu. Pokazuje chłodną, uprzedmiotowioną wizję świata, w której powinniśmy gnać przed siebie.  Dla części odbiorców ten sposób kreowania narracji może okazać się irytujący. Co ciekawe, w serialu nie brakuje również humoru, który przeplata wszelkie smutki postaci.

Radości i smutki wielu ludzkich porażek

Mogę cię zniszczyć poszukuje rozwiązań, ale nie dostarcza nam ich na tacy. Nawet ostateczne rozwiązanie sytuacji zostawia jakiś niedosyt, nie jest dokładnie tym, czego oczekiwaliśmy i nie jesteśmy pewni, czy jesteśmy rzeczywiście dumni z bohaterki. Serial polecam każdemu, kto czuje się samotny we własnych kryzysach lub traktuje je zbyt miałko. Zachęcam do obejrzenia również wszystkich pozostałych, ponieważ – jak wspomniałam – Mogę cię zniszczyć daje do myślenia. A zdecydowanie jest nad czym się zastanawiać.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu