macOS

macOS na sterydach cz. 8 - katalogowanie wszystkiego

Krzysztof Kurdyła
macOS na sterydach cz. 8 - katalogowanie wszystkiego
3

W kolejnym przeglądzie dodatków systemowych i programów, wpomagających nas w zarządzaniu cyfrowym i analogowym życiem z poziomu macOS, zajmiemy się kwestią katalogowania różnych rzeczy. Jesteśmy społeczeństwem wybitnie konsumpcyjnym, mamy dziś w domach ogromne ilości książek, płyt, na komputerach gromadzimy tysiące plików. Warto w jakiś sposób nad tym zapanować i zabezpieczyć. Poniżej możecie przeczytać o moich doświadczeniach w tym zakresie.

Dane

Ktoś mógłby zapytać, po co katalogować dane na komputerze, skoro system sam w sobie to kataloguje i to na kilka sposobów. Jest w tym sporo prawdy, dziś metadane systemowe „robią robotę”, ale nie w każdym przypadku. Podane przeze mnie rozwiązanie przyda się osobom, które podobnie jak ja, przetwarzają duże ilości danych i zmuszone są do cyklicznego ich archiwizowania i usuwania z komputera / chmury. Przy dzisiejszych cenach i pojemnościach dysków twardych, na szczęście jest to zadanie znacznie prostsze niż w czasach gdy królami archiwzacji były płyty CD-R i DVD-R. Narzędzie, którego używam, wywodzi się jeszcze z tamtych „mrocznych” czasów.

DiskCatalogMaker, to program, z którego korzystam od niepamiętnych czasów, służący do błyskawicznego katalogowania tego, co mamy na dyskach i płytach. Te są skanowane automatycznie, a bazy mogą być w razie potrzeby szybko aktualizowane. Program zapisuje dane o wszystkie plikach, łącznie z tymi ukrytymi wewnątrz pakietów. Może też zapisać pliki, które mają status niewidocznych dla użytkownika.

Z poziomu bazy możemy nasze pliki otwierać, oczywiście jeśli po odnalezieniu go w katalogu, podepniemy wskazany dysk z archiwum do komputera. Razem z zewnętrznym dockiem do szybkiego podłączania „nagich” dysków twardych, tworzy to zestaw, dzięki któremu odnalezienie plików nawet sprzed wielu lat to bułka z masłem. Program znajdziecie tutaj.

Zdjęcia

W przypadku katalogowania zdjęć przechodziłem różne etapy i najprzyjemniej wspominam, zabity już przez Apple, program Aperture. Przez pewien czas korzystałem z Capture One, który otrzymałem przy zakupie któregoś z aparatów fotograficznych, ale przyznam szczerze, nie byłem kompatybilny z logiką jego działania.

Sprawdź też: macOS screenshot

Po kilku miesiącach męki przeskoczyłem na Lightrooma, którego miałem i tak z racji opłacania Creative Cloud. Produkt Adobe przypadł mi do gustu bardziej, ale ciągle miałem wrażenie, że do pracy ze zdjęciami w takim zakresie, jaki jest mi potrzebny, wymaga poświęcania zbyt dużej ilości uwagi, jednocześnie oferuje zbyt mało nowoczesnych, inteligentnych rozwiązań.

Skończyłem ostatecznie z systemowymi Zdjęciami, które w międzyczasie mocno się rozwinęły (początkowo nie dorastały do pięt nawet staremu iPhoto) i na dziś są chyba najwygodniejszym rozwiązaniem. Gdybym miał na chwilę obecną więcej zdjęć „zawodowych”, wymagających jakieś zaawansowanej obróbki prawdopodobnie poszedłbym w rozdzielenie baz i prywatne zostawił w aplikacji systemowej, a te do pracy przeniósł do Lightrooma.

Oczywiście program to jedno, ale żeby dobrze skatalogować zdjęcia warto pilnować opisywania, segregowania i oceniania zdjęć. Ważne też, aby nauczyć się część z nich wyrzucać, wtedy te pozstawione faktycznie stają się pamiątką, z której da się od czasu do czasu korzystać. Inaczej będą rozrastającym się balastem zajmującym coraz większą ilość miejsca na dyskach. Stąd bazę staram się czyścić na bieżąco (nie zawsze się udaje), a raz na rok siadam i robię czystkę ostateczną ;)

Cyfrowa muzyka i filmy

Pliki muzyczne i filmy zdecydowałem się trzymać w systemowych bazach. Jak zawsze w przypadku Apple to programy estetyczne, szybkie i stabilne w działaniu, choć często konkurencyjne rozwiązania mogą mieć większe możliwości. Wartością dodaną są ich ekosystemowe możliwości. Innych rozwiązań nie szukam, przyszłość to streaming wsparta ewentualnie kolekcją winyli, więc szukaniem ciut lepszych rozwiązań nie zawracam sobie już głowy.

Cyfrowe książki i publikacje

Książki jako jedyne kataloguje głównie w... Finderze, przy pomocy rozbudowanej struktury folderów. Niestety, choćby ze względu na format DjVu, w którym mam sporą część książek, nie da się wybrać jednego programu do kompleksowej obsługi.

Bazę próbowałem kiedyś zaimportować do programu Calibre, ale niestety w metadanych polskich publikacji panuje chaos, że seryjne zaimportowanie danych skończyło się śmietnikiem w bazie. Dodatkowa ta, przy mojej ilości książek i publikacji, spuchła tak bardzo, że zaczęły się problemy z wydajnością komputera i miejscem na dysku.

Fizyczne płyty, filmy, książki, winyle

Co prawda fizyczne formaty stają się coraz mniej popularne i przegrywają z VOD, usługami typu Spotify czy nawet zwykłym YouTubem, ale część z Was z pewnością ma spore zbiory tego typu. Dodatkowo papierowe książki wciąż wygrywają z ich cyfrowym odpowiednikami.

Niestety, żyjąc w Polsce im większą bibliotekę tego typu mamy do zarchiwizowania, tym większy będzie to problem. Jeśli tworzenie bazy ma być proste, powinniśmy móc sczytać, np. przy pomocy iPhone'a, kod kreskowy, a program powinien sam zrobić resztę. Dobrze też, żeby integrował się z kontaktami lub miał swoją bazę osobową, pozwalającą zarządzać wypożyczeniami.

Sprawdź też: macOS skróty klawiszowe

Znajdziemy co najmniej kilka programów tego typu, niestety z polskimi tytułami działa to źle, albo w ogóle... Przetestowałem sporo programów tego typu i mam wyselekcjonowaną jedną aplikację, która być może w przyszłości pozwoli mi stworzyć taki katalog z prawdziwego znaczenia. Jest to program Delicious Library 3, pozwalający katalogować książki, płyty, a także np. narzędzia i sprzęty domowe.

Posiada wspomniany system zarządzania wypożyczeniami, kody kreskowe można skanować przy pomocy skanera, kamerki komputera lub aplikacji na iPhone'a. Narazie wprowadzam sobie do niej dane zupełnie niezobowiązująco, monitorując co jakiś czas czy nie poprawiło się automatyczne wyszukiwanie tytułów.

Program nie jest bez wad, nie pozwala przykładowo katalogować e-booków (przynajmniej polskich) na podstawie e-ISBN, ma też trochę dziwną ergonomię. Jednak z wszystkich programów, które testowałem, to jemu jest najbliżej tego, czego oczekiwałbym od takiej aplikacji.

Przetestowałem sporo programów na przyszłość i mam wyselekcjonowaną aplikację, która być może w przyszłości pozwoli mi stworzyć katalog z prawdziwego znaczenia. Jest to progam Delicious Library 3, pozwalający katalogować książki, płyty, a także np. narzędzia i sprzęty domowe.

Posiada wspomniany system zarządzania wypożyczeniami, kody kreskowe można skanować przy pomocy skanera, kamerki komputera lub aplikacji na iPhone'a. Narazie wprowadzam sobie do niej dane zupełnie niezobowiązująco, monitorując co jakiś czas czy nie poprawiło się automatyczne wyszukiwanie danych po EAN lub ISBN, na razie jest kiepsko.

Program nie jest bez wad, nie pozwala przykładowo katalogować e-booków (przynajmniej polskich) na podstawie e-ISBN, ma też trochę dziwną ergonomię. Jednak z wszystkich programów które testowałem, jest najbliżej tego, czego oczekiwałbym od aplikacji tego typu i jeśli twórcy dobrze nim pokierują, ma szansę być użyteczny. Program znajdziecie tutaj lub w Mac App Store.

Inną opcją jest prowadzenie własnej bazy w Numbers / Excelu, ale ta będzie albo mocno prymitywna, albo bardzo czasochłonna w tworzeniu. Osobiście wybrałem na razie rozwiązanie tymczasowe, prowadzę w Numbers bazę wypożyczeń (przez pandemię w zasadzie nie ma czego prowadzić ;) ), a książki podobnie jak te cyfrowe mam „systemowo” podzielone na półkach.

Artykuły z internetu

Dziś ogromna ilość wiedzy można znaleźć w internecie, ciekawych artykułów pojawia się tyle, że często człowiek nie jest w stanie na bieżąco ich czytać. Zrzucanie ich do schowka w Safari mija się z celem (śmietnik), poza tym część z nich warta jest zarchiwizowania. W takim przypadku używam programu Keep It, gdzie zapisuje całe strony w postaci WebArchive. Program ma wbudowany mechanizm tagowania, który pozwala utrzymać porządek i powoduje, że w razie usunięcia strony interesyjace nas teksy zachowamy. Jednocześnie, jeśli potrzebują mieć link do artykułu, choćby dla oznaczenia źródła, to też jest zapisywane w programie z automatu. Program znajdziecie tutaj lub w Mac App Store.

Hasła

Każdy świadomy użytkownik internetu ma dziś dziesiątki losowo generowanych haseł, co również wymusza ich katalogowanie. Systemowy Keychain to niestety prymitywne narzędzie, podobnie jak jego odnogi np. w Safari. Osobiście używam do tego zadania 1Password i pomimo że jest płatny w formie abonamentu, nie wyobrażam sobie bez niego cyfrowego życia.

W wersji Family pozwala nam pogrupować loginy, tak aby móc zarządzać dostępem do usług w zindywidualizowany dla członków rodziny sposób. Oczywiście da się znaleźć na rynku tańsze rozwiązania, ale po próbach znalezienia alternatywy stwierdziłem, że 1Password jest najbardziej spójną usługą tego typu. Znajdziecie go tutaj lub w Mac App Store.

Podsumowanie

Jak widzicie, część wartościowych narzędzi dostaniecie za darmo od Apple. Niektóre wymagają zapłacenia kwot pomiędzy 20 a 200 zł, ale odpłacają sporą ilością zaawansowanych funkcji. Najwięcej problemów sprawia polski bałagan z danymi na temat fizycznych wydawnictw, z których wiele trzeba ręcznie wklepywać do swoich baz. W takim wypadku program pomoże nam tylko częściowo i niewiele się będzie różnić od prowadzenia bazy w arkuszu kalkulacyjnym. Nadziej że będzie lepiej jednak jest, większość ostatnio kupionych książek jest już rozpoznawana.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu