Mobile

LG G Watch - za słabo, za drogo i za późno

Tomasz Popielarczyk
LG G Watch - za słabo, za drogo i za późno
11

LG G Watch oraz Motorola Moto 360 to dwa pierwsze zegarki pracujące pod kontrolą platformy Android Wear. Żadnemu fanowi nowych technologii chyba nie trzeba przedstawiać nowego tworu Google, prawda? Na nic się on jednak zda, jeśli nowe gadżety będą za drogie i za słabe, a wszystko wskazuje na to, że...

LG G Watch oraz Motorola Moto 360 to dwa pierwsze zegarki pracujące pod kontrolą platformy Android Wear. Żadnemu fanowi nowych technologii chyba nie trzeba przedstawiać nowego tworu Google, prawda? Na nic się on jednak zda, jeśli nowe gadżety będą za drogie i za słabe, a wszystko wskazuje na to, że w przypadku G Watcha tak właśnie będzie.

LG G Watch od samego początku budził wątpliwości. Koreańczycy tworzą urządzenie, które praktycznie na żadnym polu nie pokaże czegokolwiek nowego. Nawet od strony wizualnej będzie mocno przypominać istniejące już na rynku zegarki od Samsunga. Niestety specyfikacja, która wyciekła do sieci tylko to potwierdza.

Gadżet ma dysponować wyświetlaczem LCD TFT o przekątnej 1,6 cala oraz rozdzielczości 280 x 280 px. A więc już na starcie jest gorzej od konkurencyjnego Samsunga Gear 2. Wewnątrz zastosowanie znajdzie chipset .

Pod względem łączności jest bardzo biednie. Nie liczcie na NFC, WiFi czy chociażby port podczerwieni pozwalający na przekształcenie zegarka w pilot RTV. Producent zastosował tutaj tylko Bluetooth w wersji 4.0. Wbudowana bateria ma mieć natomiast pojemność 400 mAh, co przełoży się na maksymalnie 36 godzin pracy w trybie czuwania (jak się ma do tego hasło reklamowe "always on"?). Biednie.

Na tym rozczarowań nie koniec. Specyfikacja nie wspomina nic o złączu minijack oraz odtwarzaniu muzyki, co oznacza, że LG G Watch prawdopodobnie nie będzie mógł pełnić takiej funkcji - o wideo już nie wspominając (choć sens odtwarzania jakiegokolwiek filmu na ekranie 1,6 cala jest znikomy...). Nie uświadczymy tutaj również żadnego aparatu. Wbudowane czujniki? Zaledwie żyroskop i krokomierz. Zapomnijcie o jakimkolwiek pulsometrze lub czymkolwiek bardziej zaawansowanym i nietuzinkowym.

Prawdę mówiąc, byłbym w stanie zrozumieć te wszystkie ograniczenia, gdyby szły one w parze z bardzo niską ceną. Taki zegarek mógłby trafić na rynek w cenie ok. 400 złotych i wówczas szansa namieszania naprawdę byłaby duża. Za konkurencyjne rozwiązania trzeba bowiem zapłacić jakieś 2,5 raza więcej. Niestety wszystko wskazuje na to, że pod względem ceny LG G Watch nie będzie się różnił od nich praktycznie w ogóle. Zegarek ma zadebiutować na wyspach już 7 lipca w cenie 170 funtów. Przy bezpośrednim przeliczeniu daje to ok. 865 złotych, a nie zapominajmy, że to nigdy tak nie działa. Nie zdziwię się zatem, gdy zobaczymy przy zegarku kwotę 999 złotych lub nawet większą.

Z drugiej strony czy taki sprzęt nad Wisłą ma rację bytu? Patrząc na przydatność Google Now śmiem powątpiewać. Nie bez powodu w pierwszej kolejności zegarek ma debiutować na rynkach anglojęzycznych, gdzie asystent głosowy Google oferuje najwięcej. U nas mógłby być jedynie marną imitacją samego siebie. Teoretycznie zatem nie mamy czego się obawiać - LG G Watch prawdopodobnie prędko się u nas nie pojawi.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu