Microsoft

Microsoft chce dla nas "lepszej przyszłości". Bez klawiatury i myszy

Jakub Szczęsny

Człowiek, bloger, maszyna do pisania. Społeczny as...

29

Za każdym razem, kiedy widzę takie wypowiedzi, zastanawiam się, czy wizjoner patrzy dalej, niż czubek własnego nosa. Okazuje się bowiem, że Dave Coplin z Microsoftu orzekł, iż niedługo pozbędziemy się klawiatur i myszy na rzecz innych sposobów interakcji z urządzeniami. To miałoby sens, gdyby nie jedna, bardzo ważna kwestia.

Klawiatura i mysz są po prostu bardzo wygodne

Klawiatura, szczególnie ta fizyczna jest bardzo wygodna, jeżeli chcemy szybko wprowadzić bardzo duże porcje tekstu w krótkim czasie. Mysz natomiast, wszędzie tam, gdzie nie mamy dostępu do interfejsu dotykowego jest jedynym "słusznym" typem interakcji z urządzeniem. Oczywiście, jeżeli urządzenie jest wyposażone w technologię dotykową, a ponadto - oferuje świetny, przystosowany do tego interfejs, mazanie palcem po ekranie będzie znacznie wygodniejsze i co więcej - bardziej naturalne. Eliminujemy wtedy sztuczny pomost w kanale komunikacyjnym, który spaja ekran z urządzeniem wskazującym.

Pracownik Microsoftu zaoferował alternatywę dla tradycyjnych metod wprowadzania komend do komputera - oczywiście wszystko rozbiło się o gesty oraz rozumienie mowy. Mimo szumnych zapowiedzi, wdrażanie tych technologii idzie niesamowicie mozolnie, szczególnie tam, gdzie giganci technologiczni nie mają większego interesu, by to rozwijać. Przykład z brzegu - Cortana rozumiejąca mowę naturalną, świetnie radząca sobie z rozpoznawaniem mowy nie działa na większości rynków w wielu językach.

Powodem jest nie tylko słaba sytuacja ekosystemu Windows, któremu brakuje godnej platformy mobilnej, ale również przeszkody typowo techniczne. Cortanę należy przygotować "kulturowo" do pracy z użytkownikami z różnych krajów, ale i brakuje też umów z lokalnymi usługodawcami. Skoro Cortana ma operować na kontekście, dobrze by było, by mogła śledzić paczki, pozwolić na zamówienie towaru za pomocą głosu. To jak na razie w wielu krajach po prostu nie działa.

Innym problemem jest to, że Dave Coplin stwierdził, iż ma nastąpić pełne zastąpienie tradycyjnych metod wprowadzania komend - wszystko na rzecz gestów i mowy. To akurat nie jest takie proste. Człowiek, operując na klawiaturze przy wprowadzaniu tekstu, ma większą kontrolę nad tym, co zostało wpisane. Grzegorz Marczak niedawno pisał na Facebooku, że szuka oprogramowania do "przepisywania" słów i jak trzeba będzie - zapłaci za to sporo. Wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja, w której strony doszły do wniosku, że o ile mogłoby to być pomocne, to jednak post-edycja takiego tekstu może być stratą czasu. Dodatkowo - człowiek zupełnie inaczej formułuje wypowiedzi mówiąc i inaczej - zwyczajnie pisząc.

I choć jestem fanem alternatywnych metod interakcji z urządzeniami - uważam, że każda z metod powinna uzupełniać konkurencyjną - nie wykluczać. I byłbym bardzo ostrożny w osądach w takich sprawach. To bardzo atrakcyjnie brzmi - zastąpić metodę X, proponujemy Y. Nie zawsze jednak okazuje się, że stare rozwiązania są gorsze. Przyzwyczajenia ludzi są naprawdę ogromną siłą i trzeba brać to pod uwagę.

Nie wyobrażam sobie pełnego przejścia na mowę, podczas gdy świetnie czuję się z klawiaturą pod dłonią. Ale - w przypadku smartfonów chociażby, życzyłbym sobie już naprawdę kompletnego interfejsu opartego na mowie - tak, aby asystent głosowy był zdolny ze mną porozmawiać tak, jak człowiek. I oferował dostęp do wszystkiego tego, co mam do dyspozycji w standardowym, opartym na obiektach interfejsie.

Grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu