Mobile

Microsoft "przekupi" producentów smartfonów?

Maciej Sikorski
Microsoft "przekupi" producentów smartfonów?
38

Microsoft zapłaci producentom kilka miliardów dolarów za wypuszczenie smartfonów z platformą Windows Phone. Tak w skrócie można przedstawić doniesienia, jakie pojawiły się ostatnio w Sieci. Za tymi rewelacjami stoi człowiek, który niejednokrotnie udowadniał, że ma swoje źródła w branży i jest dobrze...

Microsoft zapłaci producentom kilka miliardów dolarów za wypuszczenie smartfonów z platformą Windows Phone. Tak w skrócie można przedstawić doniesienia, jakie pojawiły się ostatnio w Sieci. Za tymi rewelacjami stoi człowiek, który niejednokrotnie udowadniał, że ma swoje źródła w branży i jest dobrze poinformowany. Podobnie będzie i tym razem, a na rynek trafi niedługo cały pakiet smartfonów z WP?

Część z Was zapewne domyśla się, o kim pisałem we wstępie – nasz bohater to Eldar Murtazin, który "przepowiedział" sojusz Microsoftu i Nokii, potem przekonywał, że gigant z Redmond ma chrapkę na fińską firmę i zamierza ją przejąć. Częściowo i te rewelacje znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości. Może zatem i tym razem słowa rosyjskiego blogera zostaną potwierdzone? O czy właściwie mowa?

Murtazin już jakiś czas temu przekonywał, że Microsoft kusi Samsunga miliardem dolarów, który Koreańczycy mieliby otrzymać za wypuszczenie na rynek smartfonu (smartfonów?) z mobilnym OS giganta z Redmond. Teraz temat powrócił, a wszystko za sprawą wpisów na Twitterze, w których pojawiają się nazwy producentów i… sumy, które mogą oni uzyskać za wypuszczenie w roku 2014 jednego smartfonu z Windows Phone. Samsung miałby zgarnąć 1,2 mld dolarów, Huawei 0,6 mld, Sony 0,5 mld, a "pozostali producenci" po 0,3 mld dolarów. Łączny koszt "imprezy" wyniósłby zatem parę miliardów dolarów. Microsoft otrzymałby za to kilka smartfonów. Brzmi wiarygodnie? I, co równie istotne, czy to miałoby sens?

Z jednej strony, Murtazin może opierać swoje wpisy o doniesienia z wiarygodnych źródeł. Działa w tej branży od lat, ma znajomości, jest informowany. Nie ulega też wątpliwości, że Microsoftowi są potrzebne smartfony dostarczane przez kilku producentów, by szybciej zdobywać rynkowe udziały lub przynajmniej nie dać się zgnieść konkurencji. Korporację z Redmond stać na takie posunięcie i nie byłby to kosmiczny wydatek. Przynajmniej, gdy weźmie się pod uwagę majątek, jakim dysponuje firma. Suma sama w sobie jest olbrzymia i raczej nieadekwatna do potencjalnych zysków. Skoro już o tym mowa.

Inwestycja Microsoftu miałaby sens tylko w jednym przypadku: korporacje, które zgodziłyby się współpracować z gigantem z Redmond, musiałyby przyłożyć się do realizacji tego zadania. Nie chodzi tu jedynie o stworzenie ciekawego produktu, ale też o wsparcie umożliwiające mu przebicie się na rynku. Samsung i Huawei wprowadziły już do sprzedaży smartfony z WP, ale niewiele z tego wynikało – tak zainwestowane pieniądze Microsoft już dzisiaj może spisać na straty. Przyjmijmy jednak, że amerykańska firma nakłoni potencjalnych partnerów do wytężonej pracy i walki o klientów – czy w takim przypadku układ jest uczciwy? Uważam, że nie. Przynajmniej nie we wszystkich przypadkach.

Sytuacja korporacji z Redmond na rynku mobilnym nie jest łatwa. Microsoft spóźnił się na krojenie tortu i dzisiaj musi walczyć z innymi firmami o zawartość ich talerzy. Kilka czynników przemawia jednak na korzyść tego gracza. Pierwszym jest, paradoksalnie, bardzo silna pozycja głównego przeciwnika, czyli Google. Producenci zapewne zdają sobie sprawę z tego, że podbicie rynku platform mobilnych przez jedną firmę stanowi dla nich zagrożenie, ponieważ monopolista nie miałby oporów przed osłabianiem pozycji swoich partnerów. Kolejna sprawa to spora liczba producentów dostarczających na rynek sprzęt z Androidem. Konkurencja już dzisiaj jest bardzo duża, ciężko się przebić i zarobić na produkcji smartfonów. Z każdym kwartałem o sukces będzie coraz trudniej. Smartfony z OS innym niż Android mogą stanowić ciekawą odmianę i doczekać się licznego grona odbiorców. Ta alternatywa kusi.

Nie można też zapominać, że Google posiada własnego producenta i nie jest jasne, jaki zrobi z niego użytek. Wskrzeszanie Motoroli może być niezwykle ciekawym procesem, ale z punktu widzenia producentów to nie szansa, lecz zagrożenie. Wspominałem już o tych zagadnieniach przy okazji plotek o smartfonie Sony z systemem Microsoftu. Wówczas stwierdziłem, że japońska korporacja może skorzystać na współpracy z gigantem z Redmond i teraz to powtórzę. Takie partnerstwo stwarza Japończykom spore szanse na rozwój i to nawet bez setek milionów dolarów, jakie miałyby popłynąć z Redmond. Amerykanie prawdopodobnie zdają sobie z tego sprawę.

Ten sam argument można odnieść do Huawei oraz innych producentów (w gronie tym zapewne można wymienić np. ZTE) – oni również mają interes w tym, by współpracować z Microsoftem, bo wiązanie swojej przyszłości wyłącznie z Google to igranie z ogniem. Dotyczy to także Samsunga, który miałby zgarnąć największą sumę za dostarczenie na rynek inteligentnego telefonu z Windows Phone na pokładzie. W tym przypadku sprawa jest jednak bardziej zawiła. Z jednej strony, Koreańczycy też mogą się obawiać rosnącej potęgi Google, a także "zagęszczenia" na androidowym polu – chińscy gracze z każdym kwartałem naciskają coraz mocniej i Samsung zapewne czuje już na plecach ich oddech. Zawsze dobrze jest mieć plan B/dodatkowe źródło zysków. Firma mogłaby zatem szukać porozumienia z Microsoftem – Ativ S był niewypałem, ale od tego czasu w branży sporo się zmieniło: pojawiły się modele Moto X oraz Moto G, Google zacieśnia współpracę z LG, Chińczycy zaczęli zwracać na siebie uwagę klientów – także w skali globalnej.

Jednocześnie nie można zapominać o drugiej stronie medalu. W przypadku Samsunga wygląda ona następująco: korporacja nadal jest liderem rynku mobilnego wśród producentów, kontroluje 1/3 sprzedaży, ma bardzo szeroką ofertę, rozpoznawalną markę oraz pokaźne środki umożliwiające im utrzymywanie swoich udziałów w sektorze, a może nawet ich powiększanie. Jest coś jeszcze – Tizen, który póki co stanowi wielką niewiadomą, ale nie można wykluczać, że niedługo firma zacznie robić z niego użytek. Microsoftowi trudno będzie zatem przekonać Samsunga, że musi się zainteresować systemem Windows Phone. Mocniejszą pozycje ma tu koreański gacz i jeśli chce się go nakłonić do współpracy, to prawdopodobnie trzeba otworzyć portfel. I to może tłumaczyć opłacanie innych firm – jeżeli Microsoft zapłaci jednej firmie za współpracę, to inne z pewnością nie będą chciały pomagać Amerykanom z Redmond za darmo. Mechanizm jest prosty: jeżeli oni dostali kasę, to my też chcemy. Twardy orzech do zgryzienia.

Na koniec jeszcze jedna istotna kwestia. Wspominałem wcześniej, że Eldar Murtazin niejednokrotnie dostarczał szeroko pojętej branży rewelacje, które potem znajdywały potwierdzenie w rzeczywistości. Niejednokrotnie nie oznacza jednak zawsze – rosyjski bloger często się też mylił. Wiele osób od dawna zastanawia się, na ile Murtazin czerpie dzisiaj swoje informacje ze źródeł w postaci dobrze zorientowanych pracowników opisywanych firm, a na ile z wybujałej wyobraźni, licząc na to, że w końcu trafi z plotką. Po potwierdzeniu jego "przepowiedni" dotyczących sojuszu Microsoftu i Nokii branża zwraca większą uwagę na publikowane przez Murtazina twity i artykuły, ale zdarza się, iż okazują się one całkowicie oderwane od rzeczywistości. Czy podobnie będzie i tym razem?

Tego prawdopodobnie nie wiedzą jeszcze nawet przywołane w tekście korporacje (no chyba, że umowy są już podpisane, a plan jest po cichu realizowany). Dogadanie się dwóch firm stanowi nierzadko problem, w tym przypadku takich umów dwustronnych miałoby być kilka i każda wiąże się z trudnymi negocjacjami oraz sporym ryzykiem niepowodzenia. Przyznam szczerze, iż byłbym poważnie zaskoczony, gdyby nagle okazało się, że Microsoft dogadał się z grupą kilku producentów i na rynek zaczęłyby trafiać smartfony z mobilnymi okienkami i logo różnych korporacji. Z drugiej strony, przed zawiązaniem sojuszu Nokia-Microsoft, wiele osób powtarzało, że to po prostu niemożliwe.

Źródło informacji: Twitter
Źródło grafiki: foxbusiness.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu