Samsung

Szef Samsunga skazany na pięć lat więzienia za łapownictwo

Maciej Sikorski
Szef Samsunga skazany na pięć lat więzienia za łapownictwo
19

Ten wyrok długo będzie komentowany w mediach - nie tylko południowokoreańskich. Jeden z najbardziej wpływowych biznesmenów planety został skazany przez sąd na pięć lat pozbawienia wolności. Sprawa ma związek z wielką aferą, która przetoczyła się przez Koreę Południową i pozbawiła urzędu prezydent tego kraju. Czy miliarder ma szanse na łagodniejsze potraktowanie i kara zostanie skrócona? W obecnych warunkach wydaje się to mało prawdopodobne.

Lee Jae-yong, który na Zachodzie znany jest jako Jay Y. Lee, to wnuk założyciela Samsunga i jedyny syn Lee Kun-hee, który uczynił firmę wielką. Ten ostatni nadal jest prezesem czebola, lecz od kilku lat pozostaje w szpitalu - faktyczną władzę sprawuje własnie jego syn, oficjalnie pełniący funkcję wiceprezesa Samsung Gruop. Mówimy zatem o "dziedzicu", "następcy tronu", który przez kilka kolejnych dekad mógłby sterować azjatyckim gigantem. I może w końcu będzie mu to dane, ale na razie ma przed sobą inne wyzwanie: pięć lat za kratkami.

Biznesmen trafił do aresztu a początku bieżącego roku, a wszystko za sprawą afery, jaka wybuchła w Korei Południowej. W pierwszej kolejności dotyczyła ona prezydent Park Geun Hie i jej przyjaciółki Czoi Sun Sil, która wywierała wielki wpływ na głowę państwa, jednocześnie prowadziła fundacje wzbudzające olbrzymie kontrowersje. Na dobrą sprawę był to mechanizm, w którym biznesmeni wpłacali pieniądze do podmiotów kontrolowanych przez Czoi Sun Sil i w zamian mogli liczyć na jej przychylność. Lee Jae-yong miał przekazać kobiecie 36 mln dolarów, by rząd poparł dążenia biznesmena do umocnienia jego władzy w korporacji Samsung.

Prócz łapownictwa, miliarder został skazany za ukrywanie aktywów poza granicami Korei Południowej oraz krzywoprzysięstwo. Prokurator domagał się 12 lat pozbawienia wolności, więc wyrok można uznać za łagodny. Oczywiście wiceszef czebola jest innego zdania, zarówno on, jak i jego obrona przekonują, że jest niewinny, nie miał np. pojęcia o środkach przekazywanych Czoi Sun Sil. Zapowiedziano już apelację. Warto dodać, że na kary więzienia (po 4 lata) skazano też dwóch wysokich rangą menedżerów korporacji. Dla całej trójki oznacza to koniec kariery?

Niektórzy przywołają pewnie sprawę ojca skazanego biznesmena: pod koniec ubiegłej dekady Lee Kun-hee też był bohaterem głośnej afery i został skazany na trzy lata więzienia (w zawieszeniu). Kary jednak nie odbył, ponieważ ówczesny prezydent go ułaskawił. Stawką były Igrzyska Olimpijskie w Korei Południowej, które szef Samsunga miał pomóc zdobyć (co się udało). Czy na podobne traktowanie może liczyć jego syn? Atmosfera w Korei Południowej jest dzisiaj inna, społeczeństwem wstrząsnął skandal na szczytach władzy i ludzie domagają się ukarania winnych. Obecny prezydent, Moon Jae-in, stawia ponoć sprawę jasno: nie będzie więcej ułaskawień. W tych okolicznościach problemem może być nawet powodzenie apelacji.

Dla firmy jest to oczywiście kłopot. I nie chodzi jedynie o wizerunek - gigant musi rozwiązać kwestię sprawowania władzy. Lee Jae-yong ma dwie siostry i jeśli stery czebola mają pozostać w rękach rodziny, któraś z nich (lub obie) szybko awansują. Ale czy udźwigną taką odpowiedzialności i są na to gotowe? Może tymczasowo zarządzał będzie ktoś inny - wszak od kilku miesięcy wiceprezes przebywał w areszcie i gigant jakoś funkcjonował. Co więcej, Samsung Electronics notuje tak dobre wyniki, że rok 2017 będzie pewnie najlepszym w jego historii. Wydaje się mało prawdopodobne, by kara więzienia dla faktycznego szefa miała to zmienić i popsuć coś w najbliższych latach. Można przy tym zakładać, że biznesmen nie spędzi za kratkami pełnych pięciu lat i zostanie zwolniony wcześniej za dobre sprawowanie.

Bez względu na to, jak potoczą się dalsze losy skazańca, wypada napisać, że dzisiejsze doniesienia przykrywają premierę Galaxy Note 8...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu